PŁONĄ OGNISKA PRZESTROGI ! – felieton Mieczysława Dębowskiego

Płoną ogniska przestrogi

Lecz nikt jakby uwagi nie zwraca

I tak między nocą a nocą

Nasz świat się w ruinę obraca

Strofę tę pożyczyłem od pewnego Anglika, który żył w latach 1859 – 1936. Nazywał się Alfred Houseman, był filologiem klasycznym i poetą, nauczał na uniwersytetach w Cambridge i Oksfordzie. Nie potrafię powiedzieć, które ze zjawisk ze współczesnej mu historii bieżącej wzbudziło jego niepokój. Bolszewizm? Włoski faszyzm? Może nazizm i dojście Hitlera do władzy? Więc tylko zaadaptowałem wierszyk do naszego czasu i naszej sytuacji, przy pomocy dodania dwu krótkich słów: ‘jakby’ i ‘nasz’ (na szczęście nie zakłóciło to rytmiki wiersza).

Dlaczego „jakby” ? Oto Bartosz Kramek publikuje w internecie instrukcję, jak doprowadzić do obalenia demokratycznie wybranej władzy. O ile się nie mylę – mamy w naszej Ustawie Zasadniczej artykuł mówiący o zapobieganiu niekonstytucyjnym zmianom ustroju politycznego. Wezwano Kramka do raportu – a on się wykpił stwierdzeniem, że to tylko literatura, Mam nadzieję, że kontrwywiadowi to nie wystarczyło. Bo z mojej perspektywy jest bardzo prawdopodobne, że prawdziwy autor tego tekstu siedzi w obcym ministerstwie propagandy/dezinformacji. Chętnie bym się dowiedział, kto manipuluje wywrotową działalnością Kramka i za czyje pieniądze działa jego fundacja. Bo póki co – odnoszę wrażenie, że tak jakby nie zwracano uwagi na to „ognisko przestrogi”. Obym się mylił.

Poszperajmy dalej w katalogu ognisk przestrogi. Oto „Gazeta Wyborcza” z 7 sierpnia drukuje paszkwil podpisany przez niejakiego Jakuba Kocjana, ponoć studenta prawa. Operując niby-prawniczym bełkotem Kuba K. nazywa wynik drugiej tury wyborów prezydenckich „przekrętem wyborczym”, o Prezydencie Rzeczypospolitej pisze „nieprezydent”, a o sędziach Sądu Najwyższego zatwierdzających wynik wyborów – „niesędziowie”, którzy „nie mają prawa orzekać o ważności wyborów”. I dalej czytamy: „W Polsce od 7 sierpnia 2020 roku nie ma prezydenta, bo naszemu państwu nie udało się przeprowadzić konstytucyjnego procesu wyborczego, a prawdziwym sędziom Sądu Najwyższego nie udało się podjąć o ważności wyborów”. Paszkwil kończy się formułą „sede vacante”. W kościele katolickim formuły tej używa się w odniesieniu do nieobsadzonej personalnie stolicy biskupiej. A więc zdaniem pyzatego młodzieńca Kocjana mamy w tej chwili wakat na stanowisku prezydenta Rzeczypospolitej. W ten sposób Kocjan napluł w twarz tym wszystkim Polakom, którzy oddali wyborcze głosy na Andrzeja Dudę. Czyli ten smarkacz ewidentnie uprawia polityczne chuligaństwo – antydemokratyczną rebelię – oraz przestępczo narusza 135 artykuł kodeksu karnego. A „Gazeta W.” publikując ten tekst współuczestniczy w tym przestępstwie (tzw. poplecznictwo). Muszę jednak podzielić się pewną wątpliwością: czy na pewno autorem bezczelnego paszkwilu jest student Kuba Kocjan? Oto w tej samej kolumnie mamy od razu komentarze czytelnicze popierające Kocjana. Skąd się tak szybko tu wzięły, od razu razem z głównym tekstem paszkwilu?? I tu mam mocne podejrzenie, że Kocjan (zakładając, że w ogóle istnieje) udzielił redakcji jedynie swojego nazwiska i swojego fotowizerunku, a rzeczywistym autorem paszkwilu (oraz komentarzy) jest albo etatowy pracownik wydziału propagandy komitetu centralnego Platformy O. (zwanej obłudnie „obywatelską”), albo któryś co bystrzejszy redaktor „Gazety W.”. Przypuśćmy jednak, że Jakub Kocjan naprawdę istnieje i studiuje prawo w Warszawie. I kiedyś te studia ukończy i będzie działał w zawodzie prawniczym. Przerażająca perspektywa!!! Dobry Panie Boże, chroń nas przed takimi nieprawnikami !

Prawdziwy czy nieprawdziwy „Kuba Kocjan” wpisuje się w lewacko-platformiany panświnizm. Mam niemiłe wrażenie, że w tę narrację wpisuje się także rzecznik praw obywatelskich, który naszą demokrację nazywa „hybrydową”. Być może tak to wygląda z perspektywy wyjątkowych kast – elitarnych grup prawniczo-wysokourzędniczych (choć niestety – są to jedynie samozwańcze pseudoelity), które są teraz ograniczane w dotychczasowej bezkarności. Natomiast z perspektywy tzw. szarych obywateli „hybrydową” można nazwać pseudodemokrację czasu rządów platformiano-peeselowskich. Szczególnie z perspektywy wyrzuconych na bruk pracowników dobrze prosperujących przedsiębiorstw, sprzedanych za cząstkę wartości zagranicznym korporacjom lub doprowadzonych do bankructwa w interesie zagranicznych wielkich firm (exemplum stocznie, Ursus słynący od stu lat traktorami, czy Cegielski słynący lokomotywami). Mam bardzo nieprzyjemne pytanie do ówczesnych gospodarczych decydentów: jak wielkie łapówki wpłynęły pod stołem do lepkich rączek właściwych urzędników? Te sprawy nie zostały dotąd zbadane i rozliczone. I nie tylko historycznie, ale najzwyczajniej prokuratorsko. To zaniedbanie jest dla mnie kolejnym płonącym ogniskiem przestrogi, które musimy podsycać, żeby nie zgasło.

A my pamiętajmy: Polonia semper primum! Niezależnie od tego, co o naszym patriotyzmie plotą nasi wrogowie na przykład w Brukseli. A propos Brukseli: przypominam, że Guy’a Verhofstadta jeszcze dotąd nie rozliczyliśmy za bezczelne nazwanie warszawskiego Marszu Patriotycznego – marszem nazistów!! Jak go rozliczyć? Na przykład zabronić mu wjazdu na terytorium Polski, i uczynić to z dużym transeuropejskim hałasem, publikując tę decyzję z obszernym uzasadnieniem w największych dziennikach w różnych krajach, choćby jako publikacje płatne (co prawda miałem o wiele ciekawszy pomysł na ukaranie owego Guy’a, ale redaktor uznał, że jest trochę zanadto drastyczny). Musimy też pamiętać, że jeszcze kiedyś trzeba będzie rozliczyć platformianą neotargowicę za antynarodowe występki w europarlamencie. I w tej sprawie nie wystarczy tylko Trybunał Stanu – tu wszystko wskazuje na zdradę państwa i narodu. Jaką karę za zdradę narodową przewiduje nasze prawo? To jest także płonące wielkim płomieniem ognisko przestrogi.

Mieczysław Dębowski

Obraz: Beatrice Hohl z Pixabay

Dodaj komentarz