KURATOR B. NOWAK: BRONIĘ DZIECI W SZKOŁACH PRZED IDEOLOGIĄ GENDER I BĘDĘ TO ROBIĆ. NIC Z TEJ DROGI NIE JEST W STANIE MNIE ZAWRÓCIĆ – 30% alb0 L

Z całą pewnością będę, tak jak do tej pory, działała przeciwko niszczeniu dzieci przez ideologię gender. Nic mnie nie powstrzyma. To, że Zachód jej uległ, nie oznacza, że my mamy do tego tematu podchodzić niewolniczo i że mamy się na to zgadzać. Jeśli chcemy mieć zdrową tkankę naszego społeczeństwa, nie możemy ulegać kłamliwym ideologiom. Jesteśmy na ostatniej prostej, w ostatnim momencie, kiedy musimy stanąć w prawdzie i powiedzieć: „Nie! My się na to nie zgadzamy!”. Musimy zacząć mocno bronić naszych wartości i wycofać się z tego całego obłędu – akcentowała Barbara Nowak, Małopolska Kurator Oświaty, w rozmowie z portalem Radia Maryja.

***

Portal radiomaryja.pl: Ze strony mediów, szczególnie „Gazety Wyborczej”, padają pod Pani adresem różnego rodzaju zarzuty. Nie są to działania podejmowane wyłącznie w ostatnich tygodniach, ale trwają już od dłuższego czasu. Jak sama Pani mówi, został uruchomiony przemysł nienawiści oparty na kłamstwach i szykanach. Czy mogłaby Pani odnieść się do tych medialnych ataków, które wymierzone są nie tylko w Panią, ale i w Pani rodzinę? 

Małopolska Kurator Oświaty Barbara Nowak: Dopóki to są ataki na mnie – trudno. Jestem osobą publiczną i pomawianie mnie jest prowadzone od dawna. Natomiast niepokoi mnie, że w tej chwili media, przede wszystkim „Gazeta Wyborcza”, włączają w spiralę nienawiści całą moją rodzinę. Większość informacji, które podają, są kłamliwe. Oczywiście nie wszystkie, ale większość. Zarzuca mi się na przykład, że mieszkam zupełnie gdzie indziej niż mój mąż, czyli że zostawiłam swojego męża. A tymczasem w trakcie naszych wspólnych 38 lat życia nie zdarzyło nam się, abyśmy mieszkali osobno. Zawsze mieszkamy razem. Nie mamy pojęcia, skąd takie pomysły rodzą się komuś w głowie. To także ataki na moją córkę i wnuczkę. Są również ponawiane ataki, że to ja wychowuję wnuczkę, bo córka nie zajmuje się dzieckiem – to obrzydliwe kłamstwo, nigdy tak nie było.

Pojawiają się także inne „informacje”, a mianowicie, że mój mąż zupełnie bezprawnie zamieszkuje w mieszkaniu służbowym, w jakichś luksusach za śmiesznie niski czynsz, a tym samym powodujemy, że dzieci mają dłużej lekcje, co jest absolutnie nieprawdą. Mieszkanie służbowe, takie samo jak w bardzo wielu szkołach, budowane było nie z klasy, ale jako mieszkanie służbowe. Mieszkanie przerobione na klasę, niewielką zresztą, na pewno nie poprawiłoby komfortu pracy tej szkoły. Wydłużone lekcje do godz. 16.00-17.00 spowodowane są tym, że jest jedna sala gimnastyczna. Chociaż w tej samej szkole jest jeszcze siłownia, to nie rozładowuje to zapotrzebowania na więcej sal gimnastycznych. Podczas gdy zajęcia z w-f jeszcze trwają, w wielu salach lekcyjnych lekcje się zakończyły i stoją puste. Kwota czynszu tak naprawdę też jest dwukrotnie wyższa, niż podana przez dziennikarkę do wiadomości publicznej.

Tych ataków przeżywam w tej chwili coraz więcej. Myślę, że jest to spowodowane moimi ostatnimi wystąpieniami o ideologii gender, które zostały nagłośnione. Nie żałuję tych wystąpień. Absolutnie!

W jaki sposób przejawiają się te ataki? Chodzi tu tylko o nagonkę w mediach, czy szykany wobec Pani wykraczają poza ten krąg?  

