Sekret sukcesu: modlitwa na początku dnia!!!

Nie zawsze jest możliwe zrobienie wielu rzeczy, ale musimy spróbować zrobić „jedną potrzebną rzecz”.

Czy zdarzyło Ci się kiedyś przeżyć dzień, który wydaje się nigdy nie nadążać? Gdzie gromadzi się dużo rzeczy i nie możesz sobie z tym poradzić? Gdzie kryje się frustracja, brak skupienia, niezadowolenie ze wszystkiego i ze wszystkich?

Tak. Wszyscy tam byliśmy.

Nie twierdzę, że jest to jedyne lub najlepsze wyjaśnienie, które pasuje do sytuacji każdego człowieka, ale przynajmniej mówiąc za siebie, odkryłem, że każdy dzień, który nie zaczyna się od czasu cichej modlitwy, prawie zawsze „idzie źle” w tą drogą. I odwrotnie, kiedy wstaję wystarczająco wcześnie, aby mieć wystarczająco dużo czasu na czytanie Pisma Świętego i część Boskiego Oficjum, reszta dnia może okazać się bardzo trudna, ale nigdy nie jest to „bez torów” i „niemożliwe”.

Św. Tomasz z Akwinu lubi aksjomat: „To, co ostatnie w wykonaniu, jest pierwsze w intencji”. Lub, jak starożytni ujęli to jeszcze bardziej zwięźle: respice finem, „spójrz do końca”. Aksjomat mówi nam, że cokolwiek ostatecznie chcemy osiągnąć, musi być pierwszą rzeczą, o której myślimy i zamierzamy, aby siła tej intencji prowadziła nas przez czasami ogromną liczbę pośrednich kroków między tym, gdzie jesteśmy teraz, a tym, gdzie jesteśmy. mam nadzieję, że przybędę.

Ostatecznym celem całego naszego ludzkiego życia jest spotkanie się twarzą w twarz z Bogiem w niebie, w towarzystwie aniołów i świętych. A osiągnięcie tego celu będzie oznaczać uporządkowanie, harmonizację i integrację niezliczonych pośrednich kroków od tego momentu, aż do ostatniego tchnienia. Aby to zrobić, potrzebujemy nie tylko łaski Bożej (która jest podstawowym wymogiem!), Ale także naszego świadomego , regularnego dążenia do tego celu, aby nasze codzienne działania były spójne i celowe. Mówiąc prościej: jeśli szukamy „sensu w bałaganie”, znajdziemy go tylko wtedy, gdy zobaczymy wszystko, co sub specie aeternitatis, w świetle wieczności, naszego ostatecznego celu.

To właśnie osiąga rozpoczęcie dnia modlitwą: skutecznie ładuje „porządek do końca” na wszystko, co wydarzy się tego dnia; czyni to w obecności Boga, który wszystkim kieruje; i prosi o Jego łaskę, by nadal łączyć niekończący się potok wydarzeń, w tym cierpienia, które przyniesie, z niezmiennym źródłem życia.

Bóg, nasz ostateczny cel, osiąga się poprzez modlitwę, w której dzięki Jego łasce głębiej wchodzimy w tajemnicę ofiarnej miłości, którą wlewa w nas przez chrzest i wszystkie sakramenty. Bez modlitwy moglibyśmy (przynajmniej przez jakiś czas) obiektywnie „mieć” to zjednoczenie z Trójcą Przenajświętszą, ale nie byłoby to miejsce, w którym mieszkamy, atmosfera, którą oddychają nasze myśli i pragnienia. Świadomie wchodząc w to zjednoczenie, czerpiemy od Boga, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych, siłę, by wykonać całą pracę, o którą nas prosi w każdym dniu.

Ogromną pociechę i cel odnajduję w cichym czytaniu słów Pisma Świętego każdego ranka, kiedy powoli przeglądam werset po wersecie przez miesiące, prosząc Pana, aby nauczył mnie tego, co chce, abym usłyszał i jak mogę Mu służyć kochajcie Go, cierpcie dla Niego lepiej niż wcześniej, bardziej niż wcześniej. Odczuwam wielką pociechę i cel w odmawianiu urzędu Najwyższego i asystowaniu, gdy tylko jest to możliwe, przy Najświętszej Ofierze Mszy w tradycyjnym rycie. Te solidne jak skała rzeczywistości są jak „wieczne wzgórza”, o których mówi Biblia: trwałe, stabilne, solidne, coś, nad czym człowiek nie ma kontroli. „Ty cudownie oświecasz od wiecznych pagórków” (Ps 75: 5).

Nie zawsze jest możliwe zrobienie wielu rzeczy, ale musimy starać się zrobić „jedną rzecz, która jest potrzebna”, a mianowicie siedzieć u stóp naszego Pana i zanurzać się w Jego słowach, Jego obecności, na początku każdego dnia.

Autor: Peter Kwaśniewski, teolog tomistyczny, liturgik i kompozytor chórów,

Dodaj komentarz