Dotąd, ze względu wiele czynników i nie ukrywam, że jednym z nich jest szacunek dla Jarosława Kaczyńskiego, za to co dla Polski zrobił, nie pisałem o odpowiedzialności lidera PiS. Teraz przyszedł czas, aby oddzielić dobre od złego. Szacunek za przeszłość pozostaje szacunkiem, natomiast działania Kaczyńskiego od maja bieżącego roku nie tylko nie mogą cieszyć się szacunkiem, ale po prostu są nie do obrony. Nie wchodzę w szczegółowe kwestie ściśle polityczne, bo o nich pisałem wielokrotnie i całość się sprawdziła. W tej chwili de facto postępuje rozkład PiS i bez dwóch zdań katalizatorem procesu były decyzje szefa tej partii, który otoczył się miernymi doradcami i żyje w partyjnej Nibylandii. Jednak dziś chciałbym się skupić na „pandemii” i udziale Kaczyńskiego w tym szaleństwie.
Pamiętam doskonale, pierwsze reakcje, bardzo charakterystyczne dla Jarosława Kaczyńskiego z najlepszych lat. Mówiąc krótko i wprost był to ostentacyjne pokazywanie, że mamy do czynienia z kolejną socjotechniką, nie żadną pandemią. Wizyty w kościele, gdy reszta krzyczała zostań w domu, słynne obchodu rocznicy smoleńskiej bez dystansu społecznego i maseczki. Po kilku tygodniach to się zmieniło, z bardzo prostego powodu, badania nastrojów społecznych pokazały, że Polacy nakręceni medialnymi popłuczynami, śmiertelnie przerazili się „nowego wirusa”. PiS zagrał na tych nastrojach i na początku była to bardzo prosta robota, w czasie zagrożenia naród zawsze skupia się wokół władzy, jaka by ta władza nie była. Ruszają dobrze znane akcje: „wszystkie ręce na pokład”, „jak się weźmiemy, to zwyciężmy”, „nie uprawiajmy polityki, kupujmy respiratory”, itd. PiS zbijał gigantyczny kapitał na „pandemii” w początkowej fazie, do tego stopnia, że Andrzej Duda z łatwością w maju mógł wygrać wybory w I turze.
W następnym etapie nie było tak różowo, strasznie Polaków zaczęło kolidować z parciem do wyborów „kopertowych” i to znów był pomysł Kaczyńskiego. Zmiana kandydata PO na prezydenta otworzyła kolejny etap, uścisków i selfie, bo w trakcie kampanii wyborczej „wirus był w odwrocie”. Po wyborach nastąpił okres przejściowy, właściwie wszyscy mieli „pandemię” w głębokim poważaniu, ale w połowie sierpnia zaczęto mówić o powrocie do szkoły i wtedy „przypadki” znów zaczęły rosnąć. Wówczas powstała nowa polityczna strategia ukuta na Nowogrodzkiej, całą odpowiedzialność przerzucono na ludzi i tym wytłumaczono kolejne absurdalne obostrzenia, które nic nie dawały. W tej strategii Kaczyński próbował też utopić wszystkie problemy wewnętrzne PiS i kryzys w koalicji, co się częściowo udało, ale przyszedł moment krytyczny, czyli sezon infekcyjny i od tego mementu zaczyna się prawdziwa tragedia. Na początku października napisałem, że za chwilę będziemy mieli w Polsce Bergamo, ponieważ krok w krok idziemy ludobójczą ścieżką, którą Włosi przyjęli na wiosnę.
W skrócie polega to na tym, że cała służba zdrowia jest podporządkowana jednej, śmiesznej, w skali zagrożenia infekcji, natomiast ludzie ciężko chorują i umierają z braku dostępu do leczenia z powodu innych „niemodnych chorób”. Dokładnie to się dzieje, codziennie mamy relacje, że karetki krążą od szpitala do szpitala, a pacjenci umierają zanim trafią na oddziały. I to jest tylko wierzchołek góry lodowej! Zdecydowana większość po prostu nie zgłasza się do lekarzy, przerażona „pandemią” i całą atmosferą, jaką zbudowano. Wszystkie te skutki były nie tyle przewidywalne, co oczywiste, ale z czysto politycznych powodów PiS postanowił podkręcać pandemię, tylko nie przewidział, że się w tym pogrąży. Na wiosnę udawało się kontrolować testy i tym samym przepadki zakażeń, jesienią to się wszystko wymknęło spod kontroli, głównie za sprawa serii idiotycznych decyzji Niedzielskiego, które pozwoliły „lekarzom” zarabiać na „pandemii”. Obecnie nikt nad tym nie panuje, jest jeden wielki chaos połączony z pogłębiającym się kryzysem politycznym. „Pandemia” stała się dla PiS jedyną amunicją obronną i to jest całe wyjaśnienie dramatu.
Kaczyński jest wystarczająco inteligentnym i utalentowanym politykiem, aby właściwie odczytać o co chodzi z tą światową inżynierią społeczną. Ponad wszelką wątpliwość wie, że to kreacja i brutalna propaganda, ale wszedł w tę grę, ponieważ na początku miał z niej korzyści, a teraz nie ma wyjścia. Gdyby PiS wycofał się z zamordyzmu „pandemicznego”, w jednym ułamku sekundy posypałoby się wszystko. Nakręcenia spirali strachu i zagrożenie to jedyne spoiwo sypiącej się partii PiS i przywództwa jej lidera. Nie mam najmniejszej satysfakcji z tego co napisałem, ale tak wyglądają fakty i będą wyglądać jeszcze gorzej. Mój szacunek kończy się tam, gdzie Jarosław Kaczyński kosztem i to gigantycznym kosztem Polski i Polaków, załatwia swoje partyjne interesy, co właśnie ma miejsce.
Matka Kurka (Piotr Wielgucki)