Amerykańskie rozterki w końcu 2020… – Jacek K. Matysiak

Moje spojrzenie na obecną sytuację w USA…


Zbliża się koniec zwariowanego roku, niby nie ma już pojawiających się łodziach okrutnych Wikingów, czy ubranych w smrodliwe zwierzęce skóry barbarzyńców, ale wszędzie widać biegających ludzi ze strzykawkami, których zawartość ma zmienić Twój świat! Powoli spod zamieszania, wśród dymów i salw medialnej propagandy opada mgła wyborczego bałaganu i wyłania się nowy obraz rzeczywistości. Dotąd mówiło się, że państwa nie mają przyjaciół, a jedynie interesy. Teraz okazuje się, że państwo jako takie ma zanikać, nie jest już podmiotem w rozumieniu swoich elit, które zacieśniając sojusz z wielkimi korporacjami i gardząc koncepcją państw narodowych i wolą swoich wyborców, powoli podporządkowują się polityce globalnych elit. Czyli elity państw narodowych mimo, że otrzymują mandat do sprawowania władzy z rąk wyborcy suwerena, mają go gdzieś(!). Przyjmują rolę wasala globalistycznych ośrodków i inspiracje dla kształtowania polityki wprost z globalistycznych ambasad, czyli swoich centralnych banków. Niestety ten proces zachodzi regionalnie na całym świecie, również w krajach Unii Europejskiej takich jak Polska. Historyczna tożsamość tych państw narodowych powoli wygasa pod atakiem mediów podporządkowanych też elitom władzy. Kongresmen Louie Gohmert ze stanu Teksas niedawno oświadczył, że Orwell miał rację, pomylił jednak rok. Powinno być nie 1984, ale 2020…

Na naszych oczach rozgrywa się walka o kształt i przyszłość świata naszych dzieci, walka między wywodzącym się z cywilizacji chrześcijańskiej i ukształtowanym na jej wartościach światem nawiązującym do tradycyjnych wartości i praw jednostki, rodziny i państwa, a barbarzyńską uzbrojoną wersją sowieckiego totalitaryzmu w okrutnej wersji chińskiej. Wydaje się, że sam chiński komunizm jest jedynie sprawnym, wypróbowanym narzędziem kontroli zniewolonej ludności i w przyszłości globalni architekci kiedy przestanie być potrzebny poddadzą go wynarodowieniu. 

Na dziś program globalistów zakłada szybkie zadłużenie państw, zrujnowanie tradycyjnych więzi rodzinnych, religijnych i narodowych w czym pomóc ma atak i ofensywa COVID-owa. Rząd dla Twojego dobra wprowadzi lockdown, zostań w domu, będziesz bezpieczny i czekaj na swoją garstkę ryżu. Jednak jeśli będą trudności (następna karta z rękawa) rząd wprowadzi restrykcje związane już nie z ochroną Twojego zdrowia i Twoich bliźnich (szczepionka COVID), ale całego istniejącego życia i zasobów Matki Ziemi, po której ostatnio niestety kręci się zbyt wielu ludzi. Troska o Twoje zdrowie i przyszłość Matki Ziemi, te dwa bieguny mają zastąpić istniejące religijne jak i uczuciowe potrzeby jednostki podporządkowania się wizjom i celom wyższym. Wiadomo, Boga nie ma, ale jest Planeta i ona jest najważniejsza, o jej przyszłość dziś troszczą się jej najlepsi synowie Klaus Schwab, Bill Gates i Jureczek Soros…

Oczywiście jak to u lewaków wszystko odbędzie się pod hasłami naukowości (podobnie było za Stalina), w pogardzie dla dotychczasowych faszystowskich zabobonów (biedacy chcą zapomnieć, że wojujący z kościołem nazizm ma w swojej nazwie socjalizm). Schodząc na amerykański ląd można zauważyć, że gdyby globalna lewica (która gardzi narodowością i państwem) naprawdę ceniła prymat nauki, nie uważałaby jednego z najbogatszych ludzi świata (bez studiów wyższych) za naczelnego Medyka i Czarownika wirusowej epidemii. Mowa tu oczywiście o depopulatorze Billu Gatesie (warto obejrzeć jak on ubolewa nad rozrodczością). Co prawda podobnie i w starożytnych kulturach podczas przygotowywania do ataku, inwazji często podobną rolę, a nawet większą, odgrywał właśnie Czarownik…

