Ostateczny upadek św. Łukasza ewangelisty – czy te oczy mogą kłamać?

Na przełomie marca i kwietnia Polska zaczynała wchodzić w ostry zakręt paranoi, w tamtym czasie dosłownie na palcach można było policzyć ludzi, którzy nie poddali się masowej histerii przeradzającej się w obłęd. I pośród oceanu kretynizmów, znoszących dorobek naukowy setek lat, pojawił się główny bohater z podkrążonymi oczami. Ludzie patrzyli na św. Łukasza jak w obrazek, nawet najbardziej totalna opozycja klękała przed jego wizerunkiem. Szumowski zdobył tytuł najpopularniejszego ministra zdrowia, pobił Religę i to prawie dwukrotnie. W szczytowym punkcie, jakby powiedział Kurski, w piku, badania pokazywały prawie 70% zaufania społecznego.

Działo się to wszystko pomimo nieprawdopodobnych bredni, jakie minister zdrowia i o zgrozo profesor medycyny, wygadywał. O zamykaniu lasów, co zapowiadał z kamienną i poważną twarzą, pamiętają wszyscy, ale to nie jest szczytowe osiągnięcie Szumowskiego. Przypomnę, że on zakazywał ludziom dbania o kondycję fizyczną i przebywania na świeżym powietrzu. Polacy mieli siedzieć w domach, a gdy wychodzili na zewnątrz, to żona musiała iść dwa metry przed, za lub obok męża, to samo dotyczyło dzieci. Matka nie mogła odwiedzić córki i jechać jednym samochodem, o ile obie mieszkały w różnych miejscach. Najbliższa rodzina nie miała wstępu na cmentarz i nie mogła uczestniczyć w pożegnaniu: ojca, matki, brata, dziadka, jeśli nie zmieściła się w liczbie pięciorga żałobników. Takich przykładów i śmiesznych i tragicznych można wymieniać na długość książki telefonicznej i zdecydowana większość była przypieczętowana przez Szumowskiego.

Najgłośniejsze komunikaty ze strony ministra zdrowia, powielane przez policyjne megafony, płynęły do Polaków w jednej intencji. Gigantyczna spirala strachu, połączona z szantażem emocjonalnym. Każdy Polak miał mieć na sumieniu życie innych Polaków, w tym swoich bliskich, jeśli nieprawidłowo odmierzył dystans społeczny, jeśli nie zdezynfekował rąk w płynie ORLEN, jeśli był szóstym wiernym w kościele i przede wszystkim, gdy nie założył maseczki albo przyłbicy. Ścigano ojca po osiedlu, który wyszedł z dziećmi na spacer, mordercami nazywano dzieci, które na święta odwiedzały lub zapraszały swoich rodziców do siebie. Nie miało być wakacji i wszystko zamieniło się w „nową normalność”. I za każdym razem, gdy słyszeliśmy, że niewiele różnimy się od bandytów, matkobójców i ludobójców, pojawiał się on, św. Łukasz ewangelista, z podpuchniętymi oczami i tępo utkwionym wzrokiem sięgającym nieuchronnej zagłady. Na 1000 razy w szczycie „wypłaszczonej krzywej”, może jeden raz widziałem go w maseczce, a potem pojechał na normalne wakacje z rodziną.

Pod koniec swojej ministerialnej kariery Szumowski porzucił tonący okręt i cały bałagan, jakiego narobił, by polecieć do Hiszpanii i zafundować sobie długi rejs jachtem wartym miliony. Wtedy do pierwszych wyznawców św. Łukasza zaczęły docierać podstawowe sprzeczności i kłamstwa, bo gdy ujawniano jego brudne biznesy, to jeszcze był bohaterem prześladowanym przez frustratów i „hejterów”. Dziś dowiedzieliśmy się, że ten pierwszy policjant „pandemiczny” został pozytywnie „wymazany” i co więcej zaraził członków swojej rodziny. O czym świadczy ta doskonała puenta paranoi „pandemicznej” i fałszywego wizerunku św. Łukasza? Możliwości są tylko i wyłącznie dwie. Pierwsza bardzo charakterystyczna dla polityków i fałszywych ewangelistów, to hipokryzja, Szumowski nie przestrzegał reżimu sanitarnego, którym przez tyle miesięcy szczuł Polaków. Druga wersja w sposób bezwzględny obnaża cały idiotyzm „strategii walki z wirusem” i ostatecznie rozstrzyga, że w bawełniane szmatki to się można wysmarkać, a nie powstrzymać wirusy.

Obojętnie jaką wersję wydarzeń przyjmiemy, wniosek jest jeden. Szumowski do początku wiedział, że uczestniczy i nakręca paranoję, zarabiał na tym razem z rodziną, a z samej pandemii kpił w żywe oczy, głównie poprzez swoje zachowanie. Wywróżyłem Szumowskiemu koniec kariery dokładnie w takim najpodlejszym stylu, bo gdy większość czytała w jego oczach miłość do Polski, mnie oczy Szumowskiego mówiły, że jest to człowiek, który nie ma żadnych oporów i pójdzie po trupach do sławy i pieniędzy, nie zatrzyma go nic. Od pierwszych tygodni zawrotnej popularności Szumowskiego, dokładnie to widziałem w jego podkrążonych oczach i nie myliłem się, ale nie tym chcę zakończyć. Jeśli Szumowski wiedział w czym bierze udział, to wiedzą to wszyscy pozostali, w starym i zrekonstruowanym rządzie i tego PiS nie wybaczę nigdy.

Autor artykułu: Matka Kurka (Piotr Wielgucki)

https://www.kontrowersje.net/ostateczny_upadek_w_ukasza_ewangelisty_czy_te_oczy_mog_k_ama

Dodaj komentarz