Pisząc te słowa w piątek, nie wiem jeszcze, jak zakończyła się niedzielna konfrontacja z Łukaszenką i czy stała się katalizatorem przełomu. Z punktu widzenia Rosji przesunięcie Łukaszenki na drugi plan i następnie jego ciche usunięcie jest wyjściem optymalnym.
Utworzenie rządu prorosyjskiego Babaryki, partii prorosyjskiej i uformowanie fasadowej demokracji byłoby tylko powtórzeniem sytuacji z 1990 roku w Europie Środkowej. Taki rząd byłby sterowany z Moskwy, ale kasę na utrzymanie Białorusi i reformy dałaby Unia. Dla nas zabawa w demokrację też byłaby korzystna, gdyż powstałyby warunki do tworzenia obozu prozachodniego, a walka z Rosją toczyłaby się w warunkach w miarę cywilizowanych, czyli bez masowych represji. Co nie oznacza oczywiście braku seryjnego samobójcy czy punktowych aresztowań pod jakimkolwiek pretekstem.
Proces wypychania wpływów rosyjskich byłby długi, ale w miarę rosnących związków gospodarczych z Zachodem, w tym z Polską, następowałoby przyspieszenie aż do decydującego starcia w momencie załamania się Rosji. Demokracja fasadowa to dla Moskwy koszt całej operacji. Oczywiście Tarakan chce oszukać Putina i zwleka z porozumieniem z Babaryką, gdyż myśli, że protesty wygasną. Babaryka zaś stawia warunek – wycofanie się uzurpatora. Jak kończą ci, którzy oszukują Putina, wiemy. Na razie Rosja szantażuje Tarakana pomocą finansową, ale przyjdzie czas na inne środki, gdyż przedłużanie kryzysu katastrofalnie oddziałuje na społeczeństwo rosyjskie. Przyszły obóz prozachodni konsoliduje się wokół Cichanouskiej, która uzyskuje status polityka międzynarodowo uznawanego. Dlatego Rosja wyklucza ją z przygotowanej operacji zastąpienia Tarakana i dlatego Polska powinna Cichanouskiej udzielić wszelkiej pomocy.
Jerzy Targalski