W płockim sądzie odbyła się sprawa Jakuba Baryły, nastolatka, który z Krzyżem blokował paradę LGBT w Płocku oraz jego rodziców. Sprawa dotyczyła przydzielenia chłopcu kuratora, o co wniósł Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Jak dowiedział się portal wPolityce.pl, sprawa nie została skutecznie rozpoznana z powodu błędów w dokumentach. Przyjaciel rodziny zwraca uwagę, że w sądzie nie pojawił nikt, kto podczas wyborów lansował się przy chłopcu.
Przypomnijmy, że Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych wniósł o przyznanie Jakubowi Baryle i sześciu osobom, które obrażały wulgarnymi słowami manifestantów, stałego kuratora sądowego, co tłumaczono „potrzebą zajęcia się” nastolatkami.
Jakub Baryła w rozmowie z portalem wPolityce.pl zwraca uwagę, że dzisiejsza sprawa nie dotyczyła przyznania mu kuratora, co wynikało z dokumentów.
Z dokumentów, które nam przesłano wynikało, że będzie to sprawa o przydzielenie mi kuratora. Okazuje się, że pisma zawierały nieścisłość i sprawa o przyznanie kuratora być może będzie w innym terminie. Chodziło o kuratora, który ma reprezentować mnie przeciwko moim rodzicom w sprawie właściwej
— mówi nastolatek.
Cała sprawa przed płockim sądem trwała kilkanaście minut. Teraz kurator podejmie decyzję, czy sprawa o przydzielenie nastolatkowi kuratora na stałe będzie miała miejsce.
Na razie chodziło o kuratora, który ma być moim reprezentantem w sądzie
— dodaje Jakub Baryła.
Przyznam, że nie wiem, czy może być to sprawa języka urzędowego, czy sprawa nieścisłości w dokumentach, które nam dostarczono i w ogóle wszystkich dokumentach w sprawie. Na razie była to sprawa o przyznanie kuratora jako reprezentanta na sprawie właściwej
— podkreśla w rozmowie z portalem wPolityce.pl nastolatek.
Jakub Baryła zauważa również, że „nie wiadomo też, czy ta właściwa sprawa będzie miała miejsce. Wszystko rozstrzygnie się w nowym roku”.
Portal wPolityce.pl skontaktował się także z przyjacielem rodziny, który był obecny w sądzie. Mężczyzna z żalem zauważa, że rodzina została ze sprawą sama.
Jestem zdegustowany. Nie było nikogo, kto by pomógł rodzicom i temu młodemu człowiekowi. Nikogo. Wszyscy lansowali się podczas wyborów, a dziś zostawili ich samych
— mówi portalowi wPolityce.pl.
Również Jacek Pawłowicz, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL zwraca uwagę, że „w sądzie nie było nikogo, kto lansował się na tej sprawie”.
Ani posłów, ani Rzecznika Praw Dziecka. Jakub został opuszczony, został kompletnie sam. Wszyscy się na nim lasują, ale jak trzeba realnie pomóc, to nikogo nie ma
— podkreśla Pawłowicz.
WKT