„Lubelski lipiec”. Legendarny dyrektor WSK: „Pod biurowiec przyszło 3,5 tys. osób” od nas wszystko się zaczęło

Zaczęło się od podwyżki cen w bufetach – wspomina Jan Czogała, który kierował Wytwórnią Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku, gdy przez region przetaczała się fala robotniczych strajków. W 40. rocznicę „lubelskiego lipca” przebieg protestów przypomina wystawa otwarta wczoraj na pl. Litewskim

To był wtorek, godzina 9.30. Myśmy akurat mieli naradę dyrektorów i poinformował mnie dyżurny, że w 32. wydziale załoga zaprzestała pracy. Drugiego dnia był już pierwszy wiec pod biurowcem i wtedy już cały zakład stał. Pod biurowiec przyszło ze 3,5 tys. osób – opowiada Jan Czogała, który w lipcu 1980 r. był dyrektorem WSK Świdnik. – Zakład był wtedy w bardzo dobrej sytuacji, był eksport, były pieniądze, ale nie odczuwali tego pracownicy, a ja nie mogłem płacić więcej, bo takie były odgórne polecenia.

– Powstały komitety wydziałowe, które spisały postulaty. Na początek było ich ponad 580, a jak się to skomasowało, to zostało 110. W czwartek przyleciał minister, bo załoga zażądała drugiego spotkania. Minister został wygwizdany, musieliśmy go wyprowadzić tyłem na lotnisko – mówi były dyrektor, który cieszy się, że protestujący nie wyszli na ulice, tylko pozostali w zakładzie. – Ja się wtedy dowiedziałem, że była już szykowana siła i stały śmigłowce w Dęblinie. Miałem gorącą linię z premierem, wyraził zgodę na obniżki cen w bufetach i na podwyżki płac. W piątek postulaty były już podpisane.

– Dyrektor WSK Świdnik zasługuje na szacunek, bo zamiast wysłać milicję i wojsko, zdecydował się rozmawiać – mówi Krzysztof Stanowski, pełnomocnik prezydenta Lublina ds. obchodów jubileuszy. – Nie byłoby tego pozytywnego święta, gdyby się skończyło tak jak protesty na Wybrzeżu w 1970 r.

Oprócz świdnickiej WSK strajkowało też 91 zakładów na terenie Lublina, w tym Lubelskie Zakłady Naprawy Samochodów Ciężarowych, Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne, Fabryka Samochodów Ciężarowych, Lubelskie Fabryki Wag, Lubelskie Zakłady Przemysłu Skórzanego i kolejarze. Fala strajków rozlała się też na inne miejscowości regionu, w tym Chełm, Kraśnik, Lubartów, Poniatową i Puławy.

Fala protestów znana jest jako „lubelski lipiec”, choć pozostaje w cieniu sierpniowych strajków na Wybrzeżu. Przebieg lubelskich wydarzeń przypomina wystawa otwarta wczoraj na pl. Litewskim. – Pokazuje wydarzenia dzień po dniu – mówi Joanna Zętar z Ośrodka „Brama Grodzka-Teatr NN”. Uczestnikom strajków sprzed 40 lat zostaną dzisiaj wręczone medale „Lublin Bohaterom”. – Odbierze je około 20 osób, które uczestniczyły w protestach i je wspierały – zapowiada Stanowski.

– Medal „Lublin Bohaterom” zostanie wręczony po raz pierwszy – podkreśla Katarzyna Duma, rzeczniczka prezydenta miasta. – To nowe wyróżnienie przyznawane przez prezydenta Lublina osobom i instytucjom, które swoją patriotyczną bądź charytatywną działalnością oraz postawą społeczną w sposób szczególny przysłużyły się miastu i jego mieszkańcom.

Obchody organizowane przez miasto, choć rocznica jest okrągła, będą raczej skromne. – Większość planowanych akcji została przeniesiona do internetu – przyznaje Duma, tłumacząc to epidemią.

Rocznicę Lubelskiego Lipca świętujemy tylko u siebie. „Solidarność”: przez koronawirusa

Obchody 40. rocznicy protestów robotniczych skupiają się w Świdniku i Lublinie. Trudno będzie, aby usłyszała o tym cała Polska. „Solidarność” tłumaczy, że plany były większe, ale wszystko popsuł koronawirus.

