Pomorscy przedsiębiorcy bardzo rozczarowani postawą rządu

„Ludzie są wściekli na to, jak ich potraktowano”. Jacek Hołubowski, gdański przedsiębiorca, brał w ubiegłym tygodniu udział w strajku przedsiębiorców w Warszawie przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów.

Jak w rozmowie z Dziennikiem Bałtyckim opowiada Hołubowski, radny dzielnicy Orunia-Święty Wojciech-Lipce oraz były kandydat na prezydenta Gdańska, przedsiębiorcy pojechali do Warszawy, by zwrócić uwagę rządzących na dziejące się obecnie pełne niesprawiedliwości absurdy ekonomiczne oraz organizacyjne. Jak wyjaśnił, oczekiwali od rządu wzięcia odpowiedzialności „za niszczenie gospodarki, zamykanie firm, przedsiębiorstw, likwidację miejsc pracy i pozbawianie ludzi środków do życia”. 

– To nie wydarzyło się z winy przedsiębiorców – zauważył rozmówca gazety. – Rząd decyzją administracyjną zamknął nam miejsca pracy. Hipokryzją jest, gdy premier Mateusz Morawiecki występuje na konferencjach prasowych i opowiada jak przedsiębiorcy są „zaopiekowani” przez rząd. Firmy padają, bankrutują, są pozadłużane i nie mają z czego płacić kredytów i leasingów. Z tych tarcz antykryzysowych korzysta niewielka część przedsiębiorców, to często jest niewystarczające, bo pozwala przetrwać miesiąc, ale co dalej?

W dalszym ciągu rozmowy opowiada Jacek Hołubowski o wszystkich zawiłościach tarczy antykryzysowej, zbudowanych – zdaniem przedsiębiorcy „z niejasności”. Jako przykład podaje 16-tysięczne kryterium przychodu, powyżej którego firma nie ma już prawa do świadczeń z tytułu tarczy antykryzysowej. Jak wyjaśnia: – Są firmy, dla których to 16 tysięcy przychodu, może nie starczyć na opłacenie czynszu. (…) dla jednoosobowych działalności to kryterium absurdalne.

Gdański przedsiębiorca zwraca także uwagę, że nie wiadomo, czy firmy powinny teraz płacić składki ZUS, od których zostały teoretycznie zwolnione. On sam, jak mówi, nie zwolnił jeszcze żadnego pracownika oraz przyjął do pracy osobę po urlopie macierzyńskim. Jak mówi: 

– Jakoś funkcjonuję, aczkolwiek jest bardzo ciężko, bo zakłady fryzjerskie i kosmetyczne, które są moimi klientami, są zamknięte. Została mi sprzedaż detaliczna. Na strajku w Warszawie poznałem wiele osób, które były w takiej sytuacji, że nie mogły przyjechać tam samodzielnie, tylko organizowali się w grupach na Facebooku.

Jacek Hołubowski opowiada także o sposobie w jaki przybyli do Warszawy przedsiębiorcy zostali potraktowani przez rząd. Nikt do nich nie wyszedł z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Zamiast tego wysłano oddziały policji, dwukrotnie bardziej liczne niż 200-osobowa grupa pokojowo protestujących przedsiębiorców. Kiedy zostali przed Kancelarią Premiera na noc, domagając się spotkania z szefem rządu lub z kimś z jego członków, zostali skuci kajdankami – pomimo że nie stawiali oporu – i porozwożeni po warszawskich komisariatach. Jak to skomentował Hołubowski: – Nie tak powinno być w demokratycznym kraju. Nas tam nie powinno być. My powinniśmy pracować, rozwijać nasze firmy i budować dobrobyt naszego kraju, tak jak do tej pory to zawsze robiliśmy. Skoro teraz się nie da i jawnie się z nas szydzi i kłamie bezczelnie o tym, że jesteśmy wspaniale „zaopiekowani” przez rząd, to taka jest reakcja społeczna.

Jak podsumowuje Hołubowski ludzie są wściekli na to, jak ich potraktowano. Zapowiada także następne protesty przedsiębiorców pozbawionych możliwości pracy i zarabiania pieniędzy.

Całą rozmowę z Jackiem Hołubowskim znajdą Państwo w portalu Dziennika Bałtyckiego.

Rozżalenie przedsiębiorców pogłębiła wypowiedź wicepremier i minister rozwoju Jadwigi Emilewicz, która stwierdziła, że o proteście pod KPRM dowiedziała się z mediów dopiero drugiego dnia oraz dopytywała o realny cel tego przedsięwzięcia, skoro była tam mowa m.in. o 5G i o szczepionkach – czytamy w portalu tygodnika dorzeczy.pl. Według relacji tygodnika policja skarżyła się, że część manifestujących przedsiębiorców była bardzo agresywna. Zdecydowanie zdementował tę informację w cytowanym wyżej wywiadzie dla Dziennika Bałtyckiego Jacek Hołubowski.

Oprac. ŁC

Fot. Maciek82301

Dodaj komentarz