Pokutuje w naszym życiu społecznym mit, iż protestującym wolno wszystko.
Uważa się, że są pewnego rodzaju „świętą krową”, ponieważ realizują swoje święte prawo do zgromadzeń, do wyrażania swoich poglądów oraz do manifestowania swojego niezadowolenia.
Wszystkie wymienione powyżej święte zasady demokracji są oczywiście wiążące i nikt nie ma prawa ograniczać swobód obywatelskich jakiejkolwiek grupy społecznej.
Jednak w ferworze manifestowania i korzystania ze swoich świętych praw, protestujący zapominają o innych świętych prawach, których nikt nie zniósł i które cały czas obowiązują.
Owe święte prawa, prawa państwa prawa, to po prostu zakazy skatalogowane w kodeksie karnym oraz kodeksie wykroczeń – nigdy, nikomu i w żadnych okolicznościach emocjonalnych, czy politycznych nie wolno gwałcić kodeksowych zakazów.
Jednym z nich (Art. 195 kk) jest zakaz złośliwego nachodzenia kościołów i przeszkadzania w nabożeństwach. Czyn taki zagrożony jest karą więzienia do lat dwóch.
I wszystko staje się jasne. Mamy nie tylko prawo, ale również kodeksowy obowiązek, powstrzymać przestępców łamiących prawo. Podobnie jak mamy obowiązek zabrać kluczyki pijanemu kierowcy – jeśli tego nie zrobimy, tylko udajemy, że wszystko jest OK to nawet jadąc jako pasażer odpowiemy za współudział w popełnieniu przestępstwa. Taki przykład.
Z innymi przestępstwami jest podobnie – jeśli widzimy atak fizyczny na bezbronną osobę nie tylko powinniśmy dzwonić na policję, ale wymagana jest prawnie od nas pomoc chociażby w zakresie wezwania karetki do zaatakowanej osoby, czy udzielenia jej pierwszej pomocy medycznej.
Analogicznie jest, gdy sami stajemy się obiektem fizycznego ataku, bądź przemocy – agresywnych wrzasków wywrzaskiwanych do ucha, popychania, szarpania, uderzania itp. – posiadamy wtedy kodeksowe prawo do obrony koniecznej – w skrajnych przypadkach, gdy np. ktoś zamachnie się kijem lub butelką można, a nawet trzeba dać napastnikowi solidnie w mordę, żeby go obezwładnić i przytrzymać do czasu przyjazdu policji.
Oczywiście to skrajny przypadek, zalecany jedynie w obronie przed utratą zdrowia lub życia. Taktyką lewaków jest bowiem prowokowanie szarpanin i przepychanek, a następnie teatralne kładzenie się na schody, czy ziemię i zawodzenie, że faszyści biją – porównać można takie zachowanie do wtargnięcia złodzieja do domu, który przyłapany przez właściciela wyje w niebogłosy, że biją niewinnego człowieka. Wszystko to oczywiście filmują, montują w fejki, powielają w Internecie i w ten sposób budują legendę swego męczeństwa w obronie „prawa” do mordowania swoich dzieci.
Otóż tak nie jest i nigdy nie będzie – każdy kto łamie prawo jest winny złamania norm społecznych i musi liczyć się z tym, że jeżeli o coś bardzo prosi, to dostanie i nadal będzie winnym łamania prawa agresorem, obrońcy zaś porządku i spokoju pozostają czyści jak łza, chociażby dali odpór wielu wściekłym babonom i innym moralnym monstrom.
Jacek Biel