W wieku 99 lat zmarł mecenas Apolinary Zdzisław Żurawski – nestor bydgoskiej palestry

Fot. Jacek Nowacki

Córki i syn mecenasa Żurawskiego poinformowali dzisiaj, że ich  ukochany Tata nie żyje. Wyrazy współczucie przekazała rodzinie zmarłego dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej. „Pan Mecenas pozostanie w naszej pamięci jako człowiek, który kochał swój zawód, salę sądową, rolę wykładowcy. W swojej długoletniej praktyce zawsze odwoływał się do istoty zawodu, przypominając, iż „ADVOKATUS” oznacza „przywoływany do pomocy”. Odznaczony został medalami: Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego, Wojewody oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski,  za zaangażowanie i wiedzę przekazywaną przez trzydzieści lat pokoleniom aplikantów adwokackich – odznaczeniem adwokatura zasłużonym” – napisała mecenas Justyna Mazur.

Za dwa miesiące mecenas Żurawski skończyłby 100 lat. Mimo sędziwego wieku i rozmaitych schorzeń nie tracił z oczu tego, co dzieje się w Bydgoszczy – jego rodzinnym mieście  i w Ojczyźnie. Miał doskonałą pamięć.  

Msza św. żałobna odprawiona zostanie w kościele pw. św. Apostołów Piotra i Pawła przy placu Wolności w Bydgoszczy  6 czerwca o godz. 10.00. Tego samego dnia o godz. 12.45  odbędzie się pogrzeb na cmentarzu parafii NSPJ przy ulicy Ludwikowo.

Za: bydgoszcz24.pl

W 2012 roku śp. mecenas Żurawski udzielił dla portalu bydgoszcz24.pl wywiadu-rzeki, który przeprowadziła Ewa Starosta. Został opublikowany w trzech częściach: W więzieniu warunki były bajeczneUratowała mnie ubecka legitymacja Ciągle walczyłem ze sfabrykowanymi zarzutami. Poniżej wybrałem kilka fragmentów z tego wywiadu, urodzonego w 1920 roku i całe życie związanego z Bydgoszczą niezwykłego człowieka:

