Co nas drażni, co oburza w PIS i Zjednoczonej Prawicy?

fot. Pixabay Peggy_Marco

Tekst powstał w trakcie kampanii wyborczej

Zacięta walka będzie trwała do końca, bo – w zależności od zamawiającego sondaże – różnice między oboma kandydatami są na poziomie błędu statystycznego. Chciałoby się powiedzieć, że sztaby dwoją się i troją, aby pomóc swemu pretendentowi, ale… taki sztab posiada chyba jedynie Trzaskowski.

Pan Prezydent Andrzej Duda wydaje się walczyć sam, nie widać wokół niego znanych, wspierających go twarzy. I może ktoś powiedzieć, że chodzi o to aby nie utożsamiano Prezydenta z rządzącym obozem PiS-u, ale prawda leży chyba zgoła gdzieś indziej. Odnieść niekiedy można wrażenie, że PiS-owi nie zależy na reelekcji Prezydenta Dudy!

Ale może to i lepiej, że wokół Prezydenta nie widać znanych, poselskich twarzy, bo… jeszcze „chlapną” coś nieodpowiedniego! Ale z kolei wcześniej nieznana – skądinąd bardzo atrakcyjna – twarz Pani Jolanty Turczynowicz-Kieryłło, niespełna miesięcznej szefowej kampanii, nastręczyła jedynie kłopotów sztabowi Prezydenta i konieczności kłopotliwych tłumaczeń. A że był to „człowiek Gowina”, to żadne tłumaczenie! Bo kto dopuścił do tego, kto pozwolił na panoszenie się Gowina i żenujący spektakl z niepewnością wyborów 10 maja do ostatniej chwili (odbędą się? – nie odbędą?), a w konsekwencji tłumaczenia się Sasina (a właściwie, to jedynie unikania odpowiedzi!) z niemal 70 mln przeznaczonych na wydrukowane niepotrzebne karty wyborcze?!

A wszystko to idzie na konto Prezydenta Dudy! Kolejna osoba od Gowina – minister Emilewicz, też dała popis: wystąpiła na zakończenie mszy na Jasnej Górze przed Cudownym Obrazem z niepotrzebną agitacją. I niech nikt nie mówi, że nie była to agitacja, a jedynie wystąpienie przy okazji święta przedsiębiorców! To bardzo zniesmacza, a wcale nie musi pomóc w wyborach, bo zniechęcić może osoby niezdecydowane! I jeszcze żałosne tłumaczenie: gdybym wiedziała, że będzie taki rezonans, to dwa razy bym się zastanowiła! Halo, czy sztab wyborczy Dudy myśli racjonalnie?

A gdzie jest w sztabie Prezydenta Dudy osoba odpowiadająca za kampanię internetową? Takim był pięć lat temu Szefernaker, młodzi wyborcy murem stanęli za „Nowym Rozdaniem”, a teraz Prezydent utracił elektorat młodych (21-30 lat), bo zaniedbano ten niezwykle ważny kanał informacji! Ale skoro – swego czasu młode – Szefernakery, Kalety, Ozdoby, poszły w ministry, to i robią swoje kariery, a zastąpić ich nie ma kim, albo… się nie chce…

W następnej kolejności „sypania piasku” w tryby kampanii dodać trzeba całkowity „odlot” posłów i posłanek Prawa i Sprawiedliwości w kwestiach ludzkiej przyzwoitości! To zarozumialstwo, pycha i arogancja: „palec” Lichockiej, pogarda Czarnka („oni nie są równi normalnym ludziom:”) i innej posłanki PiS (lekarki!) na którejś z komisji na widok siedzącej naprzeciw posłanki ze Śląska – Rosy („muszę założyć maseczkę, bo Pani ze Śląska”), wysyłanie nauczycieli na truskawki przez Ardanowskiego, nie specjalnie wiarygodna sprawa maseczek i respiratorów od Szumowskiego, urażona duma po utracie fotela Marszałka Senatu przez Karczewskiego, jego niewyjaśnione płatne dyżury oraz żałosny lans – „oddelegowanie się” do pracy w szpitalu (na okładce „Sieci” w pełnym, „epidemicznym” rynsztunku!) i niemal natychmiastowe pójście na kwarantannę… I tak można by długo, z pozoru drobne sprawy mnożą się i mnożą…

A kiedy ktoś (niekoniecznie przeciwnik polityczny) zwróci uwagę na – przynajmniej – niestosowność zachowań, to natychmiastowe jest mówienie o manipulacji wypowiedzią, straszenie prokuraturą, z czego najczęściej i tak nic nie wynika, albo narzekanie na nieuczciwą walkę polityczną.

No bo właśnie, co charakterystyczne dla PiS, to wieczne narzekanie i lament. Tam, gdzie trzeba być agresywnym (ale nie chamskim!), to tylko „płacz” do mediów, niemal – cytując klasyka – „Niemcy mnie biją”!

