Jednym mandaty, innym kwiaty? nie dajmy się zwariować, czyli wracajmy do normalności – felieton Matki Kurki

Autor: Matka Kurka – Piotr Wielgucki

Szantaż emocjonalny to najsilniejszy z szantaży, jakie można wobec człowieka zastosować, a właściwie każdy szantaż jest emocjonalny. Gdy człowiek słyszy, że swoim działaniem może zabić własne dziecko, matkę, ojca, dziadka, to choćby nie chciał zawsze będzie miał z tyłu głowy jeden wielki niepokój sumienia. Samo przełamanie szantażu jeszcze nie daje spokoju, możemy sobie racjonalnie wytłumaczyć i ocenić stan zagrożenia, ale nigdy nie będziemy wiedzieć, co się stanie. Wiadomo nie od dziś, że w drewnianym kościele cegła potrafi spaść na głowę i zabić. Nigdy i nikt nie będzie też wiedział, kiedy stanowi realne zagrożenie dla siebie lub drugiego człowieka. Ludzkie historie wypełnione są tragediami, do których zawsze jest dopisany wyrzut w tym samym schemacie: „gdybym tylko wiedział, to nie pozwoliłbym pojechać dziecku wsiąść do samochodu, a teraz nie żyje”.

Takie jest życie i żaden człowiek nie uniknie odpowiedzialności za swoje decyzje, jedni zachowują się całkowicie nieodpowiedzialnie i rzeczywiście zagrażają życiu własnemu i przede wszystkim innych ludzi. Inni są tak skrajnie asekuracyjni, że skutki ich działań w zasadzie są podobne do tych pierwszych. Na szczęście najszersze pole do podjęcia właściwej decyzji znajduje się pomiędzy skrajnościami. Zbliżają się Święta i zewsząd słyszymy, że zachowanie dystansu społecznego i tych wszystkich obostrzeń, uratuje nas przed masowymi zgonami. Seryjne i alarmujące komunikaty zawsze są poparte takim samym wykrzyknikiem: „nie ma sensu ryzykować”. Kolejne obostrzenia i zalecenia dokładnie tak były prezentowane, ale rzecz w tym, że to się w żaden sposób ze sobą nie klei, nawet na poziomie szantażu emocjonalnego.

Skoro istniej śmiertelne zagrożenie, to dlaczego na „wszelki wypadek” nie zamknięto wszystkich sklepów budowlanych, kto wziął na siebie tak potężną odpowiedzialność za całą masę ewentualnych zgonów? Dlaczego mamy czekać, aż do przyszłego czwartku z zakładaniem masek? Ile ludzkich istnień byśmy uratowali, gdybyśmy nie od dziś, ale od początku kwarantanny nakładali maski? A pizza dostarczana do naszych domów bez żadnych problemów? Czy to nie jest igranie z ludzkim życiem, naprawdę nie można się obyć bez tego smakołyku w czasie powszechnego zagrożenia? Nie wspomnę już o tym szaleństwie wyborczym, gdzie tysiące listonoszy i miliony ludzi będą narażone na utratę życia, wychodząc do skrzynek wyborczych, co w żadnym razie nie zaspakaja podstawowych potrzeb życiowych.

Przy tej kaskadowej niekonsekwencji w szantażowaniu emocjonalnym istnieje też pula zachowań od zawsze nagannych moralnie, co więcej bezprawnych, które nie podlegają najmniejszej krytyce. Grupa świadków wypadku nie udzieliła pomocy 37-letniemu kierowcy konającemu na zawał, swoje zachowanie, podlegające art.162 kk, tłumaczyli przestrzeganiem „dystansu społecznego” i strachem przed roznoszeniem wirusa. Kto weźmie śmierć tego człowieka na swoje sumienie? Inny nieszczęśnik, wokalista grupy „Rezerwat”, realizując polecenia płynące z mediów został w domu i pomimo ostrych bólów brzucha chciał za wszelką cenę przestrzegać zasady „zostań w domu”. Gdy w końcu trafił do szpitala w stanie ciężkim, było już za późno, pękł mu wyrostek i umarł na „chorobę towarzyszącą”.

Słyszcie zewsząd same przestrogi i cały czas jesteście poddawani szantażowi, ale tak naprawdę nikt nie bierze odpowiedzialności ani za cały szereg absurdalnych komunikatów, ani za zgony, które nie mieszczą się koszyku modnego wirusa. Gdybym był takim cynikiem, jak ludzie posługujący się szantażem, to spytałbym, czy weźmiecie odpowiedzialność za, nie daj Boże, śmierć swojej Matki, której pękło serce, bo została sama w pustym domu na Święta? Nie zapytam, to jest równie głupie i podłe, jak wszystko, co słyszycie. Za to napiszę coś innego. Jeśli mojej Mamy nie zabiła „Biedronka” w wersji wszyscy do kas bez ograniczeń i rękawiczek, a także w wersji po 3 na kasę i w rękawiczkach, to mam prawo podejrzewać, wspólne śniadanie z dziećmi i wnukami też jej nie zabije. Jeśli wirus cierpliwie poczeka do przyszłego czwartku, aż zacznie działać nowe rozporządzenie dotyczące noszenie maseczek, to tym bardziej się ulituje i pozwoli ludziom normalnie spędzić święta.

Wybór należy do każdego z nas, bo każdy musi zdecydować, czego boi się bardziej i czym bardziej może zaszkodzić innym. Nie wolno nikogo szantażować, zwłaszcza tam, gdzie nikt nie wie, co jest groźniejsze i co szybciej zabije. Jako istota rozumna i wrażliwa dokonuję własnej oceny sytuacji i wyciągam taki oto wniosek. Prawdopodobieństwo, że po śniadaniu wielkanocnym w gronie rodzinnym, ktokolwiek z członków rodziny umrze jest na poziomie cegły spadającej na głowę w drewnianym kościele. Natomiast pewne jest, że ludziom, szczególnie w tak chorych czasach, potrzebne jest wsparcie fizyczne, psychiczne i po prostu normalność. Wytchnienie od wszechogarniającego obłędu. Wytchnienie od wszechogarniającego obłędu, daje nam większe szanse nie tylko na przeżycie, ale po porostu na życie, niż wszystkie dyrektywy sanitarne. Zdrowych i Wesołych Świąt w szerokim gronie rodzinnym sobie i Państwu Życzę!

Dodaj komentarz


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.