Feministki mają klej na rękach

Z jakiegoś powodu feministki protestujące od kilku tygodni na ulicach, głównie Warszawy, uznały, że do swoich argumentów przekonają klejem – w tym przypadku na rękach.

Około tygodnia temu jedna z nich przykleiła się do bramy Ministerstwa Edukacji. W minioną sobotę kilka innych do sklepowej szyby.

W minioną sobotę, 28 listopada, przypadła 102 rocznica otrzymania przez kobiety w Polsce prawa wyborczego. Tego prawa kobiety w Polsce nie musiały nigdy wywalczać, ani na protestach, ani w żadnej innej formie. Zwyczajnie, po odzyskaniu niepodległości prawa wyborcze otrzymali wszyscy obywatele Polski. Wyjaśnia to krótka informacja zamieszczona przez Instytut Pamięci Narodowej na jej profilu w mediach społecznościowych.

28 XI 1918 r. kobiety w Polsce uzyskały pełne prawa wyborcze. Dzięki tej historycznej decyzji Józefa Piłsudskiego, Polki, jako jedne z pierwszych kobiet w Europie mogły kandydować i głosować w wyborach” – czytamy we wpisie IPN na twitterze.

W każdym razie taka rocznica stała się pretekstem do kolejnych protestów ulicznych – co ciekawe w obronie praw kobiet obecnie. Mimo, że nie zmieniły się żadne przepisy dotyczące kobiet ani rok temu, ani dwa, ani pięć lat temu.

Nawet niedawny wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, iż prawo dopuszczające aborcję w przypadku prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niezgodne z Konstytucją, nie ma jeszcze zastosowania w praktyce.

Jednak mimo to, przy okazji tej rocznicy, kilka osób postanowiło zaprotestować w dość niezrozumiały sposób. Niezrozumiały, bo przykleiły się klejem do witryny sklepowej.

Na ul. Marszałkowskiej do elementów infrastruktury jednego z obiektów przykleiło się sześć osób. Administrator obiektu nie wnosi o naszą interwencję. Po wylegitymowaniu osób czynności zakończono. Zalecamy większą ostrożność przy korzystaniu z kleju” – przekazała stołeczna komenda Policji na swoim profilu na Twitterze.

Polska to wolny kraj, każdy może się przyklejać, gdzie chce, pod warunkiem, że nie będzie to naruszało prawa

– wyjaśnił niewiele później nadkomisarz Sylwester Marczak, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji.

Wśród przyklejonych do witryny sklepowej była także osoba małoletnia, której rodzice zostali poinformowani o tym fakcie. Dodamy też, że do przyklejonych aktywistek nie przyjechały od razu służby medyczne, aby je odkleić. Ratownicy medyczni byli zajęci innymi, poważniejszymi przypadkami, które w czasie epidemii zdarzają się co chwila w tak dużym mieście jak Warszawa. Ale niezależnie od tego, jest to całkiem nowa forma protestu, która służy w zasadzie nie wiadomo czemu. Bo co ma wyrażać? O czym ma informować?

Większość internautów pod komunikatem stołecznej Policji apelowała do mundurowych, aby nie odklejali aktywistek. Bardzo wielu też postulowało, aby za pomoc medyczną przy odklejaniu zapłaciły z własnych pieniędzy.

Z kolei jeszcze inni proponowali zorganizowanie zrzutki w internecie na zakup większej ilości kleju, aby jak najwięcej aktywistek też miało szansę się poprzyklejać do różnych obiektów w przestrzeni publicznej.

Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska

Oprac. Es.

https://youtu.be/orFvL7QzArk

8 komentarzy do wpisu „Feministki mają klej na rękach”

Dodaj komentarz