Adamowicz i jego bezprawie górą, czy też wygra Państwo i Prawo Polskie

Piszę tych kilka spostrzeżeń i uwag, jako bezpośredni świadek wydarzeń z Gdańska w dniu 21. maja 2016. Byłem organizatorem jednego z tych zgromadzeń, które legalnie zostały zgłoszone do władz miasta i przebiegały w sposób legalny, jako kontrmanifestacja do nielegalnej demonstracji KODu i „równiarskich” środowisk LGBT (których razem było raptem około 400 osób)

Poniżej postaram się w punktach przedstawić na jakiej podstawie możemy wnioskować, że Adamowicz i gdańska policja chciała skompromitować państwo polskie i szuka pola do konfrontacji – spróbuję nieco poukładać fakty.

Według mnie wynikałoby to z poniżej wymienionych danych:

1. Biorąc pod uwagę to, co już wcześniej przytaczałem na temat szykowanej w Gdańsku prowokacji przez prezydenta Adamowicza http://stowarzyszenierkw.org/2949-bezprawie-w-gdansku-prowokacja-adamowicza-co-zrobi-wojewoda (złamanie ustawy, pozwolenie na organizowanie jednoczesnych zgromadzeń w tym samym miejscu)

2. Do wcześniejszych „zaniedbań” i „przeoczeń” urzędników (w ten sposób można ukryć każdą planowaną  ustawkę) doszło i to, że nielegalna demonstracja KODu i pederastów zorganizowana została pośrodku placu (Placu Węglowego) a otoczona została z każdej strony przez wcześniej zgłoszone, legalne kontrdemonstracje przeciwników KODu i „równiarzy”. W ten sposób świadomie dopuszczono w tym samym miejscu (Targ Węglowy i okolice) i o tym samym czasie do takiego rozlokowania zwolenników KODu i Parady Równości by byli oni po środku Targu Węglowego a zostali otoczeni zewsząd przez przeciwne im legalne zgromadzenia.

Aż strach pomyśleć, co byłoby gdyby w Gdańsku przybyły rzeczywiście te dziesiątki tysięcy ludzi, które były początkowo zgłoszone, oraz gdyby w tym gąszczu ludzkim doszło do podobnych działań, jak owego „nieznanego sprawcy” z wrocławską niewinnie wybuchającą walizeczką lub nawet gdyby tylko z głośników poczęstowano zebranych odgłosem karabinu maszynowego. Panika wybuchająca na środku placu, bieganie we wszystkie strony, szczególnie w kierunku narodowców lub kibiców zrobiłaby swoje. A przecież mogłaby się zdarzyć i prawdziwa akcja terrorystyczna. Co wtedy zrobiliby policjanci i urzędnicy, którzy rozlokowali zgromadzenia tak fatalnie i wbrew zasadom zarządzania kryzysowego, podejmując decyzję arbitralnie, narzucając nam ją z góry, czyli na własną odpowiedzialność? Być może byłyby po masakrze jakieś dochodzenia i ustalenia i co z tego? Ale na sto procent możemy powiedzieć, że Targowica na pewno wiedziałaby, co z tym fantem dalej zrobić!

Kto osobiście odpowiada za tak nieprofesjonalne decyzje administracyjne? Całe szczęście, że profesjonalniej zachowali się organizatorzy legalnych zgromadzeń i sami uczestnicy, nie dając się wciągnąć w zastawioną pułapkę. Szczęśliwie i dla samych KODziarzy i „równiarzy” – strach jaki na nich padł z powodu kontrmanifestacji spowodował, że było ich tylko 1/3 tego, co w zeszłym roku. Niemniej nawet w tej grupce kilkusetosobowej i na tym placu, otoczeni z różnych stron, odgrodzeni barierkami i tak, i tak byliby w niemałym kłopocie, gdyby wybuchła jakakolwiek panika.