Bo oto parę przykładów: popychany przez Lenca (PO) Leśniak (PiS), jak kłoda padający na korytarz sejmowy Suski, jak rzekł, powalony… „chwytem zapaśniczym” (sic!). Przy okazji – Suski nie wykluczał złożenia zawiadomienia do prokuratury, a Szczerba w trybie cywilnym o zniesławienie, oczywiście do niczego nie doszło. I jeszcze z ostatniego okresu: Kaleta ocenił, że Nitras naruszył jego nietykalność cielesną, będąc „fizycznie zaatakowanym”. „Jadąc” kabarecistą Andrzejem Poniedzielskim można rzec, że Nitras dokonał „cielesnego naruszenia prywatności w wybranych miejscach”. Czyli, rzeczywiście – to już niemal kabaret, a PiS znów z pretensjami, oburzaniem się, żalami na Twitterze… Ot! Zabawa dorosłych bądź co bądź ludzi w piaskownicy.

PiS nie potrafi „rozbroić” różnego rodzaju niezręcznych sytuacji, zamiast wykorzystać je do umiejętnego ataku na przeciwnika! Na pewne, owszem, agresywne incydenty, PiS-owcy reagują jedynie „świętym oburzeniem”! Wiele jest w internecie komentarzy, jak postępować po tego typu akcjach i nie ja jestem od tego jak doradzić! Brak w rządzącej partii – nazwijmy ją – „grupy szybkiego reagowania” czyli kilku inteligentnych osób, które przy różnego rodzaju kontrowersyjnych wydarzeniach nie pozwalają swojemu delikwentowi pozostawić go samemu sobie, aby nie chlapał byle co do mediów, narażając na ośmieszenie i siebie i partię! Ale natychmiast braliby go „na bok”, oczekiwali szczerego wyjaśnienia, instruowaliby co ma mówić, słowem – „rozbrajają bombę”!

Ale jak można mówić o takiej partyjnej solidarności , skoro członkowie partii sami sobie są wrogami? Nie „rozbrojono” sprawy nieszczęsnego (to dowód, że mężczyzna nie myśli głową!) Pięty, bo nie chciano! Lepiej było pozbyć się go z szeregów, a już z pewnością w ponownym niedopuszczeniu go na listy „pomogli” koledzy z listy wyborczej z jego okręgu!

Brak w szeregach PiS-u swego rodzaju inteligentnego cynika, który podczas dyskusji w mediach zneutralizuje rozmówcę z przeciwnego obozu (bądź wrogiego dziennikarza), lekką ironią wykpi, ośmieszy, który w żartobliwy i finezyjny sposób, celną ripostą „zastrzeliłby” przeciwnika. Brak osoby, mającej dystans do siebie, potrafiącej zażartować i z siebie, ale trafnym bon motem „uderzyć” w rozmówcę tak, aby temu zabrakło języka w gębie i oczywiście, aby „zabolało”!

Mistrzami w tego typu rozgrywkach słownych byli wszak swego czasu Miller czy Oleksy, a obecnie próbuje im nieco dorównać Czarzasty. Ale to przecież ekipa nie z naszej bajki, a po prawicy to może jedynie Cymański radzi sobie w taki sposób z „niesfornymi” dziennikarzami i przeciwnikami politycznymi. Ale jego coś ostatnio mało widać w mediach… Bo wulgarny język platformersów przy konsumpcji ośmiorniczek, to zgoła coś innego! Zaś PiS-owcy potrafią jedynie ze śmiertelną powagą obrażać się o byle co!

Jak da się zauważyć prawdziwa wojna podczas kampanii wyborczej nie toczy się z obozem Trzaskowskiego, ale we własnym i to często na szczeblu wojewódzkim, powiatowym, gminnym! Mając na uwadze śląskie podwórko: żenujący jest spektakl o stołek dyrektorki szpitala w Sosnowcu – faworyta Malikowej traci fotel na rzecz faworyty Tobiszowskiego/Chełstowskiego. „A lud roboczy wytrzeszcza oczy”, widzi to wszystko i dziwi się – gdzie tu zwieranie szeregów celem reelekcji Dudy?

Niech zakończy się wreszcie ten przedłużający się maraton wyborczy, niech ponownie „Duda zostanie Dudą”, czego mu życzę z całego serca! Ale nie wierzę, że wówczas zapanuje spokój w obozie władzy. Bo dopiero wtedy rozpoczną się „dożynki” (dorzynanie), konsumowanie sukcesu i rozliczanie: to ja (moi ludzie) zrobiłem więcej – Nie to ja (moi ludzie) rozwiesiłem więcej banerów/plakatów, rozdałem więcej ulotek, odbyłem więcej spotkań. To mnie (moim ludziom) należą się wyższe apanaże, miejsca w radach nadzorczych, atrakcyjne etaty – Nie, to mnie się należy – Panie Prezesie… to ja, nie on!

Bo tak jak można było rozszyfrować ongiś skróty PSL (Posady Swoim Ludziom) czy SLD (Swoim Ludziom Dobrze), tak niestety nie inaczej jest z PiS – Posady ino Swoim!

