Kancelaria Sejmu RP przedstawia sposób jak legalnie korumpować posła RP – 30% lub L

Zadziwia mnie nie tyle sytuacja, ujawniona przez der Onet, pozwalająca na korumpowanie posłów RP nie tylko legalnie, ale też w praktyce poza możliwością skontrolowania tego przez organy władzy RP. Ale zadziwia mnie brak szerszej reakcji na to ujawnienie ze strony mediów, organów władzy (prokuraturę), a także samych posłów.

Przypominam, że w VIII kadencji Sejmu RP wśród posłów PiS pojawił się projekt podwyżki uposażenia poselskiego, w odpowiedzi media rozpętały ogromną nagonkę na ten pomysł. Reakcja Prezesa Kaczyńskiego była natychmiastowa – Prezes PiS doprowadził do obniżki uposażenia posłów o 20%. To, że był to szczyt idiotyzmu to było ewidentne. Prezes PiS korzystający z ogromnej ilości przywilejów partyjnych i poselskich (samochód, ochrona towarzysząca mu nawet w Sejmie) stłamsił swoich partyjnych towarzyszy i zmusił ich do pokory. Jako jeden z niewielu posłów głosowałem przeciwko tej ustawie obniżającej uposażenie poselskie.

Dotychczas każdy poseł musiał w oświadczeniu majątkowym wskazywać źródła wszystkich dochodów. Było też tak, że posłowie mogli uzyskiwać dodatkowe dochody – np. z tytułu pracy na uczelni – ale były one im odliczane z uposażenia poselskiego (do wysokości 50% kosztów uzyskania przychodów na uczelni – tu warunkiem była też habilitacja, by móc pracować na uczelni publicznej, prywatnych to nie dotyczyło). Mogli też uzyskiwać dochody z tytułu praw autorskich (artyści). Ale to wszystko trzeba było wykazać, choćby z tego względu, by odliczyć od uposażenia poselskiego te dochody, które nie były objęte prawami autorskimi.

Aktualna propozycja Kancelarii Sejmu RP to otwarta ścieżka do legalnego nieujawniania tych źródeł dochodów, a także potencjalna możliwość „pozyskiwania przychylności posłów” – czytaj: ich korumpowania. Kancelaria Sejmu RP proponuje, by parlamentarzysta – mógł uzyskiwać dochody dodatkowe z tytułu umowy zlecenia, o dzieło lub z tytułu wynajmu lokalu. Ale też nie musiał ich ujawniać. Mogą np. posłowie wykonywać jakieś idiotyczne umowy-ekspertyzy – traktowane jako umowy o dzieło.

Wydaje się, że posłowie znaleźli sposób na obejście problemu faktycznie niskich uposażeń poselskich. Przecież na pomysł niewpisywania dodatkowych dochodów na pewno nie wpadli urzędnicy Kancelarii Sejmu RP, nie mający w tym żadnego interesu, ale posłowie PiS pomysł podsunęli jej szefowej. I w ten sposób znaleźli rozwiązanie na podwyższenie własnych dochodów, ale też ukrycie ich źródeł. O tym, że coś się święci w tej sprawie świadczy brak korekt w oświadczeniach niektórych z nich za lata poprzedzające ich wybór do Sejmu (np. posła Berkowicza z Konfederacji: czytaj poniżej). Niektórzy nowi posłowie enigmatycznie zaznaczyli, że otrzymali świadczenia przed objęciem mandatu, nie wskazując w oświadczeniach na ich źródła.

Dziwi również bardzo słaba medialna i poselska reakcja na postawę niektórych posłów postkomunistycznej partii Razem (np. Adriana Zandberga, Macieja Koniecznego, Pauliny Matysiak, Marceliny Zawiszy), którzy w 2019 roku za pracę w tej marksistowskiej partii dostali po ok. 200 tys. zł, a za taką samą – wykonywaną rok wcześniej 10 RAZY MNIEJ. Posłowie partii Razem tłumaczyli potem, że te uzyskane dochody wpłacili na fundusz wyborczy Lewicy – choć limit wpłat od jednej osoby pozwala na wpłatę ok. 40 tys. zł. To też wymaga wyjaśnienia – ciekawe czy rozliczenie z wyborów tej formacji zostanie przyjęte przez odpowiedni organ. W świetle wypowiedzi zarządu partii Razem nie powinno!!!

