Stowarzyszenie Ruch Miejski Zielona Góra traci jedyny głos w radzie miasta. Nielojalny radny odchodzi ze stowarzyszenia, ale nie zamierza złożyć mandatu.       

                    
Radny Zielonej Góry Paweł Zalewski dostał się do rady miasta z ramienia stowarzyszenia Ruch Miejski Zielona Góra w listopadzie 2019 roku tylko dlatego, że dotychczasowa przedstawicielka Ruchu Miejskiego w ratuszu, radna Anita Kucharska-Dziedzic została posłanką. Był następny na liście z wynikiem prawie dziewięciokrotnie niższym.               

Wielu ludzi, którzy głosowali na kandydatów Ruchu Miejskiego, oddawało swój głos nie na konkretnego człowieka, ale na ideę współdecydowania i współtworzenia miasta przez mieszkańców. Niestety radnego i stowarzyszenie podzieliła sprawa przebiegu przyszłej południowej obwodnicy miasta przez Las Piastowski, czemu stowarzyszenie było ze względów przyrodniczych od początku przeciwne.             

Dziwnym zbiegiem okoliczności radny Ruchu Miejskiego zamiast walczyć w jego imieniu do końca o inny przebieg drogi i głosować przeciwko inwestycji, oddał głos za zamianą gruntów z gminą Świdnica, po to aby cała droga przebiegała w granicach Zielonej Góry. Czym według już byłych kolegów z Ruchu Miejskiego wyraził akceptację dla spornej inwestycji.           

Zachodzi pytanie czy radny kandydując z ramienia  stowarzyszenia może głosować niezgodnie z jego stanowiskiem, przeciwko jego ideałom? To sprawa jego sumienia, ale ponieważ był jedynym przedstawicielem prężnie działającego Ruchu Miejskiego w radzie miasta i odszedł ze stowarzyszenia z powodu braku porozumienia co do wizji jego dalszego działania, czy nie powinien lojalnie wobec wyborców i stowarzyszenia zrzec się mandatu, aby pozostał on w rękach Ruchu Miejskiego, który miałby dalej wpływ na politykę miasta?      

Żadnych wątpliwości co do zachowania się radnego Zalewskiego nie ma posłanka, działaczka Ruchu Miejskiego Anita Kucharska-Dziedzic:              

                 
W momencie kiedy reprezentujemy daną partię, a potem postanawiamy sobie zmienić poglądy i optować za innymi rozwiązaniami niż optuje całe ugrupowanie, które reprezentujemy i na, które ludzie zagłosowali, no to powinniśmy honorowo zdać mandat.     

Tylko czy w dzisiejszych czasach politycy i samorządowcy wiedzą co to honor?                  

Komentarz redakcji: kwestia dotyczy rodzaju mandatu. Mandat wolny (obowiązujący obecnie) po wyborze daje radnemu, posłowi, senatorowi całkowitą swobodę. Nie wiążą go obietnice wyborcze ani lojalność programowa. Nie jest również związany instrukcjami wyborców. Pozostają jedynie apele do sumienia oraz honoru. W polityce, jak widać, są to środki niewystarczające, aby zabezpieczyć interesy wyborców.

Innym rodzajem mandatu, jest właśnie mandat związany. Nakazuje on stosować się do instrukcji wyborców – głosować zgodnie z ustaleniami i obietnicami wyborczymi, a w razie zmiany przynależności organizacyjnej wymusza złożenie mandatu.

Dziwnym trafem, obecnie jest bardzo cicho o tym rozwiązaniu. Powód jest oczywisty. Wybrańcy narodu dobrowolnie nie chcą nałożyć sobie kagańca na swoje hulaszcze życie polityczne. Straciliby możliwość ulegania lobbystom, politycznych transferów oraz handlowania głosowaniami typu „my się wstrzymamy w tym temacie, a wy poprzecie nas w tym”. Musieliby robić to, na co umówili się z wyborcami. Dla współczesnych polityków byłoby to prawdziwą tragedią. Zwłaszcza finansową.

Mandat wolny zyskał uznanie dzięki argumentacji, iż poseł nie powinien kierować się interesami partykularnymi, lecz ogólnonarodowymi. Jest to w pewnym zakresie do przyjęcia dla posłów i senatorów. W zakresie, w jakim instrukcje wyborców nie obejmują interesu ogólnonarodowego. W tym wypadku nie powinno być rozbieżności. Często się jednak zdarza, iż poseł wybierany z ramienia partii, która za najistotniejszą kwestię ogólnonarodową będącą osią racji stanu, uważa na przykład kwestię istnienia państwowej waluty, czyli złotego. Jak powinien glosować poseł, którego przekonają, iż w tej kwestii której nikt nie neguje, iż jest najważniejsza na świecie, korzystniejsze dla Polski byłoby wprowadzenie Euro?

I o to własnie chodzi. Wyborcy są święcie przekonani, że poseł taki powinien głosować za złotówką, albo złożyć mandat i wejść do sejmu z ramienia stronnictwa popierającego Euro. Posełek zaś uzbrojony w mandat wolny, zdradzi swoich wyborców i jeszcze bezczelnie będzie prawił morały i nauki, jak to ratuje ciemny lud przed katastrofą kierując się najwyższymi racjami ogólnonarodowymi.

Od dawna postulujemy wprowadzenie mandatu związanego. Poseł powinien bezwzględnie dochowywać wierności wyborcom, zgodnie z zawartą umową. W kwestiach w umowie nie uwzględnionych, mógłby głosować kierując się swoim sumieniem, wiedzą oraz polską racją stanu.

Jako ciekawostkę, warto wspomnieć o systemie niemieckim, w którym deputowani izby wyższej parlamentu (odpowiednik polskich senatorów) – Bundesratu, posiadają własnie mandaty związane i muszą głosować zgodnie z instrukcjami władz reprezentowanego przez siebie landu. Również w PRLu posłowie mieli mandat związany, o czym mało kto wie, ponieważ nie zdarzył się ani jeden przypadek, aby poseł został pozbawiony mandatu za zerwanie instrukcji wyborczych.

To również poczytywane jest za argument przeciw mandatom związanym („dziedzictwo PRL”), lecz jest to argument fałszywy. Oczywiście komuniści zabezpieczali się w ten sposób przed nielojalnością posłów, ale lojalności oczekują nie tylko komuniści, a poza tym lojalność, jako wartość społeczna, została doceniona dużo wcześniej, aniżeli na świecie pojawili się komuniści, którzy jedynie po swojemu z lojalności uczynili typowo marksistowsko-dialektyczną pałkę głosząc, iż lojalność dla komunizmu jest święta, zaś lojalność dla czegokolwiek innego jest faszyzmem. Ale to wiadomo.

Podsumowując należy stanowczo stwierdzić, iż o ile w przypadku parlamentu formuła mandatu wolnego ma jeszcze jakiekolwiek uzasadnienie, gdyż parlament obraduje o sprawach ogólnonarodowych, o tyle w odniesieniu do radnych samorządowych jest nadużyciem, gdyż ci zawsze obradują o sprawach lokalnych i nie posiadają żadnego usprawiedliwienia dla swych gierek politycznych, zdrad, kłamstw i zaprzaństw. Ponadto, aby zmienić rodzaj mandatu posłów i senatorów, konieczna byłaby zmiana konstytucji, w której rodzaj mandatu jest określony. W przypadku radnych samorządowych wystarczyłaby zwykła ustawa.

Oprac. BC

Obraz Gerd Altmann z Pixabay

Dodaj komentarz