To są takie sytuacje, jak np. wykrzykiwanie za mną na ulicy. Dziś szłam do tramwaju i dwóch mężczyzn pokrzykiwało, że „bardzo mnie nie lubią, bardzo, bardzo!”. Zdarza się, że na mój widok ktoś staje, krzyczy ordynarne słowa, padają wyzwiska typu „homofob”, czasem pluje. Nie jest to miłe, ale dopóki dotyczy to tylko mnie, to przyjmuję to ze spokojem, z całą świadomością, że ci ludzie ulegają propagandzie lewicowych mediów, która ze mnie czyni potwora. Tacy są po prostu ludzie i ta spirala nienawiści nakręcona przez redaktorki z „Gazety Wyborczej” i TVN – zbiera swoje owoce. Bardzo się martwię, że ostrze tej nienawiści dotyka w tej chwili moich córek, męża i mojej wnuczki. Kilka dni temu pod moim oknem, bo przecież redaktor „Gazety Wyborczej” ujawniła mój adres, urządzono krzykliwą demonstrację, podczas której puszczano jakieś nagrania. Cóż zrobić. Tak po prostu jest.

Chciałabym zwrócić uwagę, że nigdy w swoich wystąpieniach nie obrażam ludzi, nikogo nie atakuję, przeciwko nikomu nie szczuję. Wyrażam tylko krytykę ideologii gender, deprawacją dzieci. Z kolei ta druga strona, która mówi, że operuje „językiem miłości”, nawołuje do kochania każdego zwierzątka, każdego korniczka, każdego motylka – nie szanuje tak naprawdę człowieka. Nie szanuje człowieka jeszcze nienarodzonego, ale nie szanuje też człowieka, który funkcjonuje, żyje, pracuje i który – tak jak ja – z całą pewnością nie zamierza występować czynnie w jakikolwiek sposób przeciwko tamtej grupie.

Bronię dzieci w szkołach przed ideologią gender i będę to robić. Nic mnie nie powstrzyma, bo jest to ideologia, która niszczy psychicznie i fizycznie dzieci, a ja na to pozwolić nie mogę. Nie tylko dlatego, że jestem kuratorem, nauczycielem. Jestem również matką, która kocha swoje dzieci i kocha każde dziecko. Z całą pewnością będę, tak jak do tej pory działała. Nic z tej drogi nie jest w stanie mnie zawrócić. Diagnozuję sytuację groźną dla naszych dzieci, dla polskiego społeczeństwa, funkcjonowania narodu i państwa. Mam obowiązek mówić prawdę. W swoim działaniu jestem uczciwa.

Jeżeli ktokolwiek chce podjąć ze mną dyskusję, ja ją podejmuję. Jednak tym, którzy obrzucają mnie błotem, nie zależy na merytorycznej dyskusji, codziennie dostaję do kuratorium telefony i e-maile (jest tego ogromnie dużo) napisane obrzydliwym językiem, pełne wulgaryzmów, pełne nienawiści, życzeń tego, co ma spotkać mnie, moją rodzinę. To, co jeszcze mnie przeraża – czasem nie jest to kwestia ludzi nieznanych. Są również sytuacje, jak chociażby działalność jednego z panów profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego podpisanego z imienia i nazwiska. Potwierdziłam, że faktycznie jest to ta osoba, która wysyła do mnie – z częstotliwością nawet kilka razy dziennie – bardzo, bardzo obraźliwe teksty, pełnie nienawiści, życzeń tego, jak mam skończyć z pełnieniem funkcji.

Jak walczyć z tą medialną manipulacją, która uderza w osoby stanowczo sprzeciwiające się rozpowszechnianiu ideologii gender, jak właśnie Pani? Jesteśmy w stanie odkłamywać fałszywe, wymyślone przez dziennikarzy informacje, które są podawane za prawdziwe? Czy jest to możliwe, patrząc jakimi środkami i siłami dysponuje tamta strona?

Samodzielnie nie da się zwalczyć medialnych manipulacji. Samemu można jedynie je znosić, ewentualnie cierpieć. Obecne Prawo prasowe nie pozwala na to, by poszkodowany człowiek faktycznie mógł się obronić. Zwłaszcza w ostatnich twittach redaktorzy „Gazety Wyborczej” zarzucali mi, że nie prostowałam podawanych przez nich informacji. Tu trzeba pokazać, jak wygląda cała sytuacja.