„Jak wiadomo” – policja w sposób oczywisty powiązana jest z władzami samorządowymi w sposób formalny i nieformalny. Może w porozumieniu z „władzą” miasta zrobić to, czy owo. To zupełna … oczywistość. Czy w Gdańsku jest inaczej? Gdańsk i Wrocław tak jakoś pozostają w rączkach PO się i w ich rączętach te miasta się obracają.

A te teraz „policyjne” sprawy też „tak jakoś” się w Gdańsku i we Wrocławiu nam darzą.

3. Otóż owa „bezstronna” policja dopuściła się na samym końcu „uroczystości” niczym nieuzasadnionego zaatakowania kilkudziesięcioosobowej grupy – daleko, daleko od policji  oddalonej, stojącej na przystanku tramwajowym, pozostałości z kontrdemonstracji – pozostałości oddalonej o około 300 metrów od tamtej demonstracji kodowsko-pederastycznej, która była już skierowana w zupełnie inne miejsce. W dodatku nikt ze stojących na przystanku tramwajowym ani nie zmierzał w stronę kordonu policjantów, którzy zabezpieczali tamto zgromadzenie, ani tym bardziej nikt nie szturmował samych KODziarzy i zwolenników „równości” znajdowali się oni bowiem za kordonem policjantów,  przemieszczając się jeszcze dalej za tym kordonem na plac kończący ich przemarsz..

4. Jak zeznają świadkowie – pośród uczestników kontrdemonstracji nie tylko, że byli policyjni tajniacy poprzebierani za kibiców (to dopuszczalna forma inwigilacji), ale co najgorsze właśnie to ci „przebierańcy” rzucili w stronę swoich mundurowych kolegów butelkami i kamieniami (czyli za zadanie mieli sprowokować zachowania chuligańskie u innych osób poprzez danie przykładu jak mają łamać prawo) . Co to oznacza dla nas? Otóż to świadczy, że w dalszym ciągu w gdańskiej policji stosuje się metody znane z Marszów Niepodległości

Tylko, że jeśli tak jest w Gdańsku to jakie mamy gwarancje, że nie jest tak i w innych miastach, n.p. we Wrocławiu (śmierć Igora na komisariacie?, walizeczka w autobusie?) )

A jak doszło do dekonspiracji kibiców-agentów? Najpierw zgromadzeni odkryli, że pośród nich znajdują się jacyś dziwni, poprzebierani, nieznani innym, „kibice”, gdy z ich strony w stronę policji poleciały kamienie, pozostali zgromadzeni zwrócili się przeciwko prowokatorom i wskazali ich obecnym na miejscu mediom, oraz zbliżającym się formacjom policyjnym – wtedy zagrożeni z wielu stron policyjni prowokatorzy zaczęli wyciągać swe policyjne blachy.

W ten sposób, dzięki Bogu i dzięki przytomnej reakcji obywateli, doszło do spalenia na panewce przygotowywanej przez Adamowicza i robionej na zamówienie prowokacji.

5. Dodatkowym elementem układanki były obecne na wyznaczonym miejscu policyjne kamery, które udawały media „profesjonalne” i przygotowywały filmowy materiał a gdyby takowy się udał zapewne Naród byłby później bombardowany spreparowanymi materiałami w telewizji i w radiu. Z takim jednym zdekonspirowanym zespołem udającym stację telewizyjną, zespołem agent dziennikarz, agent kamerzysta plus agent dzwiękowiec sam miałem wątpliwą przyjemność rozmawiać – agent dziennikarz, gdy został zdekonspirowany nie zaprzeczał. Nie potrafił też ukryć swych policyjnych nawyków. Widać tę „ekipę” na niektórych zdjęciach z zatrzymania Marysi Kołakowskiej – filmowali tę akcję i zapewne inne też.

