Kaja Godek o nękaniu obrońców życia w „niepodległej” Polsce

Czy wiedzą Państwo, ile energii wkładają lewicowi aktywiści w to, aby utrudnić działanie przeciw aborcji i homoideologii? Nieustannie wymyślają nowe sposoby, aby nękać obrońców życia. Protesty przeciw mordowaniu niewinnych dzieci, zdjęcia ofiar aborcji, aktywność obywatelska – to wszystko przeszkadza członkom lewicowych partii i organizacji, które postawiły sobie za cel upodobnić naszą Ojczyznę do krajów Zachodu i przeprowadzić u nas rewolucję, która przyniosła im dominację na scenie politycznej i w świadomości społecznej w większości europejskich państw.

Wydawać by się mogło, że coś tak niekontrowersyjnego, jak obrona życia niewinnych ludzi, powinno być otaczane powszechnym szacunkiem. Jednak wolontariusze Fundacji, którzy na co dzień wychodzą na ulice, aby pracować nad świadomością Polaków, są nieustannie poddawani szykanom i stawiani w trudnych sytuacjach.

Zorganizowana akcja feministek w Krakowie i Bielsku-Białej

Kilka tygodni temu pisałam o trudnościach, na jakie narażeni są pikietujący przeciw aborcji w Bielsku-Białej. Od tamtego czasu nic się nie zmieniło. Sposób, w jaki działa bielska policja jest spektakularny! Na pikiety za każdym razem podjeżdża radiowóz, spisywany jest nie tylko organizator ale i wszyscy uczestnicy, niedawno policjanci próbowali spisać nawet przechodnia, który stanął w obronie pikietujących! Tłumaczyli, że chcą mieć dane starszego mężczyzny, bo ma takie same poglądy jak obrońcy życia!

Łukasz, nasz lokalny koordynator, jest po każdej pikiecie wzywany na przesłuchania, gdzie zadaje mu się wciąż te same pytania: dlaczego organizował pikietę, skąd ma banery, czy zdaje sobie sprawę, że są na nich przedstawione ludzkie szczątki. Tak! Policjanci pytają obrońców życia, czy wiemy, że zdjęcia przedstawiają małych zabitych ludzi!

Wiemy to doskonale i właśnie dlatego uważamy aborcję za niedopuszczalną!

Okazuje się, że bielskie pikiety są regularnie zgłaszane na policję przez te same osoby – aktywistów partii „Razem” i „Wiosny” Roberta Biedronia. Choć sądy regularnie uniewinniają obrońców życia od zarzutu pokazywania treści nieprzyzwoitych, lewicowi działacze wciąż chodzą na policję, aby skarżyć się na działalność pro-life. Wiedzą, że niewiele osiągną, ale równocześnie zdają sobie sprawę, że dla przeciętnego wolontariusza konieczność stawiania się nieustannie na komisariacie i tłumaczenia kolejny raz, po co pikietuje – jest uciążliwa i przeszkadza w prowadzeniu normalnego życia.

Proszę tylko spojrzeć na zrzut ekranu z Facebooka – lokalne feministki wprost zachęcają tam do nękania naszych wolontariuszy!

Identyczna sytuacja ma miejsce w Krakowie. Grzegorz i Anna, którzy koordynują działania Fundacji w Małopolsce, po każdej pikiecie otrzymują wezwania na policję i tłumaczą się z obrony życia na ulicach Krakowa. Choć wszystkie działania organizują zgodnie z przepisami prawa, za każdym razem grozi im się postawieniem zarzutów z kodeksu karnego. Policja nieustannie sugeruje, że pokazywanie skutków aborcji może być uznane za tzw. „nieobyczajny wybryk” lub „publiczne zgorszenie”, za co grożą sankcje karne. Doprawdy trudno zrozumieć, jak można obronę dzieci przed aborcją nazwać w podobny sposób!

Studia, praca, zaangażowanie społeczne – to życie tych młodych ludzi. Do swojego grafiku już od tygodni muszą dopisywać wizyty i przesłuchania na komendzie… Regularne zgłaszanie tych samych pikiet i traktowanie tych zgłoszeń przez policję absolutnie serio nosi znamiona prześladowania. Przypomina działania milicji obywatelskiej, która w latach osiemdziesiątych także znajdowała sposoby, aby środkami teoretycznie zgodnymi z prawem uprzykrzać życie osobom zaangażowanym w działalność opozycyjną!

Częstochowa – procesy za chodzenie po chodniku

To nie koniec spraw, z którymi mają na co dzień do czynienia skupieni wokół Fundacji prolajferzy.

