Konfederacja dostała pochwałę prosto z Jerozolimy – Bravissimo!

Dziennikarz izraelskiej gazety The Jerusalem Post, Jeremy Sharon, przedstawił żydowskie roszczenia jako uprawnione działania mające odwrócić skutki powojennej nacjonalizacji mienia. Uważa on także, że zgodnie z Deklaracją Terezińską z 2009 roku, którą Polska podpisała, wypłaty z tytułu mienia bezspadkowego zostaną przekazane ocalałym z Holokaustu oraz na edukację o zagładzie Żydów. Sharon obawia się jednak, że na przeszkodzie tym wypłatom stanie Konfederacja, której poświęcił znaczną część swojego artykułu.

Ów sympatyczny młody pan, Jeremy Sharon, zajmuje się (ponoć) eksperckimi analizami. Moim zdaniem jednak, trafniej byłoby powiedzieć, iż zajmuje się mistycznymi dociekaniami na temat antysemityzmu. Jest jednym z wielu kapłanów nowej, żydowskiej religii funkcjonującej pod nazwą „Przedsiębiorstwo holocaust”.

Warto nadmienić, iż nazwę tę ukuł Norman Finkelstein – Amerykanin pochodzenia żydowskiego (The Holocaust Industry. Reflections on the Exploitation of Jewish Suffering). Finkestein napisał również inną książkę – „Wielka hucpa. O pozorowaniu antysemityzmu i fałszowaniu historii” (Beyond Chutzpah. On the Misuse of Anti-Semitism and the Abuse of History)

Zawsze warto powołać się na dr. Finkelsteina, ponieważ jako rodowity, urodzony z żydowskiej matki Żyd (zresztą przedwojennej warszawianki) w sposób detaliczny obnaża obecny ślinotok na cudzą kasę w wykonaniu amerykańskich organizacji żydowskich wspieranych przez władze Izraela.

Ponieważ jest rodowitym Żydem, trochę niezręcznie oskarżać go o antysemityzm. Zatem, chociaż przejechał się niemiłosiernie po swoich zdeprawowanych ziomkach, jest raczej zamilczany, aniżeli głośno krytykowany. Co innego z nami, Polakami. Ja nawet boję się powiedzieć do Żyda „dzień dobry” zamiast „szalom”, bo zaraz będzie mowa nienawiści i antysemityzm.

Zatem wracając do tematu. Swoje analizy (?) Sharon zaczyna szeroko opisując cierpienia i zagładę narodu żydowskiego w czasie II Wojny Światowej oraz wagę podpisanej przez Polskę Deklaracji Terezińskiej obligującej nas do przeznaczenia państwowych pieniedzy z tzw. mienia bezspadkowego na edukację historyczną oraz kultywowanie tradycji Holocaustu.

Narzeka z coraz bardziej narastającym oburzeniem, że Konfederacja zorganizowała wielką kampanię społeczną i zebrała ponad 100 000 podpisów, co zmusza parlament do włączenia projektu ustawy „Stop 447” do agendy posiedzenia Sejmu.

W końcu nasz dzielny analityk stwierdza, że Konfederacja jest antysemicka w mowie, (a zatem z pewnością i w myśli). „Jako przykład takiej retoryki przywołał słowa Grzegorza Brauna o tym, iż „amerykańskie imperium jest politycznym i wojskowym narzędziem żydowskiego szantażu wobec Polski”. [„Antisemitic imagery and sentiment have been widely used in the campaign against property restitution, including by leaders of the Confederation such as Grzegorz Braun who said…” itd].

Analiza analizy. Czy można powiedzieć o ruchu społecznym, który organizuje się wokół działań mających na celu zwiększenie udziału wydawców polskich w rynku gazet i czasopism, że jest antygermański? no z pewnym zdziwieniem uczciwie należy stwierdzić, że tak, jak najbardziej jest. Wiadomo, że wydawcy niemieccy realizują interesy niemieckie, a najlepszą na to metodą jest robienie Polakom wody z mózgu. Zatem myśl o repolonizacji mediów, z definicji musi być antygermańska, biorąc pod uwagę 80%. udziały kapitału niemieckiego w tym rynku.

Ostatnio można zauważyć wzmożenie kampanii społecznej zachęcającej do kupowania polskich produktów, a najlepiej w polskich sklepach, zamiast w hipermarketach i zagranicznych sieciówkach. Sporo mamy wielkopowierzchniowych sklepów francuskich i angielskich. Czy taka kampania nie jest aby anty-francuska i anty-angielska? przecież przez nią, jeśli się powiedzie, Francja i Anglia zarobią o grube miliardy mniej… cóż i tym razem trzeba wziąć to na klatę. Rzeczywiście, kupując w polskich sklepach, zamiast we francuskich, czy angielskich stajemy się nieznośnymi, gospodarczymi nacjonalistami i szowinistami. Jest to ewidentną dyskryminacją narodowościową towarów niepolskich.

Nie jesteśmy co prawda jedyni. Norwedzy od przynajmniej trzydziestu lat prowadzą analogiczna kampanię starając się wspierać rodzimy przemysł i handel, ale czy może nas to tłumaczyć z tych potwornych uczynków? Przy okazji należy przypomnieć przedwojenny polski „antysemityzm” propagowany m.in. przez Romana Dmowskiego, który namawiał do omijania sklepów niepolskich, czyli wówczas zazwyczaj żydowskich i do wspierania przedsiębiorców i handlowców polskich. Potwierdza to nawet sama Anne Appelbaum mówiąc:

„Kupuj polskie!” to jak przedwojenne „nie kupuj u Żyda!”

Zbierając to wszystko razem, czy można powiedzieć, że jesteśmy antysemitami? i to jest właśnie cała sprytna pułapka, którą na nas zastawiono. Na źle zadane pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. W dziedzinie gospodarczej nie być antysemitą, anty niemieckim, anty francuskim czy anty angielskim, to grzech i finansowe samobójstwo. Doświadczyła tego na przykład Hiszpania, która w XVI w. miała tyle złota przywożonego z Ameryki Południowej, że Hiszpanie w ogóle niczego nie musieli wytwarzać sami. Wszystko mogli kupić za granicą. I kupowali, dopóki złoto się nie skończyło. Potem dopiero zrozumieli, czym jest jesień średniowiecza. Cofnęli się, pomimo całego swojego bogactwa, 200 lat w rozwoju i już nigdy nie dogonili uciekającego świata.

Co zaś do antysemityzmu związanego z pochodzeniem etnicznym, czy religijnym, to niech Żydzi w końcu zrozumieją, że takie insynuacje to jawne obelgi dla ich starszych braci w budowaniu własnej państwowości. To od Polaków dostali wszystko, co było niezbędne do budowy nowego państwa Izrael. Od wykształconych elit politycznych, absolwentów przedwojennych polskich uniwersytetów, poprzez inżynierów, lekarzy, prawników, architektów, aż po żołnierzy szkolonych metodą polską. Bez tego wszystkiego Arabowie połknęliby ich tak, jak żaba połyka muchę.

Bez nas, dobrodusznych, szczerych i dobrotliwych Polaków, państwo Izrael nigdy by nie powstało. I tego Żydzi powinni uczyć swoje dzieci w szkołach, zamiast nabijać im głowy sposobami, jak tu zarobić, a się nie narobić.

Jacek Biel

Dodaj komentarz