Argumenty i dowody są te same, co w postępowaniu cywilnym. Prokurator zebrał wiele wypowiedzi, a niektórzy świadkowie potrafili zmienić zeznania. Nie ma żadnych podstaw, by wyrok był inny niż w postępowaniu cywilnym. Zobaczymy, co się wydarzy w piątek – powiedziała w Polskim Radiu 24 Natalia Nitek-Płażyńska.
Natalia Nitek-Płażyńska wygrała proces ze swoim dawnym szefem. Na zarejestrowanych przez kobietę nagraniach niemiecki przedsiębiorca mówi, że „jest nazistą” i deklaruję chęć „zabicia wszystkich Polaków”. Hans G. miał też żartować, że najlepsze perfumy dla Polaków to cyklon B, a w stosunku do swoich pracowników wykonywał gesty rozstrzeliwania. Sąd skazał go na grzywnę w wysokości 50 tys. zł, którą Niemiec musi wpłacić na rzecz muzeum w Piaśnicy, miejsca, w którym podczas II wojny światowej hitlerowcy masowo mordowali Polaków. – Od początku miałam wewnętrzne poczucie spokoju, że sprawa będzie wygrana. Argumenty i prawda były po mojej stronie. Nie wiem, co musiałby się stać, żeby wyrok był inny – mówiła Natalia Nitek-Płażyńska.
„Tak, jestem. Jestem hitlerowcem!”
W marcu 2016 r. w Telewizji Republika Nitek–Płażyńska zaprezentowała zarejestrowane z ukrycia nagrania, na których słychać jak Hans G. obraża kobietę na tle narodowościowym. Mówił m.in. „nienawidzę Polaków. Nie to, że ich nie lubię, nienawidzę ich. Oni wszyscy są cwelami i idiotami. Lepiej jest w Afryce. Jesteście gównem”. Na nagraniu słychać też, jak Hans G. przyznaje: „Tak, jestem. Jestem hitlerowcem! To wina tego kraju (przyp. red. Polski), że taki jestem”. Dodał, że „zabiłby wszystkich Polaków” i „nie miałby z tym problemu”.
„Musiałam zareagować”
Gość Polskiego Radia 24 tłumaczyła, że na początku żaden z pracowników firmy nie chciał jej wesprzeć. – W trakcie postępowania padały sformułowania „przyzwyczailiśmy się”, „nie widzimy w tym problemu”, „szef był w porządku człowiekiem, czasami się zdenerwował, potrafił zwyzywać Polaków, ale nas to nie dotykało”. Mnie dotykały wszystkie słowa, które uderzały w polskość. Kiedy słyszałam, że Polacy są podgatunkiem, że jesteśmy narodem niewolników. Dowodził, że Slavs znaczy slaves (przyp. red. Słowianie to niewolnicy). Słyszałam, że to, co robił Hitler było właściwe, bo Polacy są skazani na wybicie. Wiele było taki sformułowań. Gdy spotykam się antypolonizmem ze strony Niemca, który w Polsce zarabia, korzysta z sytuacji ekonomicznej, jesteśmy dla niego tanią siłą roboczą, nie potrafi nas szanować, to musiałam zareagować – tłumaczyła Natalia Nitek-Płażyńska.
„Czułam się zastraszana w pracy”
Dodała, że ataki nasiliły się, gdy wyszło na jaw, że należy do PiS. – Partii znienawidzonej przez mojego byłego szefa. Wybuchły wręcz, gdy kandydowałam w wyborach parlamentarnych. Doszło do tego, że stawał za maną i udawał, że strzela. Czułam się bardzo zastraszana w firmie, przychodziłam do pracy z duszą na ramieniu – podkreślała Natalia Nitek-Płażyńska.
Przed Sądem Rejonowym w Wejherowie toczy się też proces karny przeciwko Hansowi G. Przedsiębiorca odpowiada w nim za szerzenie mowy nienawiści. Cudzoziemca oskarżono o pięć przestępstw dotyczących znieważenia słowami powszechnie uznanymi za obelżywe. Według prokuratury Hans G. używał wobec pracowników takich zwrotów jak: „idioci”, „Polaczki”, „Scheisse Polaken”. Wyrok w tej sprawie zapadnie 13 grudnia. – Mam nadzieję, że to dobry termin. Liczę, że sprawiedliwość zwycięży – podsumowała gość Polskiego Radia 24.
PR24