Podporządkowanie

Cały naród posłusznie siedzi w domu, wspomagany nachalną propagandą w internecie oraz telewizjach (rządowych i opozycyjnych), przypominającą dawne czasy wzniosłych haseł w rodzaju „Uczciwą i rzetelną pracą budujemy Polskę Ludową”, „Partia z narodem, naród z partią”. Teraz hasło brzmi: „Jako wspólnota narodowa zdajemy egzamin z naszej odpowiedzialności”.

 Rozsiewana psychoza skutecznie wyłącza rozum, który mógłby na przykład skłaniać do dowiedzenia się, ile w ciągu roku w Polsce i na świecie (dane z ubiegłego roku) umarło ludzi na „zwykłe” zapalenie płuc, „zwykłą” grypę, ile było samobójców, a ile osób zginęło na drogach. Dodajmy, że w tych dwóch ostatnich przypadkach mamy zazwyczaj do czynienia z chorobami towarzyszącymi (kompulsywne spożywanie alkoholu lub depresja).

Za wcześnie (chyba) wyrokować, czy mamy do czynienia z jakąś inscenizacją, globalnym matrixem, w którym swoje „ryby” łowi taki czy inny FANG (facebook, amazon, netflix, gogle). Czy wszystko było ukartowane, czy tylko włodarze tego świata skorzystali z nadarzającej się okazji, zaprzęgając do swoich celów „potęgę wydarzeń”. Nie wiadomo.

Wiadomo natomiast i jest to wiedza przygnębiająca, że temu wszystkiemu podporządkował się Kościół katolicki, także Kościół w Polsce. Mam na myśli niespodziewaną gorliwość naszych biskupów w wypełnianiu każdych zarządzeń władz publicznych drastycznie ograniczających możliwość uczestnictwa ludzi świeckich w Mszach Świętych. Teraz już może brać w nich bezpośredni udział tylko pięcioro wiernych, przy czym jest to skrupulatnie sprawdzane przez zapamiętałych w swojej nowej roli księży. Wiem, o czym mówię.

W epoce absolutyzmu oświeconego cesarz rzymski Józef II – katolicki władca, a jakże – stwierdził w pewnym momencie, że na kościelnych ołtarzach jest za dużo świec. Postanowił więc sprawę odgórnie uregulować, dekretując jako cesarz, ile może być jednocześnie świec na ołtarzu Pańskim.

Jak przypominał kiedyś Prymas Tysiąclecia, ewangeliczna zasada „oddać Bogu, to co należy do Boga, a cesarzowi, to co należy do cesarza”, obowiązuje jedynie w tym wypadku, gdy cesarz nie sięga po to, co należy do Boga. Skala uległości wobec dekretu Józefa II była tak nikła, że jego postanowienia – poza kaplicą pałacową i paru kościołami w Wiedniu – pozostały na papierze.

W 1907 roku rząd III Republiki Francuskiej wydał tzw. rozporządzenia wykonawcze do uchwalonej dwa lata wcześniej ustawy o „rozdziale Kościoła od państwa”. Przewidywały one tzw. inwentaryzację majątku kościelnego (zgodnie z ustawą z 1905 roku wszystkie budynki kościelne we Francji przechodziły na własność laickiego państwa). Inwentaryzacji miało podlegać wszystko, w tym zawartość tabernakulów. Biskupi i księża odmówili podporządkowania się dekretowi o „inwentaryzacji” (czyli próbie profanacji Najświętszego Sakramentu), a wokół świątyń tworzyły się żywe mury wiernych broniących policji i wojsku dostępu do kościołów. W paru miejscach padły strzały. Były ofiary śmiertelne wśród wiernych.

Przypominam sobie o tych faktach, zadając sobie jednocześnie pytanie: a co zrobią nasi biskupi, gdy minister zdrowia albo Generalny Inspektor Sanitarny stwierdzi, że należy ograniczyć liczbę świec na ołtarzach, a najlepiej z nich zrezygnować, bo „najnowsze badania” pokazały na przykład, że dym unoszący się ze świecy sprzyja mnożeniu się wirusa? Albo na przykład, gdy ci sami urzędnicy – rzecz jasna kierując się „miłością bliźniego” – stwierdzą, że tabernakula muszą być natychmiast opróżnione w celu gruntownej dezynfekcji? Czy wtedy również skrupulatnie i bez szemrania nasi pasterze podporządkują się?

Co stało się z obiecanym zwiększeniem liczby niedzielnych Mszy Świętych? Przecież można odprawiać je „recytowane” bez homilii. W tej sprawie głucha cisza. Natomiast swoją postawą nasi biskupi powoli redukują Kościół do powolnego podwykonawcy zarządzeń takich czy innych organów władzy państwowej.

Ktoś może powiedzieć: przesada i dogmatyczny rygoryzm nie uwzględniający wyjątkowości sytuacji; przecież chodzi o zdrowie i życie ludzkie. Podobnie jak w przypadku kolejnych obywatelskich projektów zmierzających do ograniczenia plagi aborcji, które jakoś nie doczekały się tak gorliwego i natychmiastowego wsparcia ze strony kierowniczych gremiów KEP, jak dzieje się to dzisiaj w przypadku podporządkowywania się kolejnym narzucanym przez rząd restrykcjom.

Czytam regularnie w ostatnim czasie pisma Prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego (ciekawe, czy jego beatyfikacja też nie zostanie odłożona ze „względów sanitarnych”). A wśród nich takie słowa: „Pamiętajcie, Dzieci Najmilsze, że jak Chrystus był postawiony „na znak, któremu sprzeciwiać się będą” [Łk 2, 34], tak i ci, których On powołuje, zawsze są postanowieni na znak, któremu sprzeciwiać się będą. Bo my nie możemy kłamać, nie możemy blagować, nie możemy pochwalać zła ani nazywać dobrem tego, co jest złe. Tak przecież śpiewaliśmy w Prefacji konsekracyjnej biskupa z prośbą, aby zła dobrem nie nazywał, a dobra – złem. To jest obowiązek biskupa! My nie możemy się płaszczyć przed chwilową racją stanu. Jesteśmy przepowiadaczami Bożej ewangelii i Bożej prawdy” (Jasna Góra, 30 stycznia 1966).

Kiedyś, dawno, dawno temu (ponad pół wieku temu) był Prymas Polski, książę Kościoła i pasterz. Wolny, niepodporządkowany. I w ogóle nie blagował.

Grzegorz Kucharczyk

Autor jest historykiem specjalizującym się w dziejach myśli politycznej XIX i XX wieku, profesorem nauk historycznych, Kierownikiem Pracowni Historii Niemiec i Stosunków Polsko-Niemieckich IH PAN w Poznaniu, autorem kilkudziesięciu publikacji naukowych i setek artykułów w czasopismach i dziennikach. Napisał m.in. „Czerwone karty Kościoła” (2002), „Pierwszy holocaust XX wieku” (2004), „Kielnią i cyrklem. Laicyzacja Francji w latach 1870–1914” (2006), „Pod rządami półksiężyca” (2006), „Kulturkampf. Walka Berlina z katolicyzmem 1846-1918” (2009), „Nienawiść i pogarda. Dwa stulecia walki z Kościołem” (2010), „Zbrojne pielgrzymki. Historia wypraw krzyżowych” (2011), „Wielka Historia Polski” (2012), „Christianitas – od rozkwitu do kryzysu” (2015), „Christianitas – między Niemcami i Rosją” (2016), „Chrystofobia. 500 lat nienawiści do Jezusa i Kościoła” (2020).

Za: Pch24 , A.K.

Dodaj komentarz