Gdy w czerwcu przybyliśmy na jasnogórskie błonia, okazało się, że nie możemy rozwinąć banerów pokazujących prawdę o lgbt. W związku z tym kilka osób wzięło banery do ręki i chodziło z nimi wzdłuż Alei Najświętszej Maryi Panny – dokładnie tak, jak chodzą inni uczestnicy dróg publicznych. Okazało się, że obrońcy rodziny nie mogą korzystać z chodnika jak każdy inny przechodzień. 7 osób z Fundacji ŻiR ma obecnie postawione zarzuty. Jeden z członków zarządu Fundacji Krzysztof Kasprzak jest już po pierwszej rozprawie.

Krzysztof nagrywał interwencje policji i wrzucał do sieci filmy pokazujące m.in. rozpędzanie protestujących ludzi końmi, eskortowanie marszu LGBT przez policję wprost pod jasnogórskie sanktuarium, profanacje wizerunku Matki Bożej przez homoseksualistów. W ocenie prawników nie było podstaw do postawienia naszemu koledze zarzutów, a konsekwencje spotykają go najprawdopodobniej dlatego, że funkcjonariusze policji byli w widoczny sposób niezadowoleni z faktu, że ktoś dokumentuje ich działania.

30 stycznia kolejny nasz wolontariusz stanie przed częstochowskim sądem, a 12 lutego ja sama także mam rozprawę za uczestniczenie w obronie Jasnej Góry. Kolejne 4 osoby odebrały już wystawione zaocznie mandaty (od 500 do nawet 2000 złotych!) i odwołały się od nich, będą więc także sądzone w tej samej sprawie.

Chojnice – prokuratura pod presją LGBT

Aktywiści LGBT nie odpuszczają także w Chojnicach. W ubiegłym roku w tym mieście stanęła wystawa #StopDewiacji. Banery, z których się składała, można obejrzeć pod tym linkiem: http://www.zycierodzina.pl/projekt-stopdewiacji/ Wystawa była kilkakrotnie zrywana przez nieznanych sprawców, a następnie naprawiana przez wolontariuszy Fundacji. W sierpniu 2019 – około miesiąc po zamocowaniu banerów w Chojnicach – dostaliśmy wezwanie do złożenia wyjaśnień w związku z prowadzonym śledztwem prokuratorskim przeciw Fundacji! Musieliśmy odpowiadać na pytania o źródło przedstawionych na wystawie danych, motywy pokazywania takich, a nie innych plakatów i wiele innych zupełnie niedorzecznych pytań. Komu zależy na tym, aby prawda o zboczeniach nie przedostawała się do zbiorowej świadomości? Kto chciałby cenzurować debatę publiczną i zabronić mówienia o związku jednych dewiacji z innymi, homoseksualizmu z pedofilią, narkomanią, przestępczością…?

Banery #StopDewiacji pokazujemy już czwarty rok z rzędu – czy to w formie wystaw czy pikiet na ulicach, a prokuratury rejonowe prowadziły już w tej sprawie kilka śledztw i wszystkie kończyły się umorzeniami. Nie ma nic złego w informowaniu opinii publicznej o zagrożeniach związanych z przyjęciem homoseksualnego stylu życia i wprowadzaniem postulatów LGBT do prawa. Szczególnie istotne jest przestrzeganie przed adopcjami dzieci przez homoseksualistów. To właśnie cel naszych wystaw! Jednak środowisko LGBT jest innego zdania i uparcie pisze do prokuratur, aby zajmowały się plakatami Fundacji. Skutek jest taki, że prokuratorzy zamiast zajmować się dochodzeniami w sprawie rzeczywistych przestępstw i stawianiem zarzutów gangsterom, mają pełne ręce roboty tropiąc obrońców życia i normalnej rodziny.

Nie wiemy, jak zakończy się sprawa w Chojnicach. Prowadzenie jej uważamy za marnotrawienie pieniędzy podatników i odciąganie prokuratorów od tego, czym powinni naprawdę się zajmować.

Po co im to wszystko?

Sprawy, które opisałam, to tylko niewielki wycinek tego, z czym na co dzień musi się mierzyć Fundacja Życie i Rodzina. Domyślam się zresztą, skąd ta gorliwość w składaniu na nas donosów. Lewicowi aktywiści robią wszystko, aby zniechęcić naszych działaczy, a Fundację wykończyć finansowo. Schemat ich działania jest klarowny: akcja – donos – mandat lub sprawa w sądzie. Dla donosicieli nie ma żadnych konsekwencji, dla Fundacji są to koszty prawników, czas poświęcany na zajmowanie się procesami, konieczność stawiania się na policji, w prokuraturach i sądach.

Mocno wierzę, że prawda i dobro muszą zwyciężyć. Będziemy o to walczyć wszędzie tam, gdzie przyjdzie nam się znaleźć – także przed wymiarem sprawiedliwości.

Kaja Godek
Inicjatywa #ZATRZYMAJABORCJĘ
Fundacja Życie i Rodzina
zycierodzina.pl

Dodaj komentarz