Aktywiści LGBT nie ustają w wyrażaniu nienawiści do chrześcijaństwa. Do dotychczasowych profanacji („cipkomaryjki”, tęczowe „procesje”, parodie mszy pod patronatem Rafała Trzaskowskiego, „Matki Boskie tęczowe”) doszło sprofanowanie pomnika Chrystusa na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.
Figura Chrystusa przed Bazyliką św. Krzyża została obklejona tęczową flagą. Zbeszczeszczone zostały także inne pomniki, np. Mikołaja Kopernika, Józefa Piłsudskiego, czy warszawskiej syrenki. Na pomnikach naklejono manifesty, w których aktywiści lgbt przyznali, że „to szturm! to atak! to tęcza!”, uwaga! „wzywająca do otwartej wojny” z dyskryminacją. W manifeście ogłoszonym na fejsbuku kpili porównując 6-kolorową tęczę Lgot do polskiej flagi: „Nikt przecież nie powie, że polska flaga jest niestosowna i że kogoś obraża…”
Do tej prowokacji odniósł się premier Mateusz Morawiecki, pisząc na fejsbuku, że warunkiem cywilizowanej debaty o tolerancji jest zdefiniowanie jej granic, a one zostały właśnie przekroczone. Zapowiedział także, że: „W Polsce nie popełnimy błędów zachodu. Wszyscy widzimy, do czego prowadzi tolerancja wobec barbarzyństwa. Tolerancja oznacza również wzajemność. Bez poszanowania ideałów większości wszelkie mniejszości zamiast zjednywać sobie zwolenników – przysparzają wyłącznie wrogów”.
Czy będzie to oznaczało postawienie wreszcie tamy neomarksistowskim prowokatorom, czy będziemy czekać do momentu, kiedy neokom uniści spod znaku tęczowego sierpomłota, będą paraliżować ulice, jak to się zdarza w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych – czas pokaże. Polskie społeczeństwo musi jednak dostrzec, że wypowiedziano mu otwartą wojnę, której scenariusz już realizowano w krajach zachodnich (pisał o tym m.in. prof. M.J.Chodakiewicz w „O cywilizacji śmierci”), i się temu moralnie, organizacyjnie i bez przemocy przeciwstawić.
oprac. Christopheros
