Kombinacje PiS przy ordynacji wyborczej

Jak czytamy w Rzeczpospolitej

– Jest suflowany pomysł, by zmienić ordynację i wrócić do koncepcji utworzenia 100 okręgów wyborczych do Sejmu. Jest też równolegle pomysł, by zmienić podział administracyjny kraju, tak by ponownie powstało 49 województw – twierdzi nasz informator, który zastrzega, że to tylko jeden z pomysłów, który został „rzucony” jako temat do rozmów…

Obecnie jest 41 okręgów wyborczych, w których wybiera się od 7 do 20 posłów. Po nowym podziale na 100 okręgów, liczba posłów wybieranych w jednym okręgu spadnie do ok. 3-5 posłów na okręg.

W Polsce obowiązuje ordynacja proporcjonalna z algorytmem d`Hondta. Zamysł twórcy algorytmu był taki, żeby liczba mandatów przypadająca poszczególnym partiom była procentowo proporcjonalna do liczby głosów oddanych na daną partię.

Zamysł bardzo dobry, ale algorytm kiepski. Im mniej mandatów w okręgu, tym większe występują odchylenia od faktycznych wyników procentowych zdobytych przez poszczególne partie. Zyskują partie z dużym poparciem, tracą partie z małym poparciem. Ideałem byłby jeden okręg wyborczy obejmujący całą Polskę z 460. mandatami do obsadzenia. Ideałem matematycznym, rzecz jasna. Wtedy odchylenia sięgałyby rzędu 1 – 2 mandaty na cały sejm.

Algorytm d`Hondta polega na tym, że ilość głosów w danym okręgu, które zdobyła dana partia dzieli się kolejno przez liczby całkowite od jednego w górę w ilości odpowiadającej ilości mandatów do podziału w danym okręgu wyborczym. Następnie szereguje się otrzymane wyniki (iloracy), które zdobyły wszystkie partie od największego do najniższego. Mandaty przydzielane są „od góry” w ilości odpowiadającej liczbie mandatów partiom, których ilorazy są największe.

Ponieważ opis słowny jest zagmatwany przedstawiam kilka grafik udowadniających, że nie jest to żadna wielka filozofia, ani wyższa matematyka.

Liczymy hipotetyczny okręg wyborczy – 10-mandatowy, w którym padło 10 000 głosów. Głosy podzieliłem mniej więcej, tak jak podzieliły się w ostatnich (2019) wyborach do parlamentu. Chodzi jedynie o zilustrowanie pewnego mechanizmu, nie zaś o bardzo precyzyjne oblicznia.

Teraz dzielimy otrzymane wyniki przez kolejne liczby, tyle razy, ile jest do podziału mandatów. W naszym przykładzie będą to 3 szybkie obliczenia dla 10., 5. oraz 3. mandatów do podziału w danym okręgu wyborczym.

Teraz porządkujemy otrzymane wyniki od największego do najmniejszego. „Odcinamy” wyniki, które nie biorą udziału w podziale mandatów i otrzymujemy alokację mandatów z tego okręgu do poszczególnych partii.

Bez trudu liczymy teraz, że PiS przy 10. mandatach do podziału otrzymuje 5 mandatów, czyli 50% mandatów, a zdobył 44% głosów. Przy 5 mandatach do podziału otrzymuje 3 mandaty (60% mandatów), a przy 3 mandatach do podziału otrzymuje 2 mandaty, czyli 66,5% mandatów do podziału.

Cóż można powiedzieć na tak obmyślaną taktykę… taktykę, która nie jest nastawiona na pozyskiwanie nowych zwolenników, co przełożyłoby się na kolejne mandaty, ale na manipulacjach okręgami wyborczymi (gerrymanderyzm).

Przy okazji „wycina się” małe, niewygodne, wkurzające partie, i dzieli się torcik na dwóch największych biesiadników… szkoda słów. A może weźcie się Szanowni PiSowcy do uczciwej roboty, zamiast kombinować jak koń pod górę. Ludzie to wszystko widzą i wcale im się nie podoba takie podejście do polityki.

Wiara w to, że jak dobrze namieszacie, to herbatka stanie się słodsza przy tej samej ilości cukru, nie wygląda na zbyt poważną postawę….

Jacek Biel

Dodaj komentarz