Można odnieść wrażenie, że te amerykańskie wybory prezydenckie chyba nigdy się nie skończą. A może nie należy narzekać? Mamy tylko dwóch prezydentów, może wzorem Rzymu, tak powinno pozostać? Generalnie mówiąc stanowe sądy się wypięły i nawet nie mają zamiaru zajmować się nagromadzonymi już tysiącami zaprzysiężonych zeznań obywateli, świadków przekrętów i nadużyć. Pozwy odrzucają z przyczyn technicznych. Również Sąd Najwyższy siedzi cicho i nie ma najmniejszego zamiaru odnosić się do analizowania pozwów o naruszanie Konstytucji. Przewodniczący Sądu Najwyższego (postrzegany jako konserwatysta od Busha) , sprzyjając Demokratom i obawiając się lewackich zadym, reaguje jak never Trumper…

Tisze jediesz dalsze pojedziesz. Ciągle trwają jeszcze walki odwrotowe zwolenników dotychczasowej konstytucyjnej republiki, ale na scenę nieubłaganie wdziera się (aby ją przemodelować) znana nam z PRL-u socjalistyczna demokracja, albo nawet jeszcze inne gorsze świństwo. Ktoś powiedział: śpieszmy się obalać teorie spiskowe, one tak szybko stają się prawdą…

Pamiętajmy życzenie, które wyraził ambitny chiński przywódca Xi Jinping: “Chcę zamienić american dream na chinese dream”. W tym momencie wszystkim powinno odechcieć się marzeń, ale elitom na całym świecie właśnie to się podoba. Dostają wsparcie (nie tylko ideowe!), jedyną jednostką chorobową jakiej doświadczają to puchnące portfele, a ludziska trzeba tylko uspokoić, aby nie popsuły dobrej zabawy. Dla globalistów posłuch wśród krajowych elit to wspaniały deal, niepotrzebne wojny, lepiej wszystkie konieczne przemiany załatwić spokojnie, stopniowo jedynie z małym rozlewem … gotówki. Wojna na tak wydzierżawionych od krajowych elit obszarach narodowych trwa, siły specjalne zarządzane przez naczelne dowództwo Big Pharmy odnoszą sukces za sukcesem. Nikt się z tego kotła nie wymknie…

Jednocześnie zadłużając dany kraj (pożyczki bez pokrycia) z banków centralnych globaliści inspirują i kierują działania lokalnych rządów w COVID-owe wygaszanie małych i średnich biznesów. W ten sposób delegują brudną robotę w ręce krajowych elit niszczących (lockdowns, ograniczenia aktywności w każdej dziedzinie od biznesu po kulturę i religię) jednocześnie wzmacniając w sowieckim stylu autorytarny nakazowo rozdzielczy system silnej władzy. W konsekwencji pozbawiając ludzi inicjatywy, wychowują biernego poddanego oczekującego na kolejny dekret rządowy. Tak wykonana brudna robota przez lokalne rządy ułatwi globalistom sprawne przyspieszanie wprowadzonego nowego porządku światowego. 

Cały dobrze ustawiony świat i jego elity chcą się pozbyć Trumpa. Głównie dlatego, że usiłował on zepsuć dotychczas gładko idącą grę i to niestety na wielu frontach. Trzeba tu przyznać, że Trump nie ukrywał swoich poglądów i od zgoła 40 lat myśli i mówi podobnie. Jednak nikt z kierownictwa elit nie brał na poważnie rozkochanego w pięknych kobietach i we własnym ego nie stroniącego od skandali budowniczego i telewizyjnej gwiazdy. Przypomina to też nieco historię z późniejszym Papieżem Janem Pawłem II, kiedy towarzysze w komitecie wojewódzkim decydowali o zatwierdzeniu kandydatury na biskupa i zdecydowali na Wojtyłę, bo to przecież poeta, filozof, a do tego sportowiec, więc daleko nie “zajdzie”. 

Dziś Trump przeszkadza wszystkim, nawet przeszkadza republikańskim politykom, którym swoją energią i prestiżem wśród wyborców pomógł wygrać ostatnie wybory. Murzyn zrobił swoje i może odejść. Przywódca republikanów w Senacie Mitch McConnell już od jakiegoś czasu nie kryje swojej niechęci do Prezydenta, ma dość jego przeprowadzanych reform, prób odrodzenia Ameryki, zatrzymanie globalizmu i patrzenia poważnym politycznym graczom na ręce. Polityków obydwu partii niepokoi szczególnie alarmistyczna polityka Trumpa wobec Chin. Mitch, podobnie jak jego koledzy również mocno powiązani z komunistycznymi Chinami, nie akceptuje takiej polityki. Jego żona Elaine Chao (jeszcze za Busha była sekretarzem transportu, również obecnie) pochodzi z zamożnej rodziny chińskich magnatów właścicieli linii oceanicznych (Foremost Group), dla których ciągle rosnąca potęga handlowa Chin to złoty interes. Jej ojciec jest kolegą szkolnym byłego chińskiego prezydenta Jiang Zemina. Do tego trzeba dodać lukratywny biznes wielkich amerykańskich korporacji, które zarabiają krocie (wykorzystując ciągle tanią siłę roboczą Chin) na ludnym chińskim rynku (1,4 mld ludzi). 

