96-letnia sekretarka ze Stutthofu przed sądem dla… nieletnich


Była sekretarka komendanta niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Stutthof, Irmgard Dicksen, choć dzisiaj już 96-letnia, nie uniknie jednak odpowiedzialności za grzechy młodości z czasów II wojny światowej. Wszystko za sprawą precedensowego wyroku sądu w Monachium w sprawie jednego ze strażników niemieckiego obozu zagłady w Sobiborze Johna Demjaniuka, który dziesięć lat temu został skazany na pięć lat więzienia pomimo braku dowodów jego osobistej odpowiedzialności za likwidację więźniów. Sąd przyjął jego współudział w ludobójstwie jako oczywisty poprzez sam fakt służby w obozie zagłady. Trudno bowiem było, biorąc pod uwagę skalę popełnionych tam zbrodni, o tym co się dzieje nie wiedzieć.           

Tak właśnie broniła się Irmgard Dicksen, przesłuchiwana blisko siedemdziesiąt lat temu. Pomimo tego, że ludzie ginęli w komorach gazowych tuż obok jej miejsca pracy oraz miała wgląd we wszystkie dokumenty dotyczące działania obozu, podobno o zbrodniczych praktykach i eksterminacji więzionych nic nie wiedziała. Po wyroku sądu w Monachium, taka taktyka obrony nie przejdzie. Co ciekawe proces dotyczący pomocnictwa Irmgard Dicksen w zbrodniach popełnionych przez nazistów w obozie Stutthof, po trwającym kilka lat śledztwie, odbędzie się przed sądem dla nieletnich, bowiem zgodnie z niemieckim prawem 18-letnia w 1943 roku Irmgard Dicksen, wówczas kiedy rozpoczęła pracę jako sekretarka i stenotypistka w obozie Stutthof, do momentu jej zakończenia w 1945 roku, nie ukończyła 21 lat, czyli nie była jeszcze pełnoletnia. Rozprawa przed niemieckim sądem w Itzehoe jest zaplanowana na koniec września tego roku, po ponad 76 latach od dramatycznych zdarzeń, a akt oskarżenia obejmuje zarzuty współudziału w zabójstwach czy ich usiłowaniu dotyczące ok. 11 tys. osób.         

Ściganie zbrodni wojennych po tylu latach, ze względu na wiek czy stan zdrowia sprawców nie zawsze jest możliwe. Udało się to w przypadku byłego strażnika obozu Stutthof, 93-letniego w 2020 roku Bruno D. skazanego przez sąd w Hamburgu za współudział w zabójstwie ponad 5 tys. osób. Co prawda wyrok dwa lata więzienia i to w zawieszeniu za pomocnictwo w zagładzie ze względu na młody wówczas wiek oskarżonego można raczej odbierać w kategoriach bardzo symbolicznego, ale jednak sprawiedliwości stało się zadość. Tego samego nie można już powiedzieć w przypadku innego sumiennego pracownika obozu Stutthof w sprawie, którego również było prowadzone żmudne śledztwo. Chodzi o członka SS strażnika Johanna R., który z powodu mocno zaawansowanego wieku jak i choroby uniemożliwiającej udział w procesie, po prostu uniknął odpowiedzialności za współudział w zabójstwie w latach 1942-1944 kilkuset więźniów.        

Dla przypomnienia niemiecki obóz koncentracyjny Stutthof położony niedaleko Gdańska był najdłużej działającym takim miejscem w czasie II wojny światowej na terenach okupowanych przez hitlerowskie Niemcy. Tuż po rozpoczęciu działań wojennych uwięziono w nim pierwsze osoby niewygodne dla zapędów III Rzeszy podboju całej Europy. Byli to przedstawiciele gdańskiej Polonii, elity polskiej inteligencji, działacze polityczni czy katoliccy księża. Według szacunków w okresie od 2 września 1939 do 9 maja 1945 w tragicznych warunkach nastawionych na wyniszczenie więźniów, przetrzymywano łącznie ponad 110 tys. osób, głównie Polaków i Żydów, a liczba ofiar niedożywienia i związanych z tym chorób, pracy ponad siły oraz fizycznego znęcania się służb nad więźniami sięga ok. 65 tys. osób.       

             
Więcej o śledztwie IPN dotyczącym zbrodni w niemieckim obozie Stutthof na stronie: https://dzieje.pl/aktualnosci/ipn-podjal-sledztwo-ws-zbrodni-nazistowskich-w-obozie-stutthof

Opracowanie BC 


Źródło:   

Dodaj komentarz