Prezydent Białegostoku wyśle kontrolę w sprawie podpisów zbieranych na Trzaskowskiego

W białostockich szkołach, choć nie tylko w szkołach, były zbierane podpisy poparcia kandydatury Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich.

Tradycyjnie prezydent Truskolaski o niczym nie wiedział, choć jest szefem podlaskiego sztabu kandydata Platformy Obywatelskiej. Teraz będzie kontrolował to, czego skontrolować się w zasadzie już nie da.

Problem do urzędu miejskiego zgłosiliśmy ponad dwa tygodnie temu, kiedy kilku pracowników i to różnych szkół w Białymstoku, zgłosiło się do nas z prośbą o interwencję. Jak informowali, w szkołach były zbierane podpisy na listach pod poparciem kandydatury Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich.

Ale nie tylko to było problemem, bo problemem było przede wszystkim to, że byli nakłaniani do składania takich podpisów wbrew swojej woli. Część z obawy przed zwolnieniem listę poparcia podpisała.

Zresztą temat zbierania podpisów pod poparciem Trzaskowskiego, aby mógł on wystartować w wyborach prezydenckich, był dość szeroko komentowany w mediach. Między innymi dziennikarzom Telewizji Polskiej udało się zarejestrować zbiórkę podpisów, kiedy tego robić nie było można.

I tak samo działo się w Białymstoku. O czym nas informowali pracownicy różnych szkół z terenu Białegostoku. Dlatego skierowaliśmy pytanie do prezydenta Białegostoku.

W szkole podstawowej nr 37 są, w budynku szkoły, zbierane podpisy pod poparciem dla kandydata na prezydenta RP Rafała Trzaskowskiego. Jakie konsekwencje zamierza wyciągnąć Pan Prezydent Białegostoku od kierownictwa placówki z uwago na to, że na terenie szkoły nie wolno prowadzić agitacji politycznej? – pytaliśmy w dniu 25 maja.

Celowo podaliśmy tylko jedną szkołę, choć o zbiórce podpisów informowali nas pracownicy także z innych szkół. Z wielu. Było to jeszcze w tym czasie, kiedy politycy Platformy Obywatelskiej zaprzeczali, że zbierają podpisy na starych formularzach.

I wypierali się nawet wtedy, gdy zarejestrowały to kamery. Jedna z posłanek stwierdziła nawet, że dziennikarze na siłę się podpisywali. I takie brednie wypowiadała, kiedy cała Polska widziała jak w biurze radnej Platformy Obywatelskiej wyglądało to podpisywanie się „na siłę”.

Tradycyjnie w Białymstoku nikt nic nie wie i nie wiedział. Choć jak ustaliliśmy, formularze mieli przynosić sami dyrektorzy szkół. Przynajmniej taką informację przekazano nam z kilku miejsc. W każdym razie dopiero po dwóch tygodniach magistrat odpowiedział naszej redakcji, że zajmie się tematem, który jest już kompletnie nie do zbadania.

Nic nam na ten temat nie wiadomo. Wyślemy do szkoły kontrolę

– odpisała po dwóch tygodniach na nasze pytanie Kamila Bogacewicz z urzędu miejskiego w Białymstoku.

Odpowiedź przyszła dokładnie tego samego dnia, kiedy wszystkie zebrane podpisy wylądowały w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej i już nikt nie ma do nich dostępu. Jak prezydent i kogo teraz chce kontrolować? Jak zamierza sprawdzić, kto z kadry pracowniczej szkół złożył podpisy i kto je zbierał, kto przyniósł druki, choć agitacji politycznej w placówkach oświatowych prowadzić nie można?

Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że za miesiąc, może szybciej lub później, otrzymamy informacje, że kontrola niczego nie wykazała i wszystko tradycyjnie odbyło się zgodnie z prawem.

A to, że urzędnicy w obecności prezydenta też zbierali podpisy na Trzaskowskiego to przecież i tak nie ważne. Tu też kontrola pewnie nic by nie wykazała, nawet złamania kodeksu etyki stworzonego przez prezydenta Truskolaskiego, który takich praktyk wprost zakazuje.

Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska

  • Źródło: ddb24.pl
  • Foto: twitter.com/jowita_chudzik

Dodaj komentarz