6. Na koniec doszła nowa informacja, którą tu zacytuję, za Anną Kołakowską – radną PiS miasta Gdańsk oraz matką Marysi Kołakowskiej. Otóż Anna Kołakowska przyłapała na kłamstwach dziennikarza TVP Info. Kłamstwa byłego dziennikarza Super Stacji a obecnie gdańskiego dziennikarza „Dobrej Zmiany TVP Info” są bardzo charakterystyczne i robione jak na zamówienie. Według mnie te kłamstwa są najoczywistszą  ustawką. Dziennikarz mówi to, co Adamowicz i gdańska policja chcieliby by zostało przekazane do świadomości społecznej. Jest to strasznie nachalne bowiem obraz z filmującej kamery zaprzecza całkowicie słowom komentatora – kolejnego prowokatora w tym łańcuchu ustawki Adamowicza, gdańskiej policji i gdańskich mediów.

Informację podaną przez Panią Anne Kołakowską o kłamstwach TVP Gdańsk, opublikowaliśmy tu: http://stowarzyszenierkw.org/2952-tvp-gdansk-w-ustawce-klamstwa-tvp-info-o-wydarzeniach-w-gdansku

Oto jej treść: „Szanowni Państwo. Przesyłam Państwu film TV Gdańsk wyemitowany w TVP Info. Porównanie obrazu z treścią jest szokujące. Co innego widać na filmie , a co innego mówi komentator. Komentator mówi, że w stronę policji rzucane są kamienie, butelki i kostka brukowa (której w tym miejscu w ogóle  nie ma), a na obrazie widzimy sporą grupę ludzi spokojnie cofających się przed nacierającymi oddziałami ZOMO. Co więcej nie widać żadnych przedmiotów rzekomi rzucanych i leżących po upadku na ulicy. Zapędził się tak daleko, że na końcu materiału powiedział o rzucaniu pałkami (nie wiem co to miałoby być) w policję. Kłamstwem jest też to, ze po drodze manifestanci bili się z policją, bo przeszliśmy w to miejsce ul. Marynarki Polskiej gdzie nie było żadnej policji. W pewnym momencie komentator mówi (min 3,21) „tutaj można dostać kamieniami, które lecą w kierunku policji” ale żadnych lecących  kamieni nie widać. Dalej mówi o tym, ze policja ruszyła do akcji ale w ślad za nimi ruszyli narodowcy rzucając kamieniami, „cegłami chodnikowymi”. Oczywiści nic takiego z filmu nie wynika, a wręcz przeciwnie widać ludzi cofających się przed napierającymi ZOMO. W czwartej minucie mówi, że w stronę policji lecą granaty hukowe, a na obrazie widzimy jak policjancie rzucają w demonstrantów świecą dymną czy gazową, a ktoś ją kopną w drugą stronę. Jednak komentator mówi wyraźnie „rzucone przez narodowców”. Mówi tez o człowieku zatrzymanym przez funkcjonariuszy, który” rzucił kostką chodnikową”- tylko skąd on to wie, że właśnie za to zatrzymano tego człowieka? Co więcej gdyby demonstranci rzucali w policję kamieniami tzw. torakami to policja zostałaby nimi zasypana, ba akurat tego materiału nie brakowało. Niczego takiego jednak na filmie, a przede wszystkim na ulicy nie widać. Na filmie ani razu nie widać lecących czy leżących na ulicy kamieni. Czego jednak można spodziewać się po dziennikarzu, który zanim trafił do TVP pracował w Super Stacji?

Pozdrawiam z nadzieją, że zechcecie Państwo pokazać i napisać prawdę o ludziach, którzy mieli odwagę zatrzymać paradę dewiantów i w dużej mierze im się to udało.”

Na koniec – sprawa wydarzeń w Gdańsku wymaga bardzo gruntownego  p a ń s t w o w e g o   dochodzenia, które musi objąć:

1. Urzędników (nie chcą jak dotąd ujawnić terminów w jakich złożone zostały do urzędu zawiadomienia o zgromadzeniach a wszystko wskazuje na to, że KODowcy i Parada Równości zgłosiły później swe zgromadzenia i owe zgromadzenia nie powinny się w ogóle odbyć).