Jak ci który dom rozpirzy, to pamiętaj – ten najbliż(ej)y” – mawiała moja babcia. Albowiem jest nie tajemnicą, że prawdziwa „wojenka” toczy się wewnątrz obozu władzy, wśród posłów są podjazdowe wojny, koterie, grupy interesów, boje o dostęp do oka (np. być jak najbliżej na pl. Piłsudskiego 10 kwietnia, furda dystans społeczny i maseczki, byle Prezes widział!) czy ucha „Naczelnika” (zdjąć z pierwszego miejsca piosenkę Kazika, bo Prezesowi nie spodoba się jej tekst!).

Chciałabym być złym prorokiem, ale coś czuję, że po wyborach PiS-owcy skoczą sobie do gardeł i… partia władzy nie doczeka trzeciej kadencji! Już Gowin obiecuje Terleckiemu (za jego słowa – „świr” o synu), że porozmawia z nim (ma się bać?)…13 lipca czyli dzień po wyborach. Choć Gowin ma swoje „za uszami”, to kto jak kto, ale Terlecki winien powstrzymać się od takich zwrotów – sam wygląda jak menel, a i hippisowska przeszłość „Psa” winna odbijać mu się halucynogenną czkawką! Mowa była o Gowinie, a za chwilę do ataku mogą ruszyć – na razie dziwnie spokojni – „ziobryści”, aby poszerzyć swoje wpływy! Posłowie Zjednoczonej (chyba tylko z nazwy!) Prawicy to już „tłuste koty”, którym – z nielicznymi wyjątkami – już się nie chce, a jeśli coś się chce, to umieszczać członków swych rodzin na lukratywnych posadach w spółkach Skarbu Państwa (w komentarzach internetowych mowa np. m. in. o Sobolewskim i jego rodzinie!).

Po wyborach – trzymajmy mocno kciuki! – wygranych przez Prezydenta Dudę, w obliczu gnijącej degrengolady w Zjednoczonej Prawicy, owszem, widziałabym szansę na uzdrowienie życia politycznego po prawej stronie. Prezydent Duda nie będzie miał już nic do stracenia, dość upokorzeń (m.in. casus Kurskiego) i winien zacząć tworzyć swą partię prezydencką. Partię złożoną z nowych, nieprzesiąkniętych politykierstwem ludzi, wiernych, ideowych. Ale… gdzie takich znaleźć? Tacy są, ale, co zrobić, aby nie zostali zmarginalizowani i wchłonięci przez dotychczasowe „tłuste koty” PiS-owe, które od kilku kadencji znalazły sobie wygodny sposób na życie.

Oto przykład jednego z posłów ze śląskiego podwórka: na przełomie wieków uciekł z rozpadającego się AWS-owskiego statku, znalazł szalupę w postaci Przymierza Prawicy i gdy powstał nowy solidny projekt – Prawo i Sprawiedliwość, ten dokonał abordażu i przeskoczył na ten nowy, porządny statek czyli… przeszedł „na gotowe”! Z powodzeniem, bo ponownie został posłem. Ale kiedy po przedwczesnych wyborach w 2007 roku statek zaczął dryfować (ale nie tonął, o nie!), ten obraził się, bo utracił ministerialny mostek! A więc znów skok na inną szalupę, celem przeczekania – tym razem pod nazwą „Polska XXI”, przekształcone w „Polska Plus” (czy ktoś jeszcze pamięta takie „szalupy”?). A ze znanych postaci był tam też i Sellin! A kiedy doszło do katastrofy smoleńskiej, to ów samolot – nomen omen – dosłownie spadł im z nieba! Bo w obliczu straszliwej tragedii trzeba się jednoczyć, prawda? Któż by pomyślał, że to kolejna wolta owego „marynarza”?

Stąd też ryzyko jest takie, że nawet przy ewentualnych, szlachetnych zamiarach stworzenia czegoś solidnego (partia prezydencka), znajdą się co bardziej cwani „marynarze”, przeskakując z tonącego PiS-u (oby nie!) na kolejną szalupę (pod „obiecującymi” nazwami, np. „W jedności siła” czy „Wspólne zwycięstwo”) celem przeczekania, przyjdą na gotowe do nowej partii i czapką zakryją uczciwych, ideowych „majtków”! A to pod byle pretekstem doprowadzą do skreślenia ich z listy członków, a to zniechęcą, albo zmarginalizują! Sposobem na to „wędrowanie” byłaby dwukadencyjność posłów lub wybory w okręgach jednomandatowych. Albo – i to jest dopiero marzenie! – możliwość wcześniejszego odwołania posłów przez wyborców. Ale to już czyste science fiction, toteż pora kończyć… I oby takim political fiction było moje czarnowidztwo w kwestii rozpadu Zjednoczonej Prawicy, zaś zwycięstwo Andrzeja Dudy oby było prawdziwym, realnym dowodem jej siły i jedności!

Porządna i Stanowcza

Dodaj komentarz