Szary obywatel a protesty budżetówki

Grupy zawodowe utrzymywane z publicznych pieniędzy, niezadowolone z wynagrodzenia jak i warunków pracy rozpoczęły w związku z zamrożeniem płac w budżetówce zmasowane akcje protestacyjne, zapowiadając zaostrzenie ich formy jesienią, oczywiście jeśli nieugięty rząd nie uwzględni zgłaszanych postulatów. Związki zawodowe domagają się podniesienia płac o 12 procent w ramach wyrównania strat za ubiegłe lata. Nie da się ukryć, że politycy sami na siebie ściągnęli to poruszenie społeczne, przyznając sobie pokaźne podwyżki w tak trudnym dla wszystkich momencie i teraz będą musieli wypić piwo, którego nawarzyli, a tu jeszcze rozpędzająca się IV fala zarazy, no chyba, że liczą na sprawdzoną skuteczność koronawirusowego straszaka, który rozpędzi, to całe protestujące towarzystwo szybciej niż można się tego spodziewać.          

Co ciekawe reszta społeczeństwa niekoniecznie solidaryzuje się i popiera wystąpienia oraz żądania pracowników służb publicznych. Na przykład przeglądając komentarze internautów w portalu trojmiasto.pl, który donosi o udziale pracowników gdańskiej prokuratury w ogólnopolskiej akcji protestacyjnej ,,Stop zamrożeniu płac”, nie można oprzeć się wrażeniu, że wielu obywateli, zapewne głównie tych z zamrażanych lekką ręką z powodu rzekomej zabójczej zarazy branż, pozostawionych na przysłowiowym lodzie, całkiem bez środków do życia, dałoby wiele, żeby znaleźć się na ich miejscu. Zgodziliby się nawet na zamrożenie wynagrodzeń.              

Internauci pomstują na urzędników, którzy od zawsze mają szarego obywatela w głębokim poważaniu, a już w czasach tzw. pandemii i pracy zdalnej ta urzędnicza przypadłość im się bardzo nasiliła. Nie mówiąc już o tych wcale nierzadkich przypadkach, które można nazwać nadużyciami, kiedy opłacani z pieniędzy obywateli przedstawiciele służb występowali bezprawnie przeciwko nim. Jak słusznie zauważył jeden z komentujących, urzędnikom podwyżki powinny należeć się nie z rozdania władzy, ale decydować o tym powinien stan finansów obywateli, którzy na nich łożą, jeśli im się zarobki poprawiają, to i budżetówce powinno coś skapnąć. Jednym słowem protestujących nawołują do wzięcia się wreszcie za robotę lub do przebranżowienia, jeśli im się ciepłe posadki nie podobają się. Szczególnie, że osób zarabiających znacznie mniej od protestujących jest w kraju cała masa.          

W portalu money.pl pod artykułem ,,Polska strajkująca. „Niezadowolenie wzrasta”. Jesień będzie gorąca” aż skrzy od emocjonalnych wpisów obywateli, którzy mądrze konkludują, że żeby dać protestującym, trzeba będzie po prostu innym odebrać, a poza tym według nich wynagrodzenie pracowników budżetówki powinno być wprost proporcjonalne do zadowolenia obywatela z ich usług:   

          
ZK590:       ,,a co na to ci, którzy by mieli sponsorować żądania zabiedzonej budżetówki ? przecież to przymus podwyższenia wszelkich podatków”.         

 
nana:       ,,Przecież budżetówkę utrzymują podatki przedsiębiorców. To skąd mają na podwyżki skoro niszczą przedsiębiorczość? Czy zadłużają, sprzedają Polskę?”.     

 
andrzej58:     ,,Widzieliście biednego lekarza ? Idżcie do urzędu coś załatwić. Potraktują was jak natręta . Tak jest wszędzie. W skarbówce w sadach, w zusie w przychodniach”.   

Opracowanie BC  


Źródło:   

Dodaj komentarz