Tysiące usuniętych filmów i dziesiątki zamkniętych kanałów to bilans początkowej fazy operacji przeprowadzonej przez platformę You Tube. Technologiczny gigant pod pretekstem walki z mową nienawiści, „białą supremacją”, dyskryminacją i rasizmem zastosował niespotykaną do tej pory formę cenzury, doprowadzając do usunięcia ogromnej ilości materiału autorstwa twórców zaliczanych przez administratorów do grona konserwatywnej prawicy. Liberalne media przyklaskują walce wytoczonej „neonazistom” i „fanatykom”, a twórcy… bezskutecznie protestują.
5 czerwca 2019 nastąpiła zmiana w regulaminie YouTube, mająca – w myśl jej autorów – jeszcze bardziej ograniczyć mowę nienawiści i dyskryminację, uderzyć w poglądy wyrażające wyższość danej kultury, religii czy idei oraz przeciwdziałać treściom promującym przemoc. Polityka serwisu obrała kurs na cenzurowanie takich treści już w 2017 roku, dzisiaj jednak jesteśmy świadkami jej gwałtownego przyspieszenia.
„You Tube ogłosiło plan usunięcia tysięcy filmów i kanałów popierających neonazim, białą supremację i inne fanatyczne ideologie (…) serwis nie wymienił nazwy żadnego z twórców, jednak we środę niezliczona ilość skrajnie prawicowych kanałów zgłosiła zażalenia, że ich treści zostają usuwane lub pozbawione reklam” – pisze New York Times.
Cenzura, demonetyzacja, promocja alternatywy
W celu opracowania nowych wytycznych You Tube zawiązało współpracę z „ekspertami zajmującymi się problemem przemocy w sieci, ekstremizmem, supremacją, prawami obywatela i wolnością słowa”. Problem w tym, że serwis w swojej działalności stosuje taktykę przystającą bardziej do instytucji reprezentującej system totalitarny, niż platformę do nieskrępowanej wymiany myśli, idei i poglądów. We wpisie na swoim oficjalnym blogu You Tube przyznaje się do celowego ingerowania w proces promocji, wyświetlania czy popularności danych treści. „W 2017 roku wprowadziliśmy mocniejsze stanowisko wobec filmów z zawartością suprematystyczną, włączając w to limitowanie systemu polecania, ograniczając możliwość komentowania czy dzielenia się danym materiałem. To przyczyniło się znacznie do spadku wyświetleń (średnio o 80 proc.)”. Szefowie YouTube nie zatrzymuję się jednak tylko na idei „białej supremacji”.
„Dzisiaj obieramy kolejny krok na drodze walki z mową nienawiści poprzez zakazanie wyświetlania filmów, które sugerują, że jedna grupa jest wyższa nad inną, by usprawiedliwić dyskryminację, segregację czy wykluczenie wynikające z wieku, płci społeczno-kulturowej, rasy, podziału kastowego, religii, orientacji seksualnej czy statusu weterana” – czytamy. Co ciekawe, jako przykład takich filmów podano treści zawierające promocję ideologii nazistowskiej. Retorycznym wydaje się pytanie czy w przyszłości otrzymamy także jednakowe potępienie treści propagujących komunizm.
Blokowanie kontentu to nie jedyny sposób w walce o „nowe lepsze jutro” internetowej przestrzeni. Na masową skalę postanowiono bowiem także ograniczyć rekomendacje filmów o „wątpliwym” podłożu naukowym. W skład tej grupy wchodzą zarówno materiały dotyczące alternatywnych sposobów leczenia groźnych chorób, jak i teorie o płaskiej ziemi. YT chwali się spadkiem oglądalności tych treści w USA o 50 proc. Ostatnim sposobem ograniczania rozprzestrzeniania się niewygodnych dla YT treści jest nowy system monetyzacji materiałów. „Podejrzani twórcy” będą mieli ograniczone możliwości korzystania z programów partnerskich, a ich materiały będą charakteryzować się mniejszym potencjałem reklamowym. W ostateczności zostaną oni całkowicie pozbawieni prawa do zarabiania na swoich materiałach. Co innego twórcy promujący treści zgodne z polityką platformy. Będą oni nagradzani większymi zasięgami czy lepszymi warunkami podczas zawiązywania współpracy z programem partnerskim. „Przede wszystkim, chcemy, by nasze systemy monetyzacji nagradzały zaufanych twórców, którzy dodają You Tube’owi wartości” – czytamy na blogu.
