Pomorskie stocznie chylą się ku upadkowi. Ich dyrektorzy, wspierani przez związki zawodowe, szukają dróg wyjścia z kryzysu.
W roku 2018 Stocznia Remontowa Nauta odnotowała stratę rzędu 57,9 mln zł. Strata za rok 2019 osiągnie prawdopodobnie poziom 29,9 mln zł – czytamy w portalu m.trojmiasto.pl. Wierzyciele zadłużonego zakładu zaczynają okazywać także zniecierpliwienie i już w kwietniu przymierzali się do złożenia w sądzie wniosku o upadłość zakładu. Udało się jeszcze wynegocjować z nimi przystąpienie do postępowania układowego. Odwołano także z funkcji wiceprezesa Jana Benscha, powołując na to miejsce Monikę Kozakiewicz.
I związki zawodowe, i parlamentarzyści próbowali kilkakrotnie zainteresować rząd RP losem upadającej stoczni, jednak bez szczególnej odpowiedzi. Adam Liszczewski, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej zadał w liście do premiera Mateusza Morawieckiego trudne pytanie:
– Czy jeszcze istnieje nasz polski państwowy przemysł stoczniowy?
Kolejną stocznią przeżywającą obecnie problemy finansowe jest PGZ Stocznia Wojenna i związki zawodowe działające na jej terenie wysłały list do władz z zapytaniem o przyszłość swojego zakładu pracy.
Jak czytamy w artykule Zdaniem WZZ Pracowników Gospodarki Morskiej, nie ulega wątpliwości, że stocznie potrzebują pomocy państwa a podwykonawcy boją się o swoje pieniądze.
Oprac. ŁC
Na podstawie:
- https://m.trojmiasto.pl/biznes/ Czy-jeszcze-istniej-nasz-polski-panstwowy-przemysl-stoczniowy-n145956.html
- fot. Andrzej Otrębski