Walka o kurniki w gminie Krynki – list rolnika z Podlasia

Od jakiegoś czasu moją rodzinną okolicę rozpala spór o budowę kurników. Ów konflikt już dawno przekroczył granicę dyskusji na argumenty i w ostatnim czasie przeistoczył się w bezpardonową próbę zohydzenia jednej ze stron. W związku z tym postanowiłem zabrać głos w sprawie i skreślić te kilka słów poniżej.

Codziennie na moim facebookowym „wallu” przewijają się rozemocjonowane apele odnośnie blokady budowy kurnika przy trasie Krynki – Kruszyniany. Oczywiście jako osoba z jednej gałęzi, dostrzegam manipulację zawartą w tych treściach. Tym bardziej smuci mnie, że propagandowy przekaz powielają moi Facebookowi znajomi, którzy najzwyczajniej w świecie dali się w tej sprawie zmanipulować.

W mojej ocenie, obecna sytuacja przekroczyła dopuszczalną granicę sporu. Protestujący przeciw inwestycji posunęli się do wydawania kłamliwych ulotek, które za pośrednictwem poczty kolportowano w naszej gminie. Oczywiście, nikt nie podpisał się pod tymi bzdurami. Do rolników wysyłano listy, w których straszono wydumanymi argumentami (pytanie kto jest operatorem naszych danych osobowych, skąd one pochodzą?). W internecie, prasie, telewizji, a także za pośrednictwem RPO (sic!) są wypuszczane typowe fake newsy, które mają docelowo zohydzić nie tylko inwestycję, ale także osobę inwestora! Cała akcja jest dobrze przemyślana i realizowana z pomocą socjotechnicznych sztuczek, a także z wykorzystaniem rozwiązań rodem z marketingu politycznego oraz czarnego pijaru.

Choć ta konkretna sprawa dotyczy bezpośrednio naszych terenów, to nie jest w niej nic nowego, gdyż te metody „obrońców przyrody” są znane branży rolniczej z całego kraju, o czym przekonują się chociażby krowiarze, trzodziarze a w szczególności futerkowcy (o czym więcej mógłby powiedzieć Marek Miśko).

Uważam, że inwestor dochował wszelkiej staranności przy planowaniu swojej inwestycji. Uzyskał wymagane zezwolenia, które jednoznacznie wskazują, że nie może być mowy o żadnej katastrofie ekologicznej. Kurnik ma być zlokalizowany 2 km od Kruszynian! Po analizie treści artykułów medialnych można mieć wrażenie, że chodzi kompleks budowany w samej wsi. Gdyby znalazł się, ktoś, kto na sąsiedniej działce względem meczetu chciał wybudować ogromną chlewnię, sam uznałbym to za prowokację, jednak tu nie ma o czym gadać. Jestem przekonany, że część osób autentycznie obawia się „zapachów”. Ci ludzie mają do tego prawo. Jednak nie popadajmy w paranoję i nie myślmy, że owe zapachy będą przenosiły się na absurdalne odległości.

Jądrem protestujących są napływowi mieszkańcy pobliskich wsi, oraz turyści, którzy zaglądają tu sporadycznie. Kiedyś Rafał Otoka Frąckiewicz w swoim autorskim programie żartobliwie zauważył, że mieszkańcom miasta osiedlającym się na wsi przeszkadza smród z gospodarstw rolnych i z tym walczą. Natomiast mieszkańcy miast, którzy przybyli ze wsi, po wyzbyciu się swoich korzeni, narzekają na smród w postaci smogu. O tempora o mores!

Czasy się zmieniły. 8 lat temu, cena pszenicy i rzepaku była większa od obecnej o około 25%. Natomiast ceny środków produkcji (nawozy, paliwo, środki ochrony roślin, maszyny, usługi itd.) często WZROSŁY kilkukrotnie. Do tego doszedł import tańszych płodów rolnych głównie zza naszej wschodniej granicy, a także wyśrubowane normy i przepisy regulujące sposób w jaki mamy produkować żywność. Jedyną szansą dla gospodarstw, które przez lata wyspecjalizowały się w danej gałęzi, było zwiększanie produkcji. Jest to proces naturalny, gdyż mamy swoje zobowiązania, kredyty i rodziny na utrzymaniu. Mimo, iż sam nie mam hodowli zwierzęcej, to wiem, że w tej dziedzinie wygląda to tak samo.

Jako rolnik dopowiem jeszcze, iż zarzucanie nam, że bezmyślnie niszczymy środowisko, jest argumentem niegodziwym i poniżającym. Ziemia, była miejscem pracy dla naszych przodków, dla nas i robimy wszystko by była zdolna rodzić plony dla naszych dzieci. Nie podcinamy gałęzi na której siedzimy. To, że mieszkańcy miasta, którzy osiedlili się w naszej gminie, mają zniekształcony obraz współczesnego rolnika (niepisaty, nieczytaty, ubabrany w gnoju), świadczy o nieznajomości otaczającego ich świata.

Dlatego przewijające się argumenty – załóżcie gospodarstwa agroturystyczne, tysiące turystów, naturalne tereny, wielokulturowość itd. są wyjątkowym przejawem patrzenia na nas z góry. Informuję – nie jesteśmy dzikusami, którzy mają nosić łapcie i obwozić bryczkami łaskawie przybyłych pracowników korpo na wakacje. Z samej turystyki nie utrzymają się wszyscy mieszkańcy Kruszynian, co dopiero całej gminy! Zaś co do „wielokulturowości”, tak – na naszych terenach współistniały różne wyznania i narodowości, nie mieliśmy tu pogromów, wszyscy przez wieki umieli ze sobą żyć. Nikt nie zadaje sobie trudu, by zadać pytanie, dlaczego to było możliwe, tylko narzuca współczesne, zachodnie myślenie o tym pojęciu. Nie uczcie nas tolerancji, gdyż jest tu ona od pokoleń i co najwyżej powinniście czerpać z doświadczeń naszych przodków, a nie mądrzyć się w myśl obecnie panującej mody.

Kończąc ten wywód, jestem pełen podziwu, że wobec takiej nagonki, Adrian Pieśluk ze stoickim spokojem w dalszym ciągu próbuje odpowiadać na często absurdalne argumenty wysuwane wobec jego inwestycji. Mam nadzieję, że mieszkańcy oraz władze gminy z Panią burmistrz Jolantą Gudalewską na czele, zachowają się tak jak do tej pory, czyli spokojnie i godziwie, nie ulegną presji i nie wezmą udziału w tej próbie publicznego linczu.

Ubolewam, że praktycznie nie ma prawnych narzędzi, by pociągnąć ludzi odpowiedzialnych za bezprawne wstrzymywanie inwestycji do odpowiedzialności. Dziś kury, jutro świnie, a na końcu hałas i kurz z pola. Jest to naturalna kolej rzeczy przy koncepcji ruchomego horyzontu, który znamy z innych frontów „postępowców”. Dlatego miejmy świadomość, że rolnictwo także stało się kolejną z batalii cywilizacyjnych dzisiejszego świata. W tym miejscu kończę i zadaję pytanie – czy na polskiej wsi jest jeszcze miejsce dla rolników?

PS: Zdjęcie dla zwrócenia waszej uwagi

Jacek Słoma

Źródło: Facebook

Dodaj komentarz