Posłowie po wprowadzeniu rozwiązania, zaproponowanego przez Kancelarię Sejmu, nawet nie będą musieli tego ujawniać. To też będzie sposób na wyprowadzanie pieniędzy z fundacji, na które wpłaca się środki z tytułu zwrotu kosztów poniesionych podczas kampanii wyborczych. Oczywiście także tych, które partie dostają jako roczne subwencje po przekroczeniu 3% liczby głosów w wyborach parlamentarnych. Moim zdaniem jest to podstawowy powód milczenia posłów wszystkich ugrupowań na propozycję Kancelarii Sejmu.

Pytanie; Czy taki sposób składania oświadczeń majątkowych zostanie rozciągnięty na wszystkie osoby zobowiązane do ich składania (senatorów RP, radnych różnych szczebli jednostek samorządu terytorialnego, sędziów, prokuratorów itd.) czy tylko kancelaria Sejmu RP rozszerzyła uprzywilejowanie posłów.


Czy posłowie: Konrad Berkowicz i Filip Kaczyński coś ukrywają w swoich majątkowych oświadczeniach?

W czasach kiedy byłem posłem, prawidłowo złożone oświadczenie było wtedy, gdy poseł wskazywał na wszystkie źródła swoich dochodów. Nie tylko dokładne kwoty, ale też skąd je miał. Przypomnijcie sobie z jakim hejtem spotkał się św. pamięci Minister Jan Szyszko, gdy w oświadczeniu pomyliły się mu przecinki i natychmiast to skorygował.

Nie wiem jak zareaguje Komisja Etyki Poselskiej na oświadczenie posła Filipa Kaczyńskiego (zobacz), który enigmatycznie pisze, że z zarządzania przedsiębiorstwem państwowym (68.20.Z) osiągnął w 2019 roku – 126 708, 42 zł – brutto (netto – 90 761, 12 zł). Z oświadczenia złożonego na początek kadencji – czyli do momentu, gdy został posłem osiągnął dochód brutto 110 707, 29 zł (nie podaje ile netto, a mnie się nie chce tego obliczać). Jednak najciekawsze jest jednak to, że po zostaniu posłem Pan Poseł Filip Kaczyński nadal zarządza przedsiębiorstwem państwowym i osiąga z tego dochód. Niestety nie wiemy z oświadczenia jakie to przedsiębiorstwo. I jakie są potrzebne ku temu kwalifikacje.

Ciekawe jest również to, że Pan Poseł Filip Kaczyński ma rozdzielność majątkową – czyżby szedł śladami premiera Morawieckiego, ministra od maseczek nie chroniących przed żadnym wirusem??? Tylko po co???

Drugi przypadek oświadczenia majątkowego – piszę otwarcie – specjalnie przeze mnie sprawdzony, ze względu na moje starcie z tym posłem – wówczas kandydatem na posła z Konfederacji – to Konrad Berkowicz. Ten także pisze o wysokości dochodów, ale nie pisze skąd je czerpał w 2019 rok. Co więcej sprawę w oświadczeniu ewidentnie zaciemnia, bo podaje, że z tytułu umowy zlecenia zarobił 131 666, 25 zł (i podaje jakiś art. 13 – podejrzewam, że PiT-u, ale albo Berkowicz – podobno ekonomiczny i intelektualny geniusz – czegoś nie rozumie, albo rozumie i udaje idiotę), a z tytułu praw autorskich – 75 000 zł – też brutto (i tu też podaje tajemniczy art. 18 – moim zdaniem wyjaśnienie jak wyżej).

W moim przekonaniu obaj posłowie kombinują, zatajają źródła swoich dochodów. Czyżby bali się takiej chryi, jak w przypadku posłów partii postkomunistycznej Razem, z których Adrian Zandberg zadeklarował, że w 2019 roku uzyskał dochód, wykonując dla tej partii pracę – w wysokości 199 191 zł (nie podaje czy netto czy brutto). I jak podaje der Onet, partia Razem tłumaczyła to tym, że potem „pieniądze te zostały później przekazane na komitet wyborczy Lewicy, co rodzi pytania o zgodność z prawem finansowania jej kampanii do parlamentu”.

Pytam, co kryją posłowie: Filip Kaczyński i Konrad Berkowicz???

Autor: dr hab. Józef Brynkus, prof. UP Kraków
Pracownik Katedry Edukacji Historycznej Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Pochodzi z rodu górali podhalańskich i orawskich. Polski historyk i nauczyciel akademicki, profesor UP Kraków, poseł na Sejm VIII kadencji.

za Pressmania.pl

Dodaj komentarz