Od dwóch dni pani Blanka i pan Wojciech dwoją się i troją aby we wszystkich dostępnych publikatorach nagłośnić nazwę oraz adres internetowy naszego skromnego portalu.
Robią to co prawda siejąc czarny PR oraz próbując nas zlinczować medialnie i cywilnie, lecz skutkiem tej akcji jest wyraźny wzrost klikalności odnotowany przez naszą witrynę. Zatem uprzejmie dziękujemy i prosimy o jeszcze.
Nie było naszym celem, aby lansować się na sprawie pani Aleksowskiej i pana Wybranowskiego, ale skoro tak się sprawy poukładały, iż staliśmy się sławni, byłoby wielkim nietaktem wobec Czytelników nie opowiedzieć tej obłąkańczej histerii.
W dniu siódmego sierpnia br. popełniliśmy poważne uchybienie względem prawa autorskiego publikując przedruk artykułu bez wymaganej zgody Autorów, czyli bez licencji. W chwili, gdy Autorzy zareklamowali ten fakt, od razu złożyliśmy wyrazy ubolewania oraz zaproponowaliśmy stosowne zadośćuczynienie za to poważne przewinienie.
Redakcja nasza w większej części składa się z dziennikarzy obywatelskich, czyli osób, które po godzinach zajmują się pisaniem i redagowaniem portalu Stowarzyszenia RKW. Prowadzimy działalność non-profit nie publikując płatnych reklam, ani nie pobierając żadnych opłat. Wszystkie nasze autorskie teksty są dostępne w wolnym dostępie, czyli w oparciu o licencję w trybie wolnym – bezpłatnym.
Realizujemy w ten sposób misję naszego Stowarzyszenia, którą jest podnoszenie świadomości społecznej, budowanie wrażliwości, obrona wartości katolickich, konserwatywnych i patriotycznych.
Jako jedno z pierwszych mediów NA ŚWIECIE pisaliśmy (i piszemy) o wątpliwościach związanych z pandemią COVID-19, jako jedni z pierwszych pisaliśmy o podejrzanych związkach byłego Ministra Zdrowia, spiskach korporacji i światowych oligarchów, zawsze bronimy wolności słowa i opinii, wspieramy wszystkie ruchy obywatelskie i związkowe, które walczą o swoje prawa i wartości przez wielkie „W”.
Zwalczamy lewicowe manipulacje oraz ideologię LGBT, drukujemy i udostępniamy wykłady na tematy geopolityczne, uczulamy naszych czytelników na przykry zapach ruskich onuc oraz niemieckiej agentury wpływu. Z panami raczej nie chodzimy w aliansach.
Przypadek bezlicencyjnego przedruku oraz nieposzanowania praw autorskich zdarzył się nam po raz pierwszy w życiu. W tym miejscu, jeszcze raz najserdeczniej i najszczerzej przepraszamy Szanownych Autorów.
W przypadku pani Blanki Aleksowskiej i pana Wojciecha Wybranowskiego nasza redakcja w bardzo krótkim czasie osiągnęła porozumienie polegające na wypłaceniu żądanego, wysokiego wynagrodzenia, w formie honorarium autorskiego i to dla każdego ze Współautorów, które już zostało wypłacone. Zgodziliśmy się na opublikowanie na głównej stronie portalu przeprosin zgodnie z tekstem napisanym przez Autorów.
Wszystkie warunki ugody zostały przez portal stowarzyszenierkw.org wypełnione. Jednak okazało się, iż w czasie kiedy pani Blanka i pan Wojtek co prawda jedną ręką podpisywali ugodę zapewniającą o przeprosinach oraz o sowitym wynagrodzeniu, które wielokrotnie przekraczało stawki przyjęte, w takich zdarzających się sytuacjach, to drugą pisali wciąż paszkwilanckie teksty na wszystkich dostępnych kanałach internetowych.
Oprócz tego wydzwaniali ze skargami, gdzie tylko mogli – do prezesa Stowarzyszenia, pana dr. Jerzego Targalskiego, który nawet nie jest w składzie redakcji, do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, pewnie dzwonili też do mamy i do taty, przy czym szczególne nasilenie donosów, skarg i lamentów telefonicznych oraz medialnych nastąpiło już PO podpisaniu ugody i zgarnięciu ze stołu pieniędzy.
Autorzy niestety mają nadal taki zwyczaj, że nie kontaktują się najpierw ze stroną z którą zawarli ugodę by przedstawić swe stanowisko. Na przykład dopiero w dniu dzisiejszym otrzymaliśmy maila o zastrzeżeniach Autorów dotyczących formy w jakiej przeprosiny są udostępnione na naszej stronie głównej. O tych zastrzeżeniach znów najpierw powiadomiony został cały świat a dopiero na końcu my.
Nie wiemy co to za ludzie – nie znamy ich, jednak my zachowujemy się nieco inaczej. Zrobiliśmy coś źle, przyznaliśmy się do tego, zapłaciliśmy więcej niż uczciwą cenę za popełniony błąd – jesteśmy w porządku. Postawę naszych Adwersarzy oceńcie Państwo sami.
Kończąc ten przydługi elaborat podpowiemy jedynie młodym warszawskim dziennikarzom pozującym na twardzieli i drapieżników znajdujących niebywale sensacyjne afery tam gdzie ich nie ma – w ten sposób sławy nie zdobędziecie – nawet jeśli udałoby się Wam zniszczyć nasze skromne przedsięwzięcie, nie mielibyście się czym chwalić. Zajadłość z jaką piszecie o naszym potknięciu, które zadośćuczyniliśmy, każe nam podejrzewać, że albo nasz portal jest tak istotny, że trzeba i można się przy nim lansować (nam jednak woda sodowa nie uderza do głowy) albo też, ktoś chce nam zniszczyć dobrą opinię pod byle pretekstem.
Marcin Dybowski, Jacek Biel