SOR gorzowskiego szpitala pracuje ostatkiem sił

,,Nasi ratownicy medyczni, lekarze i pielęgniarki stracili już resztki sił, ale nadal są w pracy(…) – Szef naszego SORu w ciągu ostatnich dni i nocy spał zaledwie kilka godzin, nasi ratownicy, pielęgniarki i lekarze także są na skraju wyczerpania”.          

Lokalne wieści dla przerażonych rozprzestrzeniającą się z niesłychaną prędkością zarazą (głównie medialną), o możliwości skorzystania z systemu opieki zdrowotnej raczej do budujących nie należą. Co prawda w weekendy ilość zakażonych cudownie opada, ale od poniedziałku kiedy pracownicy służb sanitarnych po dniach wolnych od wymazywania przystępują znowu z wielkim oddaniem do testowania społeczeństwa (chyba na akord), okazuje się, że padł kolejny rekord, a wielu pozytywnych nieszczęśliwców, którzy niewiele wiedzą o istocie funkcjonowania wirusa czy możliwości diagnostycznej testów PCR wpada w niepotrzebną panikę.           

Nie służy to zarówno ich zdrowiu, bo wirus bardzo chętnie wykorzysta osłabienie odporności zestresowanego organizmu do multiplikacji, jak i systemowi ochrony zdrowia, bo obywatel z tym rzekomym wyrokiem niechybnej śmierci lub kiedy ze strachu mu się naprawdę pogorszy, będzie próbował ze wszelkich sił dostać się do najbliższych, najczęściej już zakorkowanych przez jemu podobnych, placówek zdrowia.           

Szczęśliwcy wolni chwilowo od wirusa lub ci, których jeszcze nie przymuszono do przeprowadzenia testu, co jest oczywiście tylko kwestią czasu, też mają pod górkę. Placówki POZ zgodnie z maksymą – po pierwsze nie szkodzić, zabarykadowały się tak skutecznie przed ewentualnymi nosicielami zarazy XXI wieku, oczywiście w imię dbania o zdrowie pozostałych pacjentów, że uzyskanie podstawowej pomocy medycznej często graniczy z cudem.           

Pozostaje ostatnia deska ratunku, czyli SOR najbliższego szpitala. I tu robi się gorąco. Po inwazji obywateli pozostawionych bez opieki medycznej na szpitalne oddziały ratunkowe doszło już do tego, że jeden z przeciążonych lubuskich szpitali zaapelował w mediach społecznościowych do lokalnych mieszkańców o powstrzymanie się … od nieuzasadnionych wizyt.         

Jak donosi portal gazetalubuska.pl wiceprezes Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Robert Surowiec zamieścił na Facebooku błagalny wpis do mieszkańców miasta aby nie utrudniali z powodu błahych spraw ratowania naprawdę zagrożonego zdrowia i życia pacjentów: ,,(…) jeżeli Wasz przypadek nie wymaga natychmiastowej interwencji lekarskiej – pomyślcie o innym rozwiązaniu, być może SOR nie jest konieczny”. Cały wpis na stronie:                      
https://www.facebook.com/400457710470343/posts/dramatyczny-apel-do-gorzowian-i-os%C3%B3b-przybywaj%C4%85cych-na-szpitalny-oddzia%C5%82-ratunko/1049076502275124/

Zachodzi tylko pytanie czy ten dramatyczny apel do gorzowian w obronie ledwie żyjącej kadry medycznej SOR gorzowskiego szpitala nie powinien być przypadkiem skierowany do innego adresata? Kto ponosi winę za to, że na oddziale ratunkowym pojawiają się nagminnie osoby z niegroźnym dla ich życia pospolitym przeziębieniem albo z prośbą o wypisanie recepty?    

Okazuje się jak czytamy w portalu gazetalubuska.pl, że takie lub podobne przypadki stanowią aż … 1/3 wszystkich zgłoszeń, a jest to spowodowane znacznie utrudnionym kontaktem z lekarzami rodzinnymi z powodu rozsiewania przez rząd wirusa strachu, który co ciekawe dopadł nie tylko niewyedukowane w tej materii społeczeństwo, ale nawet środowisko medyczne.        

Apel wiceprezesa gorzowskiej lecznicy: ,,Do szpitala powinny trafiać osoby, których stan zdrowia naprawdę tego wymaga”, powinien być skierowany głównie do rządzących. Jak przestaną wyłapywać zdrowych i podkładać bez przerwy do tego już niebezpiecznie buzującego koronawirusowego ognia, to być może uda nam się w wywołanym przez nich pożarze całkiem nie spalić.    

Opracowanie BC 
Źródło:     

https://youtu.be/orFvL7QzArk

Dodaj komentarz