A jak wygląda? „Gazeta Wyborcza” pisze, że nie chce Pani rozmawiać o faktach.

Dostaję pytania z „Gazety Wyborczej” np. o godz. 10.00 rano z informacją, że pilnie potrzeba odpowiedzi. Jednak Prawo prasowe mówi, że mam 14 dni na odpowiedź. Jeżeli nawet odpowiedziałabym na drugi dzień, to często okazuje się, że to byłoby za późno, bo redaktor, który o godz. 10.00 przysyła mi pytania – kilka godzin później pisze artykuł i go publikuje, wcale nie czekając na moje odpowiedzi. Zawiera informację w swoim artykule, że ja się „nie ustosunkowałam do pytań”. Najwyraźniej, pada komentarz, że nie mam nic do powiedzenia, jestem osobą, która nic nie wie, bo nie potrafi odpowiedzieć, albo lekceważę sobie Prawo prasowe czy redaktora.

Równocześnie publikuje się informacje niesprawdzone, najczęściej absolutnie kłamliwe na mój temat, każe się komentować osobom krytycznie lub wręcz wrogo nastawionych do mnie i już cała spirala nienawiści jest nakręcana, bo kolejne osoby, na podstawie podanych fałszywych informacji przez dziennikarza, oceniają mnie, odsądzają od czci i wiary. Nikt nie jest zainteresowany i nie czeka na to, by poznać prawdę. Prawda „nie jest ciekawa”. Ważne jest to, co redaktor wcześniej jako tezę umieścił. Co z tego, że ja napiszę swoją wypowiedź we właściwym czasie – nikt jej już nie umieszcza. Istotne jest to, żeby natychmiast coś powiedzieć, natychmiast rozliczyć się ze mną w ten sposób, że kompletnie dowolnie, ale niezgodnie że stanem faktycznym  kreuje się moją postać i moje czyny.

W tych samych mediach głośno mówi się także o niejasnościach wokół Pani służbowego wyjazdu do Japonii.

Bardzo nagłaśniany wyjazd do Japonii odbył się na zaproszenie strony japońskiej. To zupełnie legalny mój wyjazd, zaakceptowany przez wojewodę małopolskiego. Redaktor, która nie rozróżnia szkół publicznych od niepublicznych, podała, że załatwiłam wyjazd uczniom ze szkoły niepublicznej. Nigdy takiej informacji nie podałam. Są również domysły, ile kosztowała moja podróż. Podawana jest kwota 30 tys. zł. To informacja nieprawdziwa, bo 30 tys. dotyczy trzech osób, a nie jednej. Kuratorzy poprzednich kadencji podpisywali umowy zagraniczne o wymianie uczniów i nauczycieli, bardzo ich za to chwalono. Niestety w tym dziennikarstwie, z którym ja mam do czynienia, nie chodzi o prawdę. Chodzi o to, żeby wzbudzić wobec mnie nienawiść. Nikt się nie zastanawia nad celami podróży. Nikt nie mówi o efektach  porozumienia. Wszyscy wiedzą, że, od czasu reformy gimnazjalnej ogromne rzesze nauczycieli (i nie tylko) wyjeżdżają za granicę na wymiany międzynarodowe, korzystają z bardzo kosztownych grantów – to wszystko zawsze było powodem do dumy, do wielkiej radości. Dzięki porozumieniu, które podpisałam z konsulem generalnym Japonii, w tej chwili do polskich szkół i z polskich szkół wzajemnie będą wyjeżdżać uczniowie. Wiadomo, że na początku jest to mniejsza grupa, potem coraz liczniejsza, ale jest to porozumienie podpisane na całą Małopolskę. Raptem okazuje się, że ja „zrobiłam coś okropnie złego”, że „nie wolno mi było tego zrobić”. Usłyszałam, że nie jestem od tego, żeby kreować politykę zagraniczną. Co mam zrobić w chwili, gdy mam kolejne zaproszenia w uznaniu mojej działalności od strony serbskiej, z Niemiec oraz zapowiedź zaproszenia na Węgry po moich rozmowach z konsul tego kraju? Jest potrzeba, aby się spotykać, wymieniać doświadczeniami, ale okazuje się, że dla ludzi, którzy mówią o sobie, że są ogromnie nowocześni, że stawiają na wymianę doświadczeń, na spotkania ludzi  różnych narodowości, różnych grup społecznych, różnych grup zawodowych – akurat przeze mnie wykonywane te działania są jak najbardziej naganne, bo to nie wymiana polsko-japońska jest zła, ale moja osoba taką ocenę determinuje. To sławna już reguła opozycji tzw. podwójnych standardów.