40 lat temu robotnicy w zakładzie WSK Świdnik rozpoczęli protest. Fala strajków momentalnie ogarnęła całe województwo lubelskie, a PRL-owska władza za wszelką cenę starała się wprowadzić blokadę informacyjną. Chciała, żeby do protestu nie dołączyły fabryki z innych części Polski. W końcu robotnikom w bezkrwawy sposób udało się wymusić na władzy podpisanie porozumień. Wszyscy związkowcy, historycy i politycy są zgodni, że bez Lubelskiego Lipca nie byłoby wydarzeń na Pomorzu i „Solidarności”.

Specjalny wagon rocznicowy, który tym razem nie wyjedzie w trasę

Wagon nie rusza

Okrągłe rocznice Lubelskiego Lipca w specjalny sposób obchodził Ośrodek Brama Grodzka – Teatr NN. W Polskę wyruszał specjalny wagon pod szyldem akcji „wagon.lublin.pl”. – Od roku 2005 co pięć lat 17 lipca w kolejne rocznice „Lubelskiego Lipca ’80” i narodzin „Solidarności” wyjeżdża z Lublina w ramach projektu artystyczno-edukacyjnego „Wagon.lublin.pl”: specjalny wagon Pamięci. Jedzie w nim grupa kilkunastu młodych osób. Podróżując przez całą Polskę, przez małe i duże miejscowości – śladami wydarzeń polskiego lata ’80 – wagon dojeżdża 14 sierpnia do Gdańska, dokładnie w rocznicę rozpoczęcia strajków w stoczni – przypomina na swojej stronie internetowej Ośrodek i podsumowuje: – To działanie ma też pokazywać, że „Solidarność” była dziełem całej Polski, i że to, co się wydarzyło w Stoczni Gdańskiej było zwieńczeniem polskiego lata ’80.

Tymczasem dziś, w 40. rocznicę Lubelskiego Lipca, obchody nie różnią się znacząco sprzed roku, lub dwóch. Powstała dedykowana rocznicy strona internetowa, uroczystości rozpoczną się 11 lipca w Świdniku mszą świętą i złożeniem kwiatów. 26 lipca rozpocznie się część regionalna obchodów. I znów msza  oraz uroczysta gala.

Dodatkowo TVP3 Lublin od 25 czerwca puszcza serial dokumentalny, a Radio Lublin do końca sierpnia będzie emitowało materiały związane z Lubelskim Lipcem.

Działań ogólnopolskich nie ma. Tomasz Pietrasiewicz, dyrektor Bramy Grodzkiej mówi nam, że nikt do niego w sprawie powtórzenia akcji z wagonem się nie zgłosił. – Nikt, a nikt. W żadnym wypadku. A szkoda, bo świat sam o Lubelskim Lipcu się nie dowie – mówi Pietrasiewicz. – Zebraliśmy pokaźne materiały, nowe zdjęcia, dokumenty, wydania książkowe o Lubelskim Lipcu i to wszystko będzie można zobaczyć na naszej stronie. Nawet wystawa na pl. Litewskim jest zrobiona z naszych materiałów – dodaje.

Bo wirus i pieniądze

Cezary Czarnocki, rzecznik „Solidarności” Regionu Środkowo – Wschodniego tłumaczy, że związek miał dużo szersze plany. – To miały być uroczystości o zasięgu ogólnopolskim. Jednak koronawirus popsuł nam plany. Jeszcze w marcu mieliśmy poważne zamierzenia, ale musieliśmy je weryfikować. Kiedy zaczęto zdejmować obostrzenia, to na kreślenie nowych planów było już za późno – mówi rzecznik i dodaje, że sponsorzy też już nie byli aż tak chętni do dotowania projektu. – Jednak z tego co wiem, to prowadzimy pewne rozmowy z Gdańskiem, przyjechała ostatnio do Świdnika ekipa TVP Historia. Być może rocznica przybierze jeszcze inny rozmiar – mówi Czarnocki.

  • za:
Regionalny portal informacyjny Dziennik Wschodni

Dodaj komentarz