Cierpko o Łodzi

Tekst o Łodzi, w odniesieniu do ambitnych planów Stowarzyszenia RKW musi być cierpki. Tekst o Łodzi w odniesieniu do życia społecznego, w ogóle, również musi taki pozostać.

Nie jestem wielkim znawcą socjologiczno-historycznej mapy Łodzi, ale powiedzmy, że pamiętam, bo czynnie uczestniczyłem i wtedy, w życiu łódzkich stowarzyszeń, końcówkę lat 90 – czasy ŁPO, Palki, Kropiwnickiego.

Po 25 latach, atmosfera pozostaje podobna. Kilkanaście mikro-stowarzyszonek funkcjonuje sobie w swoich niszkach, starając się wydębić od coraz mniej licznych, i coraz starszych członków, grosze na czynsz, czy na okolicznościowe znicze i kwiaty.

Pamięć historyczna, celebrowanie ważnych rocznic i uczestnictwo w uroczystych sumach w archikatedrze, to bez wątpienia ważny element życia społecznego, jednak myśl taka się pojawia, że aby przyszłe pokolenia miały co świętować, nasze powinno się czymś wsławić.

Na razie, jesteśmy jedynie niknącymi świadkami przeszłej chwały.

Stowarzyszenie RKW, rozpoczęło działalność, jako rodzaj świeżego oddechu dostarczonego umierającemu człowiekowi – od spontanicznego ruchu, do dobrze zorganizowanego społecznego przedsięwzięcia. Jednak w Łodzi, jak to w Łodzi – jedyną oceną były analizy na „poziomie”, czy to prawda, że Targalski podstępem ukradł, czy wykradł, władzę nad ruchem, i to jest bardzo nie fair, i podejrzane jest to także, zwłaszcza w kontekście kontestowania działań aparatu PiS, który, jak powszechnie w Łodzi wiadomo, jest nieomylny, świątobliwy i, co najistotniejsze, namaszczony do sprawowania niepodzielnej władzy nad patriotyczną Łodzią, więc bez komendy z Centrali, żadnego RKW w Łodzi nie będzie. I nie ma.

Działamy w podziemiu. W drugim obiegu, drugiego obiegu, w którym wszyscy okazują wsparcie i sympatię, ale proszą o dyskrecję, żeby się, broń Boże, nikt z PiS nie dowiedział, bo wtedy to już bez szans byłby taki nieszczęśnik, na karierę w życiu publicznym – anathema sit!

Klimat ten sam, co 25 lat temu. Każdy, kto samodzielnie miałby śmiałość myśleć, a nie daj Boże coś robić, osłabia potencjał polityczny jedynej słusznej, zjednoczonej, prawicowej frakcji łódzkiego społeczeństwa.

I nic to, że po 25 latach realizowania tej najsłuszniejszej ze słusznych linii, jest nadal wielka kupa, podobnie, jak 25 lat temu. Nie jest to żadnym argumentem na rzecz zmiany tej strategii. Dyskutować z takim podejściem nie mam już sił, ani chęci, więc z obowiązku tylko powiem, na czym miałby polegać ten niebezpieczny, marginalizowany i tłumiony wszelkimi sposobami, kolejny nieodpowiedzialny rokosz na prawicy, przeciwko jaśnie oświeconym i namaszczonym przewodnikom zbłąkanych, i nic-nie-potrafiących-samodzielnie, łódzkich, prawicowych owieczek, w wykonaniu Stowarzyszenia RKW, czyli buntownika Targalskiego i jego bezlitosnych siepaczy ładu społecznego.

Otóż, na współczesnym polu walki, najważniejsza jest informacja. Żeby informację pozyskać, albo nadać, musimy dysponować odpowiednio nośnym, czyli dostępnym, nośnikiem. Dlatego tworzymy regionalne portale RKW, jako źródła podstawowej wiedzy obejmujące kariery zawodowe oraz powiązania rodzinne i towarzyskie wszystkich lokalnych notabli, i elit – radnych, władz administracyjnych, sędziów, prokuratorów, czy innych wyróżniających się uczestników życia publicznego.

W sumie, dopóki nie będzie żadnego skandalu, to strona taka będzie zionąć nudą oraz sprawiać wrażenie niepotrzebnej. Dlatego chcieliśmy, żeby każde stowarzyszenie, czy klub (nawet ten od wzajemnej adoracji), mógł się na takim portalu znaleźć.

Z czasem, jak myśleliśmy, portal zacznie żyć własnym życiem – zależy to od ilości informacji, tekstów publicystycznych, zdjęć, filmików z wydarzeń itp.

Ja w swojej naiwności myślałem nawet, że może uda się na tyle zintegrować środowisko łódzkiej prawicy, żeby w praktyce umówić się, i wspólnie wynająć jakiś godniejszy lokal, z biurami, salą konferencyjną, z ładną ubikacją itd. Po prostu wyjść z tych 15, czy 20 zagrzybionych nor, które w sumie i tak kosztują więcej, niż takie wspólnie wynajęte gdzieś piętro. Ale to przecież jest niemożliwe, wiem, tak tylko się rozmarzyłem.

Tymczasem więc, centrum Ziemi Łódzkiej założyliśmy nie w Łodzi, lecz w Aleksandrowie Łódzkim, w którym to mieście, jak się okazało, więcej jest ludzi aktywnych i twórczych, niż w 600-tysięcznej Łodzi. Myślę, że kolejnymi gminami będą Pabianice i Zgierz, a Łódź? cóż, może się kiedyś obudzi.

JB