Co zniknie?
Mniejsza o metody. Najistotniejsze jest to, w jakim kierunku zostanie skierowane ostrze „sprawiedliwości dziejowej”. A tutaj nie mamy żadnych wątpliwości – czytając definicję terminu supremacji, dochodzimy do wniosku, że na cenzurowanym może znaleźć się absolutnie wszystko oparte na zasadzie podległości. Supremacja służąca do dyskryminacji ze względu na wiek? Oznacza to, że film przedstawiający dziadka strofującego swojego wnuczka także zostanie uznany za szkodliwy? Ale tak na poważnie. Obawy dotyczące przyszłości YouTube’a są jak najbardziej uzasadnione. Słysząc przepełnione progresywną nowomową argumenty, widzimy, dokąd zmierza polityka największego serwisu z filmami w internecie. Pod pretekstem walki ze szkodliwymi treściami zniknie cała masa materiałów niezgodnych z „wartościami” prezentowanymi przez kierownictwo You Tube. I to zniknie ot tak, z dnia na dzień, bez ostrzeżenia, bez podania konkretnej przyczyny.
Minął etap wieszczenia burzy ze zbierających się nad głowami czarnych chmur. Dzisiaj pierwsze krople zwiastujące nawałnicę właśnie spadły pod nasze stopy. Z kanału PCh24TV zniknął film „Krucjata Młodych przeciwko homoseksualnej propagandzie”. Ciekawe gdzie administratorzy serwisu dopatrzyli się treści dyskryminujących inne osoby? Ciężko jednak podejrzewać YT o obiektywizm w tej sprawie, skoro z okazji „miesiąca dumy” (ang. pride month) przedstawiał swoje logo w tęczowych barwach.
Sprawa dotyka całego świata – w tym naszych przyjaciół z Estonii. Z „jutubowego” kanału Objektiiv zniknęły takie nagrania jak „Tęsknota za marksizmem kulturowym?”, „Focus: Nazistowska histeria przeciwko koalicji już niszczy wizerunek Estonii” czy „Komentarz tygodnia: homoideologia kosztuje 250 tys. euro rocznie. I to z pieniędzy podatników!”. W Stanach Zjednoczonych na celownik zostały wzięte najpopularniejsze kanały o profilu prawicowo-konserwatywnym, szczególnie mocno oberwało się Steve Crowderowi, prowadzącemu internetowy talk-show. Już jakiś czas temu z internetu całkowicie zniknął też Alex Jones ze swoim InfoWars. W wielkiej Brytanii nałożono ograniczenia na kanał Paul Joseph Watson. Tysiącom podobnych twórców grozi potencjalne zamknięcie ust.
Koniec wolnych mediów?
Szefowie mediów społecznościowych otrzymali władzę nad debatą mającą niespotykany do tej pory rozmiar i zasięg. Konieczność moderacji tego dialogu zdaje się im jednak wymykać spod kontroli, z czym próbują walczyć za pomocą coraz nowocześniejszych technologii. Stojący za tą polityką ludzie dalecy są jednak od obiektywizmu, posiadają jasną i określoną wizję świata. Problem polega na tym, że zarówno wizja, jak i sposób ich działania oparty jest o idee, które potrafią w imię „lepszego jutra” odwołać się do najbardziej drastycznych metod. Idee te bowiem nie bazują na stałym i niezmiennym systemie wyższych wartości, określającym pewne zachowania jako „zawsze złe”. Jeżeli bowiem na drodze do świetlanej przyszłości stoi nam jedna osoba, to cóż stoi na przeszkodzie, by się jej pozbyć? Jest to niebywale kusząca propozycja. I wydaje się, że przedstawiciele świata mediów społecznościowych dali się jej omamić już dawno temu.
Piotr Relich