  • W 1938 roku ukończyłem Państwowe Gimnazjum Klasyczne w Bydgoszczy. To była doskonała szkoła.W 1957 roku odbył się pierwszy zjazd absolwentów Państwowego Gimnazjum Klasycznego. Okazało się, że większość to prawnicy, lekarze i duchowni. Wojny i okupacji nie przeżyła połowa kolegów z mojej klasy.
  • okres okupacji – najpierw w Bydgoszczy na przymusowych robotach w zakładach kolejowych. Po kilku miesiącach uciekłem do Warszawy, wstąpiłem do Związku Walki Zbrojnej i zostałem kurierem. Dostałem fałszywe dokumenty i jako Janusz Makowski, fikcyjny pracownik Deutsche Ostbahn, rozwoziłem bibułę, nie zapominając przy tej okazji o przywożeniu żywności
  • W 1942 roku zostałem zadenuncjowany – nawet wiem, przez kogo – i w kamienicy przy ul. Różanej w Warszawie, gdzie wtedy mieszkałem, w dniu 13 czerwca czekało na mnie gestapo. Chciałem uciec. Śmignąłem przez podwórze, ale się potknąłem i mnie dopadli.Byłem wtedy bardzo wysportowany. Zdobyłem w 1939 roku wicemistrzostwo Bydgoszczy w deblu tenisa stołowego.Przyjąłem strategię, żeby udawać spekulanta.W rezultacie tej mistyfikacji zostałem skazany na pięć lat więzienia.Karę odbywałem najpierw w Toruniu, potem w Koronowie. Koło 20 stycznia 1945 roku nagle nas wyprowadzają, tworzą grupy dwustuosobowe i każą iść. Tęga zima, 27 stopni mrozu, głęboki śnieg, a my idziemy nie wiadomo dokąd. Udało nam się z kolegą uciec.
  • W maju 1945 roku nawiązałem kontakt z bydgoskim podziemiem. Formalnie AK była rozwiązana, ale struktury działały. Stasiu Nowicki – szef Wydziału Bezpieczeństwa Armii Krajowej w obwodzie bydgoskim – stwierdził, że powinniśmy mieć swoich ludzi w więzieniach. W tamtym czasie AK przeprowadziła na terenie Polski kilka udanych akcji oswobadzania więźniów politycznych. Liczono się z tym, że najgroźniejsi polityczni zostaną przewiezieni z więzień narażonych na ataki. Zgłosiłem się do Koronowa, bo znałem to więzienie od środka. Przeprowadzono ze mną rozmowę i przyjęto do pracy. Zostałem funkcjonariuszem więziennym.
  • Pracowałem więc i studiowałem drugi rok prawa na UMK, ale w listopadzie 1946 roku aresztowali mnie funkcjonariusze UB i NKWD jako podejrzanego o przynależność do AK lub NSZ.
  • Gestapowcy obchodzili się ze mną bezpardonowo, popychali, czasem dostawałem na odlew ręką po głowie albo byłem pchnięty na ścianę, ale nie mogę tego nazwać torturami.
  • Przez ubeków byłem przesłuchiwany wyłącznie w nocy, całymi godzinami, przetrzymywany w karcerze w wodzie po kostki, torturowany.To bydło było. Po pięciu miesiącach przesłuchań na Poniatowskiego, w kwietniu 1947 roku, uznali, że nie są w stanie udowodnić mi współpracy z podziemiem i zostałem oskarżony z art. 18 dekretu z 1946 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa. Na Poniatowskiego nie tylko byłem torturowany. Nie miałem żadnego kontaktu ze światem. Nie było spacerów, widzeń, listów. A miałem kilkumiesięcznego synka. Nie wiedziałem, jak żona sobie radzi
  • Zostałem oskarżony, że nie powiadomiłem zwierzchników o tym, że ludzie, z którymi się spotkałem, działają w podziemiu. Wówczas przeniesiono mnie z Poniatowskiego na Wały Jagiellońskie. Zapadł wyrok uniewinniający i 19 lipca 1947 roku zostałem wypuszczony z aresztu.
  • Do dzisiaj nie mogę przeboleć straszliwej krzywdy, jaką zadano wówczas mojemu przyjacielowi, Stasiowi Nowickiemu.Był jednym z najzdolniejszych studentów uniwerku poznańskiego, w 1939 roku skończył drugi rok prawa. W soboty i niedziele udzielał korepetycji synowi prezydenta Barciszewskiego, a ten z wdzięczności odwoził go do Poznania. Staś poznał wówczas generała Władysława Sikorskiego, bo Barciszewski zajeżdżał po drodze do jego dworku w Parchaniu. To dlatego był w czasie okupacji najbardziej tutaj zaufaną osobą dla Londynu i odgrywał czołową rolę w podziemiu. 4 sierpnia 1945 roku został skazany na karę śmierci. Przeczytam uzasadnienie wyroku: Ustalono, że oskarżony jako pracownik Delegatury Rządu Londyńskiego w okręgu Pomorze nie zaprzestał działalności od połowy lutego 1945 roku do chwili zatrzymania, tj. 7 maja 1945 roku. Sześć lat Stasiu przesiedział we Wronkach, więzienie go zniszczyło.
  • Wiem, że Panu Mecenasowi leżą na sercu sprawy Kościoła. Czy udzielał Pan pomocy prawnej osobom duchownym? – Zajmowałem się sprawami majątkowymi, podatkowymi, a także karnymi. Pomagałem m.in.: Ks. biskup Nowak, ks. proboszcz superior Sieńko, ks. prałat dr Wiśniewski, ks. prałat dr Małecki, ks. kanonik dr Janiszewski, ks. prałat Majchrzak, ks. proboszcz Kaczmarek (z Inowrocławia), ks. wikariusz Osiński, ss. Klaryski od Wieczystej Adoracji, ss. Karmelitanki Bose.
  • Znany jest Pan Mecenas w Bydgoszczy ze swoich wieloletnich starań o postawienia pomnika Mariana Rejewskiego. – W Bydgoszczy, gdzie urodził się i kilkadziesiąt lat mieszkał Marian Rejewski, po jedenastu latach usilnych zabiegów, mamy jego pomniczek.
  • Dlaczego nie udało się przekonać decydentów o potrzebie postawienia godnego pomnika? – Przykro to powiedzieć, ale nie popierał tego zamiaru Radosław Sikorski, wówczas wiceminister spraw zagranicznych. Uważał, że najlepszą formą uhonorowania Rejewskiego będzie powieszenie tablicy pamiątkowej na murach I LO.

(JUM)

Dodaj komentarz