Tradycyjnie popierają go reprezentanci opcji rosyjskiej, ale znacznie więcej jest ofiar operacji dezinformacyjnych Rosji, która przekonała wielu, że Białorusi grozi inwazja rosyjska, jeśli zabraknie niezależnego Łukaszenki.
Tymczasem żadna interwencja wojskowa Putina nie grozi – z dwóch powodów. Byłaby zbyt kosztowna i po prostu niepotrzebna. Rosja kontroluje bowiem wojsko białoruskie. Może zatem posłużyć się nim, jeśli Łukaszenka nie będzie wykonywał poleceń. Pozostanie Łukaszenki oznacza powolny rozkład i śmierć Białorusi, aż w końcu wymarły kraj i tak dostanie się całkowicie w ręce Rosji.
Obalenie dyktatury otwiera natomiast okres rywalizacji między opcją rosyjską i prozachodnią. Fakt, że oficjalni konkurenci Łukaszenki – Babaryka, Capkało i Cichanowski – są związani z Rosją, ma być argumentem na rzecz poparcia dla dyktatora.
Zgodnie z tą logiką, nie należało popierać Solidarności, bo na jej czele stał agent „Bolek”, tylko wspomóc Jaruzelskiego. Na szczęście taką postawę zajmowała tylko najbardziej prymitywna część agentury. Gdy dynamika ruchu jest duża i ma on charakter masowy, pojawiają się nowi przywódcy, już niekontrolowani przez służby własne czy obce.
Agentura w kierownictwie, jak „Bolek” z innymi TW, nie może realizować swych zadań, jeżeli ruch przekroczy granice sterowalności, gdyż oddolny nacisk i kontrola są za silne. Dlatego w naszym interesie jest trwanie i nasilanie się oporu na Białorusi, obalenie troglodyty i wejście w nową fazę rywalizacji na tym terenie z Rosją i jej agenturą, która z pewnością potrwa kilka lat.