Jedną miarą mierzy się swoich, inną miarą mierzy się tych, którzy po prostu nie pasują z różnych względów. Ja z oczywistych – otóż jestem osobą, która mówi bardzo wyraźnie: „Nie dla wchodzenia ideologii gender, ideologii LGBT do szkół”. To bardzo przeszkadza. Po tamtej stronie są pieniądze, są media, a z tej strony jestem ja. I właściwie jestem sama, bez wsparcia urzędowego i osób sprawujących funkcje. Wyjątkiem jest Ordo Iuris, ale to organizacja pozarządowa. Jestem w tym miejscu solistą, ale to jest mój wybór.

Gdyby nie pomoc Kościoła, gdyby nie osobista pomoc, za którą serdecznie dziękuję O. Tadeuszowi Rydzykowi, to właściwie już nigdzie by mnie w przestrzeni publicznej nie było, bo taką osobę łatwo zmieść. Gdyby nie pomoc osób duchownych, nigdzie nie mogłabym spodziewać się wsparcia. Są jeszcze zwykli obywatele, którzy bardzo poważnie obawiają się o bezpieczeństwo dzieci i oni także wyrażają wobec moich działań poparcie. Dość wspomnieć o petycjach w mojej obronie, gdzie podpisało się ok. 40 tysięcy osób. Tu jeszcze jedna ciekawostka. Tę liczbę żadne z mediów nie podało, ale inną ok. 1100 podpisanych pod listem przeciwko mnie grupy strajkujących nauczycieli z lubością wielokrotnie cytowano. Wiem, że wzbudzam gniew, ale nie pozwolę, by niszczono przy okazji moją rodzinę. Bezwzględność tamtej strony polega na tym, że nie uderza się tylko w osobę, co do której ma się złość, ale tą nienawiścią obdarza się również najbliższych tej osoby. Jest to bardzo wstrętne i absolutnie godne potępienia. Zobaczę, jak do tych spraw będzie podchodził sąd. W tej chwili z różnych powodów mam cztery sprawy w sądzie, jedna np. o zniesławienie mnie i mojego męża przez wiceprezydenta Warszawy Pana Rabieja,  a jeżeli sprostowania z „Gazety Wyborczej” się nie ukażą, to będziemy – ja i moja rodzina – pozywać „Gazetę Wyborczą”. Chcemy wyraźnie powiedzieć: „Dość nakręcania spirali nienawiści”. Mowa nienawiści – tyle razy słyszymy to sformułowanie. Ta mowa nienawiści jest przynależna tej atakującej stronie. Stronie, która koniecznie chce wprowadzić LGBT do naszych szkół, która chce zniszczenia naszych dzieci, naszych rodzin, Kościoła, narodu i państwa. Nasze stanowisko, argumenty rzeczowe są piętnowane określeniem kategorycznym, jako wyraz naszej nienawiści. Opozycja mieni się autorytetem w wyznaczaniu kierunku dyskursu społecznego.

Zastraszanie ze strony mediów jest spowodowane tym, że broni Pani najmłodszych w szkołach. Czy jednak obecnie dzieci są wystarczająco chronione przed szkodliwą ideologią LGBT?

Bardzo bym chciała tak powiedzieć. Myślę, że nie tylko ja, ale i wielu innych kuratorów w Polsce stara się obronić dzieci. Wiem dobrze, ile strasznych zmagań i spraw sądowych ma mój przyjaciel kurator z woj. łódzkiego. Nasze działania nie będą nigdy do końca skuteczne, jeżeli nie będą rozpoczynały się na szczeblu państwowym. Tu musi być pewien zakaz i uszczelnienie prawa. Nie mówię, że trzeba tworzyć nowe prawo, ale można wprowadzić proste rozwiązania, które są opracowywane. Ostatnio podczas komisji przy panu prezydencie Andrzeju Dudzie spotkałam się właśnie z takimi propozycjami działań legislacyjnych, wskazywanymi chociażby przez Ordo Iuris. Jestem przekonana, że wprowadzenie uszczelnienia prawa, gdzie wyraźnie będzie powiedziane, że nie można nikomu wchodzić z ideologią gender do szkoły – z żadną zresztą ideologią i szkodliwymi działaniami – pod karą finansową, jest w tym momencie dobrym rozwiązaniem.

