Autor: Krzysztof Leśniak
Ostatnio jakimś przykrym zbiegiem okoliczności nadziałem się na onet-owski artykuł tłumaczący ciemnemu ludowi, dlaczego wirus SARS-Cov2 jest znacznie bardziej niebezpieczny od wirusa grypy.
Otóż w tym wiarygodnym medycznie tekście pani „redaktor” twierdziła, że brak wzrostu ogólnej śmiertelności Polaków nie pozwala powiedzieć, że ryzyko podłapania infekcji wirusowych jest takie jak zawsze i że możemy już przestać się bać.
Dlaczego? Dlatego że korona może i jest mniej powszechna, ale za to bardziej zjadliwa! Zdaniem naszego rządu na tzw. covid-19 zachorowało 280 tysięcy osób, z których zmarło 4615, co daje śmiertelność na poziomie 1.6%.
Natomiast na grypę w sezonie 2019/2020 (czyli od 07.10.2019 do 22.10.2020) odnotowano łącznie 4 340 712 przypadków zachorowań, z których zmarło 65 osób. To daje śmiertelność rzędu 0.001%.
Wow… 65 osób na 4 miliony 340 tysięcy chorych – toż to istny cud! Chwalmy Pana! Jak to możliwe, że na tak powszechną i groźną chorobę, jaką jest grypa, umiera tak niewiele ludzi? W czym tkwi haczyk?
Odpowiedź brzmi – haczyk tkwi w bezczelnej podmianie modelu statystycznego. Najlepiej wyjaśnił to prof. dr hab. n. med. Piotr Kuna:
„Kiedy chory na grypę umiera, nie piszemy, że umarł na grypę, tylko że umarł z powodu niewydolności krążeniowej, zapalenia płuc – wpisujemy różne rozpoznania, ale generalnie nie wpisuje się grypy jako przyczyny śmierci. Wiemy, że jeśli ktoś ma cukrzycę, niewydolność nerek i zachoruje na grypę, to kombinacja grypy i przewlekłej choroby zawsze zwiększa ryzyko. Są nawet takie piękne badania, i to polskie z Uniwersytetu Jagiellońskiego, z których wynika, że ryzyko udaru mózgu u osób chorujących na grypę wzrasta osiem razy, a udar potem zabija, podobnie z zawałem serca – ryzyko w grypie rośnie dziesięć razy i też się umiera, ale na zawał. Z tych, którzy dostaną udaru, prawie 40% umiera, ale jako przyczynę zgonu wpisuje się udar, a nie grypę. Natomiast z covid-19 zrobiono tak, że jeśli atakuje osobę z chorobami przewlekłymi, i jeśli taka osoba umrze, a miała wynik dodatni, to wpisuje się, że umarła na covid-19”.
W tym właśnie tkwi istota problemu, na tym oparto całe to pandemiczne oszustwo. Nie dzieje się nic, co nie działo się w poprzednich latach – śmiertelność jest taka jak zawsze (każdego roku w każdym kraju na Ziemi są niewielkie wahania to w jedną, to w drugą stronę), ale stworzono model statystyczny pozwalający maksymalnie podkręcać statystyki śmiertelności jednej, wybranej wcześniej choroby.
Próbowano to robić już wcześniej przy okazji ptasiej i świńskiej grypy, ale dopiero teraz się udało. Nie potrafię wyjaśnić tego w bardziej przystępny sposób. W trakcie czytania wspomnianego już artykułu z onetu, gdzieś w połowie zacząłem się śmiać tak głośno, że popłynęły mi łzy, przez co nie byłem w stanie przeczytać go do końca.
Tak jakby mój organizm sam dał mi do zrozumienia, ile warta jest cała ta propaganda, całe to odrażające pranie mózgów. Jak powiedział Mark Twain:
„Są trzy rodzaje kłamstw: zwykłe kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki”.
Pandemiościema udowodniła jak nic wcześniej, że prawdziwego dziennikarstwa już nie ma (w każdym razie nie w tym powszechnym wymiarze). We współczesnych molochach medialnych nikt już nie jest zainteresowany poszukiwaniem prawdy, liczy się wyłącznie sprzedaż.
O skali niemoralności mainstreamowych mediów świadczy ich wpływ na społeczeństwo – bezustanne sianie paniki i ordynarne manipulowanie faktami przynosi katastrofalne skutki w sferze społecznej i psychicznej. Owocem ich działania jest strach, panika, złe samopoczucie, przygnębienie.
Jest mi wstyd, że kiedyś sam byłem „po tamtej stronie”, na szczęście w porę zauważyłem, w jakim gównie uczestniczę. Wychodzi na to, że Trump miał 100% racji, nazywając mainstreamowe media wrogami narodu. To już dawno wykroczyło poza ramy przyzwoitości, to jest po prostu zło.
Oprac. Es.
Źródło i foto: facebook.com