Amerykańskie rekiny biznesowe nie chcą słyszeć o biedniejącej Ameryce, ucieczce miejsc pracy i kapitału, wielkiej aktywności chińskich szpiegów kradnących amerykańskie technologie i ich zadaniowej penetracji świata akademickiego, naukowego jak i świata polityki. Tym bardziej nie chcą słyszeć o chińskich obozach koncentracyjnych, swoistych gułagach dla muzułmańskich Uygur, niewolniczej pracy i zwiększającej się totalnej orwellowskiej kontroli populacji. 

Trump wychodzący z opcji patriotycznej próbował zatrzymać pęd amerykańskich elit w kierunku zbliżającej się przepaści wbrew zapraszającym gestom globalistów i Chińczyków. Również Trump z jednej strony okazuje poparcie dla Izraela, jednak wycofuje wojska z rejonu Bliskiego Wschodu i zachęca Izrael do wzięcia większej odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo. Od początku traktowany jako uzurpator, od pierwszego dnia mobilizujący zagony banksterów i jedzących im z ręki wszelkich lewaków, a nawet republikańskich neoconów i never-Trumpers. Ci ostatni blisko związani z przemysłem zbrojeniowym nie mogą wybaczyć Trumpowi, że jest jednym z niewielu prezydentów, którzy nie wszczęli nowych wojen, a co gorsze wycofują się z działań okupacyjnych. Założyli nawet polityczny komitet wyborczy “Lincoln Projekt”, w którego deklaracjach powtarza się jedno: Trump nie może wygrać drugiej kadencji. Poparli Joe Bidena i właściwie powinni nazywać się “Lenin Project”…

Trump jest biznesmenem, więc nie może znieść “wypracowanego” przez dekady modelu marnotrawienia środków, zwiększył budżet dla wojska, stworzył siły kosmiczne, ale nie może ufać Armii, przecież to ciągle jeszcze generałowie Obamy i Bidena. Ostatnio wyszło na jaw, że po zarządzeniu wycofania amerykańskich oddziałów z Syrii (pogranicze Turcji i Kurdystanu) Trump dowiedział się, że generałowie ukryli przed nim ilość ciągle pozostających tam oddziałów. Kilka dni temu Trump zawetował rozdmuchany budżet wojska, co nie miało miejsca od kilkudziesięciu lat!

Czy Trump rzeczywiście odejdzie i 20 stycznia 46-tym prezydentem zostanie zaprzysiężony Joe Biden? Jeśli nawet tak się stanie to odejdzie Trump, ale pozostanie trumpizm i w parlamentarnych wyborach za 2 lata (2022 r.) w zdecydowany sposób zamiecie amerykańską polityczną scenę. Siły, które wykorzystał 4 lata temu do zdobycia prezydentury Trump, nie pozwolą się tak łatwo spacyfikować jak to miało miejsce z Tea Party po 2010 r., którą Obama rozbił ścigając jej liderów przy pomocy skarbówki. Złośliwcy twierdzą, że mściwy Trump może zrezygnować kilka godzin przed ewentualnym zaprzysiężeniem Bidena, wtedy Mike Pence zostałby 46 prezydentem i szalg trafiłby wszystkie wydrukowane już dokumenty i pamiątkowe ponderabilia. Nowy 46-ty prezydent Pence mógłby ułaskawić cały “zbrodniczy” reżim Trumpa. Krzyk lewaków w tej sytuacji byłby słyszalny w całej galaktyce. 

Trump ma jeszcze kilka możliwych ruchów, które może wykonać w walce o prezydenturę mimo, że sądy i skorumpowani politycy są głusi i ślepi na skalę wyborczych oszustw. Jednak zewsząd wyłania się zdrada i obojętność na funkcjonowanie zasad prawa, może ufać jedynie jednostkom. Trump ciągle jest bojkotowany przez elity swoich służb (np. FBI i CIA), kolejni członkowie jego gabinetu ukazują swoje powiązania z jego wrogami. Więc musi rozważyć strategię reakcji szczególnie jeśli nie chce spalić przysłowiowych mostów, jeśli myśli o następnych wyborach prezydenckich w 2024 r. i jeśli planuje ustawienie swoich synów i córki w amerykańskiej polityce.