Naprawdę bardzo czekam na różnego rodzaju rozwiązania, chociażby te, które spowodują wycofanie się Polski z Konwencji Stambulskiej. Niestety, jestem przekonana, że jeżeli się z tego nie wycofamy, to za chwilę naprawdę trudno będzie nam obronić nasze dzieci i będziemy musieli realizować zapisy według tej konwencji. A one wyraźnie mówią, że należy zaprzestać takiego traktowania dzieci, jak dzisiaj, czyli normalnego i zdroworozsądkowego, a musimy wypatrywać pilnie, czy wśród dzieci nie ma homoseksualistów czy transseksualistów. Cały czas mamy karmić dzieci informacjami, o tym, że płeć można zmienić, że w ogóle nie ma dwóch płci, ale jest ich co najmniej 56, że płeć nie jest biologicznie uwarunkowana, a kształtowana jest przez warunki społeczno-kulturowe itd. To jest spirala obłędu, to jest spirala, która cały czas się nakręca. To, że Zachód jej uległ w tej swojej politycznej poprawności, nie oznacza, że my niewolniczo mamy do tego tematu podchodzić, że mamy się na to zgadzać i że mamy w tę karuzelę szaleństwa wchodzić.

Powinniśmy stanąć i powiedzieć wreszcie jasno, że na to się nie zgadzamy. Nie chcemy wchodzić w sytuacje, które są ideologiczne, ale które są też pozbawione jakichkolwiek naukowych podstaw. Przypomnijmy, co ostatnio zostało nagłośnione chociażby przez jednego z zasadniczych ideologów gender Ch. Dummitta, który powiedział wyraźnie, że wymyślił sobie wszystkie zapisy ideologii gender. Przypomnijmy sobie, w jaki sposób działał człowiek, który był zwyrodnialcem – Alfred Kinsey. Jak można ich pomysły, skompromitowane pomysły wcielać dzisiaj w życie? Nie można! Jeśli chcemy mieć zdrową tkankę naszego społeczeństwa, nie możemy ulegać tym kłamliwym ideologiom, które w tej chwili zaczynają nabierać takiego pędu – również w Polsce – że jesteśmy na ostatniej prostej, w ostatnim momencie, kiedy musimy stanąć w prawdzie i powiedzieć: „Nie! My się na to nie zgadzamy!”. Nie zgadzamy się jako całe społeczeństwo polskie. To powinien być jasny sygnał, mądrość z góry – od władz – ale również w każdym człowieku. Do tego trzeba oczywiście wiedzy, do tego trzeba edukacji. Czekam, że telewizja publiczna, środki masowego przekazu nareszcie zaczną przekazywać prawdę o ideologii gender, o metodach seksualizujących dzieci według standardów WHO. Czekam na szeroką prezentację badań o tragicznych efektach seksualizacji dzieci za granicą, tak aby wszyscy zrozumieli, że tylko edukacja seksualna według modelu A, czyli taka, jak jest obecnie prowadzona w Polsce, chroni dzieci, gwarantuje ciągłość rodziny i państwa. Może wreszcie zobaczymy filmy, w których będziemy oglądać, że rodzina złożona z mężczyzny, kobiety i dzieci to coś dobrego? Bo w tej chwili cały czas funkcjonuje przekaz, że to jest patologia. Z kolei jednopłciowe związki nazywane „rodziną” – nie wiadomo dlaczego – to coś dobrego, sympatycznego, słowem – sielanka! Musimy wycofać się z tego całego absurdu, stanąć w prawdzie i zacząć mocno bronić naszych wartości, naszych tradycji, opowiedzieć się po stronie prawdy.

Bardzo dziękuje za rozmowę.

Również bardzo dziękuję. Dziękuję, że mogłam powiedzieć to, czego zwykle inne media politpoprawne nie chcą słuchać ani publikować. Serdecznie dziękuje Radiu Maryja, dziękuję Ojcom i dziękuje wszystkim, którzy pracują w Radiu Maryja, życząc, by wasze słowa padały na podatny grunt i to jak najszerzej. Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję. Szczególnie gorąco pozdrawiam Ojca Dyrektora Tadeusza Rydzyka.

źródło: RadioMaryja.pl

Dodaj komentarz