Nie TVN, ale frakcje PiS i „niepokorni” ujawnili…

W wojnie plemiennej jeńców się nie bierze, a prawda jest tyle warta ile niegdysiejsze śniegi. Dodatkowo w politycznej nawalance chodzi o to, aby przekazywać szereg mylących informacji i grać niby w wielu kierunkach. Wypuszczaniem tak zwanych „szczurów” da się sprawdzić reakcję przeciwnika, można też przeciwnika wyprowadzić w pole. Wczoraj nie doszło do żadnej manipulacji TVN, czy „totalnej opozycji”, ale za całe żenujące przedstawienie odpowiadają wyłącznie frakcje wewnątrz „Zjednoczonej Prawicy” i dziennikarze „niepokorni”, do których frakcje wysyłały swoje przekazy dnia.

Kto chce zrozumieć o co tu w ogóle chodzi musi zacząć od pięciu głównych grup walczących o swoje frukta: stara kadra PiS, grupa Ziobry, grupa Gowina, grupa Morawieckiego i grupa Andrzeja Dudy. Jak widać na starcie łatwo się pogubić, bo jest tego znacznie więcej niż się przeciętnemu obserwatorowi polityki wydaje, ale sprawy się dopiero wówczas komplikują, gdy zaczniemy ustalać kto jest z kim i przeciw komu. Najkrótsza odpowiedź na to pytanie jest taka, że w tej chwili to już wszyscy są przeciw wszystkim i nikt nikomu nie ufa, co doskonale było widać we wczorajszej zadymie. Dzieciom można sprzedawać takie teksty, że to TVN i inne lewicowo-liberalne media rozkręciły spisek, żeby ośmieszyć „Zjednoczoną Prawicę”, było dokładnie odwrotnie. Do Kaczyńskiego dotarły kolejne sygnały, że poszczególne frakcje zaczęły się brać za łby. Poszła plotka, że Ziobro upomniał się o swoje i chce przy pomocy swoich ludzi zablokować wyrok SN w sprawie unieważnienia wyborów, co więcej dogadał się też z Andrzejem Dudą, któremu zależy na majowym terminie.

Nieważne ile w tym było prawdy, ważne, że wszyscy wpadli w panikę, gdy Kaczyński zwoływał po kolei poszczególnych przedstawicieli frakcji. Jednym z ostatnich wezwanych był Gowin i to właśnie on do dziennikarzy „niepokornych” i pokornych rozesłał wieść, że Kaczyński chce złamać umowę i zrobić wybory 23 maja. Wcześniej na Nowogrodzkiej pojawił się Morawiecki z Emilewicz, którzy w związku z umową Ziobry i Dudy mieli się podać do dymisji, ale ta ponoć została odrzucona. Umowa Ziobro z Andrzejem Dudą, w sprawie terminu 23 maja, miała polegać na tym, że SN nie uzna wyborów za nieważne. O tyle ma to ręce i nogi, że ci dwaj politycy dysponują odpowiednimi wpływami w SN. Zaradkiewicz, p.o. prezesa SN, jest człowiekiem Ziobry, który z Andrzejem Dudą od lat żył w konflikcie, jednak mimo wszystkim Duda nominował człowieka Ziobry. Jeszcze ważniejsza w tej układance jest prezes Izby Nadzwyczajnej, sędzia Joanna Lemańska, stara koleżanka szkolna Andrzeja Dudy i to właśnie ona zorganizowała konferencję, na której powiedziała, że politycy się zagalopowali ze swoimi przedwczesnymi wyrokami wydanymi w imieniu Izby Nadzwyczajnej.

Wbrew wszystkim usłużnym artykułom i wypowiedziom ze strony „niepokornych”, Kaczyński nie ma pełnej kontroli nad frakcjami i nie ufa żadnej z nich, oczywiście poza starą kadrą PiS. Poziom wzajemnego braku zaufania jest tak duży, że żadna frakcja do końca nie wie, co robi druga i z kim się układa. Jeszcze parę miesięcy temu nie do pomyślenia było, aby Zbigniew Ziobro, wróg Andrzeja Dudy, dogadywał się z prezydentem i to przeciw Gowinowi, przez długi czas uznawanego za największego sojusznika „pałacu”. Teraz wszystko jest możliwe, nawet to, że ulubieniec Kaczyńskiego, Mateusz Morawiecki odwieczny i największy przeciwnik Ziobry, staje bliżej Gowina i nie chce wyborów w maju, co ze swoim nowym kolegą Szumowskim realizował z nadgorliwością. Ponieważ do różnych „niepokornych” docierały różne „szczury” od różnych frakcji, to do końca nie wiadomo, jaka jest prawda, ale w dymisję Morawieckiego, po plotce, że Ziobro ustawił się z Dudą na 23 maja, akurat wierzę.

Żenujący spektakl w wykonaniu „Zjednoczonej Prawicy” jest „dziełem” autorskim, cała reszta to rozpaczliwa próba odwrócenie uwagi od kryzysu koalicyjnego. Wczoraj Kaczyński kolejny raz te wszystkie gierki pogasił i jakoś całe towarzystwo sprowadził do pionu, ale to już nie jest wpływ autorytetu Kaczyńskiego, tylko kalkulacja i walka o doraźne cele. Po rozpadzie „Zjednoczonej Prawicy” wszyscy tracą olbrzymie wpływy w rozmaitych instytucjach. Stara kadra PiS i grupa Morawieckiego traci spółki skarbu państwa, Ziobro i Duda bez władzy nie będą mieli mogli decydować o tym, co się dzieje w sądownictwie, z kolei najbiedniejszy Gowin wylatuje z rządu i zostaje z 5 posłami, bo resztę PiS z łatwością kupi. Jednym zdaniem, w „Zjednoczonej Prawicy” trawa wojna, jakiej jeszcze nie było, powszechny brak zaufania wywołuje nerwowe reakcje, które są przekazywane zaprzyjaźnionym mediom i to jest główna przyczyna, dla której Kaczyński chce wyborów jak najszybciej.

Nie chodzi o żaden ogólnoświatowy kryzys, ale o kryzys w ramach koalicji, który w każdej chwili grozi rozpadem „Zjednoczonej Prawicy”. Po wyborze prezydenta przynajmniej z Andrzejem Dudą będzie spokój. Poza tym PiS bez „swojego” prezydenta i z koalicją w takim stanie praktycznie traci jakiekolwiek możliwości politycznego działania. Wreszcie prezydent jest niezbędny w procedurze wcześniejszych wyborów, czego co raz bardziej nie można wykluczyć, a takie wybory możliwe są tylko w jednym wariancie, przyjęcie dymisji rządu i niepowołanie innego rządu. Tak to z grubsza wygląda i nie wygląda to dobrze. Cała reszta „prawych” bredni o spiskach TVN i „Gazety Wyborczej”, czy jeszcze głupsze teorie, że Piotr Wielgucki przeszedł na drugą stronę i jątrzy, to pasza dla „ciemnego ludu”. PiS i koalicjanci przechodzą największy kryzys od 2007 roku, to i tylko to jest prawdą.

Autor artykułu: Matka Kurka( Piotr Wielgucki)

https://www.kontrowersje.net/nie_tvn_ale_frakcje_pis_i_niepokorni_ujawnili_g_boki_kryzys_w_zjednoczonej_prawicy

Dodaj komentarz