Dla Republikanów i jakiejkolwiek wersji przyszłości Trumpa ważne są nadchodzące dodatkowe wybory z 5 stycznia na dwa stanowiska w Senacie USA ze stanu Georgia, w którym w listopadowych wyborach również doszło do wielu nadużyć. Obydwie partie walczą jak oszalałe wydając już ponad pół miliarda dolarów! Na obecną chwilę Republikanie mają 50 senatorów, a Demokraci 48. Jeśli prezydentem zostanie Biden i jakimś (następnym) bezbożnym cudem Dems zdobyliby te dwa miejsca, wówczas wiceprezydent (Kamala Harris) jako prezydent Senatu oddawałaby decydujący głos, więc jest się o co bić! Pomijając już to, że wśród republikańskich senatorów nie ma dyscypliny i kilku z nich od czasu do czasu głosuje z Dems.

Oficjalnie, według mainstreamowych mediów już jest po wszystkim, Biden jest prezydentem elektem, a od południa 20 stycznia będzie Prezydentem USA. Jednak wiele jeszcze może się zmienić, 6-go stycznia będzie dniem, który może przejść do historii. Tego dnia ma nastąpić oficjalne zatwierdzenie wyników wyborów prezydenckich w Kongresie pod przewodnictwem obecnego wiceprezydenta Mike Pence. Tego dnia dzięki zapisom Konstytucji będzie on w pozycji króla królów i to od niego będzie zależało które wnioski przyjmie, a które odrzuci. Pamiętamy, że z 7 stanów będą podwójne elektorskie głosy i to Pence zdecyduje, które z nich użyć. Jeśli ilość odrzuconych głosów elektorskich spadnie Bidenowi poniżej 270, zacznie się zupełnie inna gra. Jeszcze będzie czas o tym rozmawiać. Szacuje się liczbę kongresmenów protestujących wyniki wyborów na ok. 50-ciu, są pewne deklaracje kilku senatorów, ale to nic pewnego. Trudniej będzie znaleźć odważnych wśród senatorów, mimo ostrzeżeń przez lidera Mitch McConnell mówi się o Rand Paul, Tom Cotton i Tim Scott. W dzisiejszym świecie nie ma wielu odważnych ludzi również wśród polityków.

Trump zwiększając nacisk wezwał “wiernych”, swoich zwolenników tego dnia do demonstracji właśnie w Waszyngtonie. Obecnie po zapowiedzi zawetowania przegłosowanego przez Kongres budżetu i dodatku COVID-owego. Ten ostatni dla ludzi i biznesów dotkniętych ograniczeniami rządowymi miał przypominać beczkę miodu, a skończyło się na dziegciu. Trump napisał, że zarabiającym $130 tys członkom Kongresu zajęło pół roku aby przyznać swoim zubożałym wyborcom po $600.00. Zaznaczył, że jak z budżetu wytną opłacanie programów genderowych w Pakistanie i tym podobne badziewie i nie zwiększą Amerykanom sumę z $600, do $2 tys, to on tego nie podpisze. Po czym wyjechał na święta do swojej posiadłości Mar-a- Lago na Florydzie. Ostatnio przytoczono wypowiedź Trumpa z 2014 roku, który powiedział, że ma nadzieję, że nie ma życia na innych planetach, bo jeśli jest, to Kongress znajdzie sposób aby wysłać tam pieniądze. Ktoś zauważył, że za $600 to wyborca może kupić w Home Depot materiałów na gilotynę, zbudować ją i zaprosić swojego kongresmena… 

Istotnie budżet jest przeładowany rozmaitymi smakołykami, np. przeznacza $500 mln na zabezpieczenie przed nielegalami granicy Jordanii i $250 mln w innych krajach Bliskiego Wschodu, całkowicie zapominając o własnej “dziurawej” granicy z Meksykiem. Oczywiście w tym czasie biznes w US pada, jedna szósta restauracji już zbankrutowała. Biznes ucieka z “socjalistycznych” stanów jak Nowy Jork, czy Comifornia. Z powodu podatków i regulacji uciekają biznesy z Silicon Valley jak Tesla (Elon Musk), Oracle, Hewlett Packard. Wcześniej swoją główną siedzibę w Ameryce Północnej przeniosła z Kalifornii, Toyota. Przez ostatnie 10 lat właśnie do Teksasu przeniosło się 687,000 kalifornijczyków. Dziś Teksas jest po Florydzie drugim miejscem gdzie najczęściej przenoszą się Amerykanie. Ameryka tonie w depresji i beznadziei: w 12 miesiącach kończących się w sierpniu z przedawkowania leków i narkotyków zmarło aż 81,000 Amerykanów. 