2. Policji, która nie tylko nieprawidłowo zabezpieczyła początkowy dla demonstracji Targ Węglowy, na którym w środku cyklonu zebrani byli KODowcy i „równiarze” a otoczeni byli z każdej strony przez zgromadzenia, które były zwołane przeciwko nim, ale dochodzenie powinno objąć nielegalne działanie prowokatorów policyjnych, które w stronę interweniujących policjantów mundurowych rzucali kamienie i butelki. Poza tym dochodzenie powinno wyjaśnić dlaczego zostali brutalnie zaatakowani ludzie zgromadzeni i oczekujący na przystanku tramwajowym, o 300 metrów oddaleni od kończących swój marsz innych demonstrantów. Po co rzucono się na Marysie Kołakowską i czy przypadkiem działania policji nie są skierowane tak by Anna Kołakowska była w wyniku zmowy policyjnej i prowokacji pozbawiona mandatu radnej.

3. Działanie „otoczki” do szykowanej prowokacji – usłużnych mediów, dziennikarzy na wynajem, legitymowania ludzi podczas legalnej demonstracji (ale nie tych biorących udział w demonstracji KODu i „równiarzy”), znalezienie wśród uczestników kogoś z plecakiem wypakowanym materiałami pirotechnicznymi (film na ten temat też ukazał się usłużnie w mediach lecz jakoś kamera nie potrafiła pokazać „sprawcy”.

Po wydarzeniach we Wrocławiu, a teraz po nie udanej na szczęście prowokacji w Gdańsku, czas ukręcić łeb antypaństwowym i destabilizującym Polskę działaniom, w których rola samorządów i policji musi być klarownie wyjaśniona. Bezprawne działania policji muszą być wreszcie ukrócone w zarodku.

Być może jakieś tajne ośrodki władzy, struktur powodujących nielojalne zachowania policji –  z czym mamy do czynienia od początku zmiany rządu – byłyby bardziej powściągliwe w swych działaniach, gdyby od samego początku wywaleni zostali ze służby z wielkim hukiem ci policjanci, którzy podczas ostatnich ośmiu lat wielokrotnie, podczas różnych demonstracji i zgromadzeń, dopuszczali się łamania prawa, wydawali w tej materii stosowne rozkazy i zgadzali się na wykonywanie tych rozkazów. Przecież w resorcie musiały zachować się te rozkazy, policjanci musieli być gdzieś szkoleni, powinni być znani dowódcy i wykonawcy tych niekonstytucyjnych rozkazów!

Jakoś o ich wydaleniu z policji, urzędów, instytucji nie ma mowy! Kompletna cisza!

Aby uzdrowić sytuację w Polsce, aby wykonywane były reformy, aby Dobra Zmiana nastąpiła nie tylko na szczeblu centralnym lecz i lokalnie w Polsce wojewódzkiej, powiatowej i gminnej, należy zlikwidować dwuwładzę – nie może być tak, że rząd robi swoje a samorządy swoje. Należy i wystarczy powtórzyć wybory samorządowe! Z samorządem powiązane bowiem są bardzo mocno sprawy lokalnego funkcjonowania państwa. Ale tu dochodzi też do zastanawiającej ciszy! Gdy powtórzy się wybory samorządowe ileż zgniłych kompromisów nie będzie musiało być już zawieranych! Tymczasem i tu jest cisza!

Mimo świetnych notowań rządu, mimo że Prezydent RP wprost określił wybory samorządowe 2014 roku, jako sfałszowane, nie mówi się nic o konieczności powtórzenia tych wyborów. Kartką wyborczą moglibyśmy uciąć tę sytuację dwuwładzy w Polsce. Niestety – cisza!

I ta cisza – wokół tylu spraw fundamentalnych – nam, zwykłym obywatelom i wyborcom, coraz bardziej dzwoni w uszach!

Marcin Dybowski