Czy PiS przejrzał na oczy? Szkoda, że nie posłuchano RKW parę miesięcy temu!!! – 30% albo L

„Efekt Gowina”. Ten zgrabny zwrot, użyty przez zacnego Twitterianina „IncognitusPL”, idealnie podsumowuje wszystkie zdarzenia ostatnich tygodni. Nie pomijając aspektu politycznych zasług byłego wicepremiera dla uratowania tonącej Platformy, nie da się jednak nie zauważyć rosnącego kryzysu, w jakim znalazła się większość rządząca oraz sztab prezydenta, w którym wciąż panuje przekonanie, że „Andrzej Duda wygra w cuglach”.

Mamy do czynienia z sytuacją dotąd niespotykaną. Dziewięciu zawodników bierze udział w przedłużonym maratonie, a jeden z nich na cwaniaka w trakcie wyścigu zrobił sobie sztafetę. Co z tego, że jest to nieuczciwe i moralnie naganne; akurat o uczciwość Platformy Obywatelskiej nikt posądzać nie powinien. Decyzja o wymianie kandydatki, totalnie już wymęczonej, na nieprzemęczającego się na stanowisku prezydenta Warszawy polityka – to było coś, co konkurencja powinna przewidzieć.

Wszystko to oczywiście zasługa głównie Jarosława Gowina, który w trakcie kryzysu zaczął podcinać własną gałąź i skutecznie podzielił jednocześnie Zjednoczoną Prawicę i własną partię. Głosząc hasła o tym, jak ważne dla zdrowia Polaków jest przesunięcie wyborów, sam raz głosował za, później się wstrzymał, a po dopięciu swego, jak gdyby nigdy nic ruszył w Polskę na przegląd partyjnych struktur, gdzie spotyka się z dziesiątkami działaczy.

W swoim zachowaniu stracił na wiarygodności zarówno w obozie opozycji, jak i u „swoich”. To zresztą, kto dla Gowina jest „swój”, nie jest dziś – w świetle deklaracji, że chciałby stworzyć kolejną nową partię – już tak oczywiste. „Polityka to nie łaskotki” i zarówno PiS, jak i otoczenie i sztab prezydencki powinien być na taką ewentualność przygotowany i umieć skutecznie wyjść z kryzysu, w jaki wpędził ich były wicepremier.

Platforma dostała tlenu

Nawet jeśli programowo PO nadal nie ma nic do zaproponowania, to kampanijnie wykonała sprytną ucieczkę do przodu. Z narracji „zostawmy wybory, czas zając się epidemią” gładko przeszła do strategii „co tam koronawirus, jedziemy z kampanią, niech zabawa trwa”.

Prawo i Sprawiedliwość oraz Andrzej Duda mają problem. Jak wynika z sondażu pracowni Social Changes dla portalu wPolityce.pl, poparcie dla urzędującego prezydenta spadło o osiem punktów procentowych w porównaniu z poprzednim badaniem. Wystarczyło wstawienie dublera na miejsce Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i zmiana narracji z „śmiertelnie groźne wybory” na „idźmy na wybory”. Prosty zabieg, a jak skuteczny się okazał. Platforma nabrała wiatru w żagle.

Sztab Andrzeja Dudy zdaje się jednak nie przejmować sytuacją; przekonanie, że prezydent „wygra w cuglach”, jest tak samo silne, jak jeszcze dwa tygodnie temu. Tak jakby nic się w tym czasie nie wydarzyło.

Nie chodzi nawet o to, czy Rafał Trzaskowski jest realnym zagrożeniem, czy nie, ale o brak pomysłu na kampanijny przekaz i wycofanie Andrzeja Dudy, które potęguje wrażenie, że jest zmęczony, ukrywa się bądź się czegoś wstydzi. Nie mówiąc już o strukturach lokalnych PiS-u, które chyba w ogóle zapomniały, że wybory jeszcze przed nami, a Andrzej Duda nadal jest ich kandydatem na prezydenta.

Ta defensywa widoczna jest również na linii władza-opozycja. Platforma Obywatelska szaleje, nadrabiając straty do PSL-u, Lewicy i Hołowni, a obóz rządzący się zabunkrował, załamany. No może oprócz lidera Porozumienia Jarosława Gowina, który nagle zapomniał o reżimie sanitarnym (koronawirus już nie jest groźny?) i pojechał na spotkania z lokalnymi działaczami. Wchodzi na nie sam z siebie mocno zadowolony, a partyjni koledzy puszczają mu piosenkę „Eye of the tiger” (tłum. Oko tygrysa).

Trudno ocenić, czy jest to próba konkurowania z „tygryskiem” Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem (prywatnie kolega Gowina z Krakowa), czy zachwyt fragmentem tekstu tej piosenki: „Stawiają opór, dopóki nie wchodzimy do gry, a wtedy zręcznie zabijamy, by sami przetrwać”.

Zadyszka w Dobrej Zmianie

Zostawmy jednak Gowina, on ma swoją grę i swoje interesy. Zastanawiając się nad obecną sytuacją, należy zwrócić uwagę na kilka dodatkowych okoliczności.

Po pierwsze, obóz Zjednoczonej Prawicy jest mocno podzielony. Współpraca konieczna do rządzenia nie pozwala, by wzajemne animozje wychodziły na światło dzienne, ale odbija się to na wzajemnej nieufności, podkopywaniu siebie nawzajem, donoszeniu i dziwnych przeciekach. Publicznie „Gazeta Wyborcza”, TVN, czy inne tego typu sprzyjające opozycji media są wrogami, a po cichu to właśnie one dostają regularnie donosy jednej frakcji na drugą. Ku uciesze pracujących tam dziennikarzy, którzy z dziką rozkoszą przykładają ucho to tu, to tam.

Po drugie, mało kto dziś patrzy dalej niż na czubek własnego politycznego nosa i szerzej niż na najbliższe polityczne otoczenie.

Po trzecie, na prawicy emocje się wypaliły, dziś praktycznie są one tylko po stronie opozycji. Kampania wyborcza oparta na zapewnieniach, że prezydent Andrzej Duda zadba o to, żeby to, co zostało dane, nie zostało odebrane – to zdecydowanie za mało, żeby mieć pewność wygranej.

Dziś brakuje tego, co w 2015 r. porwało Polaków – jasno wytyczonych różnic między PiS a PO oraz gorącej i pełnej pasji wizji na rządzenie krajem. Paradoksalnie kurs na przetrwanie to kurs na utratę władzy.

źródło: tvp.info

Dodaj komentarz