Niektórzy komentatorzy wskazują na arytmetykę wyborczą dodając, że liczby się nie dodają. Z 212 mln zarejestrowanych wyborców przy bardzo wysokiej na USA frekwencji wyborcze wynoszącej w tym roku 66,2% co daje nam to 140,344 mln głosujących. Jeśli na Trumpa głosowało 74 mln to zostanie nam 66,344 dla Bidena, na którego miało głosować 80 mln? Pewne źródła podają, że chińczycy dostarczyli ok. 5 mln kart do głosowania, a maszyny Dominion były tak zaprogramowane, że kwalifikowały ok. 17% głosów jako nieprawidłowo wypełnionych, aby program następnie decydował któremu kandydatowi je przypisać. Trump zdobył najwięcej głosów czarnoskórych obywateli z byłych republikańskich prezydentów w ciągu ostatnich 60 lat i zwiększył swoje poparcie wśród Latynosów. 

Dużo mówi się o szerzącej się zarazie zdrady wśród współpracowników Trumpa i ich bezkarności. Ostatnio trwały dyskusje n.t. ustanowienia specjalnego prokuratora do badania oszustw wyborczych ze wskazaniem na bojową Sidney Powell, która odwiedziła Prezydenta. Przeciwnikiem jej kandydatury okazał się prawnik Trumpa Giuliani i prawnik Białego Domu Pat Cipollone, któremu Sidney zarzuciła brak odwagi. Zwolennikiem Sidney jest gen. Flynn i adwokat Lin Wood.

Trump nie jest typem faceta, który 20 stycznia uśmiechnie się, ukłoni, spokojnie odejdzie na emeryturę aby podróżować po świecie zarabiając krocie na wystąpieniach, pisać wspomnienia i zająć się budową swojej prezydenckiej biblioteki. W tej roli Trump umarłby z nudów. W 1888 r. prezydent Grover Cleveland przegrał wybory, aby powrócić do Białego Domu cztery lata później. Czy Trump może iść jego śladami? Zwykle partia bardzo szybko wydobywa się z przywództwa prezydentów, którzy przegrali wybory. Z Trumpem, jeśli odejdzie, może być zupełnie inaczej, nawet “pokonany” jest najbardziej popularnym politykiem wśród Republikanów, od wyborów zdobył od swoich zwolenników, aż $200 mln! Te pieniądze mogą być użyte na promowanie sojuszników Trumpa w nadchodzących wyborach w 2022 r. Zresztą takie trudności raczej umocniły by Trumpa, przecież on cały czas był w opozycji do elit obydwu partii. Facet który miał naprawdę “krótką” ławkę mógłby to zmienić! Do tej pory elity republikańskie zamiast pomagać mu w oczyszczeniu “bagna” podsuwali mu swoich ludzi aby go kontrolować i blokować jego reformy…

BIG TECH najpierw zaprogramował maszyny, teraz czas na ludzi. Wypada pamiętać co powiedział prezydent Lincoln: “Jeśli Ameryka będzie zniszczona, to tylko od wewnątrz”… Ameryka (i nie tylko) niszczona jest na wiele sposobów. Można powiedzieć, że oprócz polityków i ciągle opłacanej biurokracji, jedyną grupą zawodową zadowoloną z nieodpowiedzialnego dodrukowywania pustych pieniędzy (inflacja) są drukarze. Ale i im światełko świadomości w tunelu się ukaże kiedy nadjedzie międzynarodowy pociąg zwany “RESETEM”…

Historycznie biorąc socjalizm jest komunizmem bez karabinu, ale ostatnio na wyposażeniu ma strzykawkę. Amerykańscy patrioci powinni z ostatnich wyborów wyciągnąć wnioski i zaprosić, bądź porwać z Polski Marcina Dybowskiego, dobrze go przesłuchać, bądź wysłuchać i stworzyć Ruch Kontroli Wyborów. Bez tego Ameryka naprawdę nie ma już szans! Co prawda gen. Flynn namawia Trumpa do wprowadzenia stanu wyjątkowego, ale czy Trump zdecyduje się na przekroczenie Rubikonu?

Jacek K. Matysiak                                                                                                                                                                                       Kalifornia, 2020/12/26


https://youtu.be/orFvL7QzArk

Dodaj komentarz


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.