Pikinik odbył się przy ul. Rynkowskiej 7/fot. Anna Kopeć
W tych niepewnych czasach coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że w razie napaści na nasz kraj przez jakichś wrogów, jako cywile jesteśmy całkowicie bezbronni. Pomijam sytuację konfliktu militarnego i ataku rakietowego, bo wówczas cywile tak czy inaczej, ale nie mają żadnych szans. Chodzi mi o sytuację wojny nietypowej, ale możliwej w najbliższej przyszłości – jak choćby ataki za pomocą wirusów czy napaść olbrzymiej ilości jakichś fanatycznych wojowników, którzy w imię swojej wiary zabijają wszystkich „niewiernych”. Jak odległa to przyszłość? A może ktoś pomyśli, że to przesada, takie myślenie o wyimaginowanej inwazji. To niech pojedzie do Afryki, w kliku krajach od wielu lat występują właśnie takie inwazje wyznawców Allacha, którzy ostatnimi laty mordują głównie chrześcijan w ilości około 100 tysięcy ludzi rocznie. Świat w zasadzie milczy o tych afrykańskich zbrodniach, bo Chrystus jest dla większości ludzi i systemów najbardziej niewygodnym bogiem, więc też sprawa nie jest medialna. Ale jakie to muszą być ilości tych „wojowników” mordujących kobiety i dzieci przede wszystkim, skoro co roku niejako na naszych oczach mordują na skalę polskiego Wołynia z 1943 roku? Z drugiej strony mamy Chińczyków (z wielką ilością komunistów), którzy generalnie nienawidzą białych ludzi, gardzą nimi, a docelowo ich ideologia dąży do okradzenia i wyzyskania innych i zapanowania nad światem, a obecnie również bezwzględnie, często krwawo rozprawiają się z katolikami chińskimi. Jeśli by więc nastąpiła na Europę i nasz kraj inwazja kilkunastu milionów dobrze uzbrojonych wojowników, czy to muzułmańskich w imię Allacha, czy chińskich komunistów – to żadne wojska raczej takich hord nie będą w stanie zatrzymać w walce wręcz, bo w ogóle nie jesteśmy na takie zdarzenie przygotowani, nawet w teorii. Nasi „terytorialsi” w ilości kilkudziesięciu tysięcy rezerwistów byliby, niestety niczym, dla kilku milionów zdesperowanych ideologicznych i agresywnych napastników.
Jak mawiali nasi dziadkowie, w szkole dwa przedmioty są najważniejsze do nauki: historia i przysposobienie obronne. Zajęcia z bronią po to, by umieć strzelać, a historia po to, by wiedzieć do kogo!
Za komuny zostaliśmy rozbrojeni i trwa to nadal. Skandal, który POPIS wciąż kontynuuje już 30 lat. Jesteśmy jako naród całkowicie rozbrojeni, broń posiada 0,5% naszych obywateli, a więc najmniej w Europie (a np. u Niemców to jest ok. 30%). A rząd PISu zamierza jeszcze bardziej ograniczyć dostęp do broni osobistej.
Mamy w naszym regionie kilka organizacji/stowarzyszeń/firm (Fundacja Ad Arma z Torunia, Bydgoskie Towarzystwo Strzeleckie „Kaliber”), które propagują i walczą o powszechny dostęp obywateli do broni w celu samoobrony. Na razie porażka, bo politycy się boją nawet ten temat poruszać, a zwłaszcza w tych coraz bardziej niepewnych czasach. Jednak oznacza to, że los ludzi ich mało obchodzi.
Dlatego dobrym zwyczajem staje się uczenie młodzieży najprostszej formy obrony własnej jakim jest umiejętność strzelania z broni ręcznej. Bydgoskie Towarzystwo Strzeleckie „Kaliber organizuje pikniki strzeleckie na strzelnicy garnizonowej przy ul. Rynkowskiej 7 w Bydgoszczy. Tak też było w ostatnią niedzielę w Bydgoszczy, gdzie „Kaliber” zaprosił „młodzież w każdym wieku” na szkolenie w strzelaniu pod nadzorem doświadczonych instruktorów. Co cieszy, zainteresowanie młodzieży było bardzo duże. Niech przynajmniej nauczą się strzelać, bo rośnie prawdopodobieństwo inwazji wrogich nam nacji czy ideologii, które się cieszą, że na razie jesteśmy potencjalnie bardzo łatwym łupem do zdobycia.
opr. Czarny
źródło: Tygodnik Bydgoski – portal i gazeta; zdjęcia Anna Kopeć; pixabay.com
https://tygodnikbydgoski.pl/aktualnosci/z-karabinu-do-celu-piknik-strzelecki-byl-oblegany-galeria