Spadek bezrobocia – czy jest się z czego cieszyć?



Z mediów płyną optymistyczne doniesienia co do bezrobocia w Posce, które obniżyło się odkąd miłościwie nam panujący poluzowali krótką smycz przedsiębiorcom z niewygodnych branż i co ciekawe do końca roku, jak przewidują eksperci od rynku pracy, jego wskaźniki mogą jeszcze spadać. Chyba jednak nie wzięli w swoich przewidywaniach poprawki na zapędy polityków do wykazania swojej wybitnej strategii na froncie walki z kolejnymi wariantami wirusa począwszy od siejącego już postrach delta do czekających w kolejce epsilon, dzeta, eta… Już bowiem zapowiadają w mediach rychły powrót do ich zdaniem świetnie sprawdzającego się dotąd lockdownu.              

I nic tu pewnie nie pomoże to, że organizacje pracodawców uprzedzając tragiczne w skutkach wypadki domagają się wypracowania wspólnie z rządem procedur sanitarnych, które umożliwią działanie gnębionych przez polityków sektorów gospodarki, ani to, że są kraje, które zamrażania nie wprowadziły i jakoś większego pomoru tam nie stwierdzono, a wskaźniki zakażeń są porównywalne. Jednym słowem w tym roku dwa miesiące działalności poszkodowanych branż ma zapewnić zadłużonym po uszy przedsiębiorcom wyrównanie poniesionych strat, zapewnienie bytu milionom Polaków na następne dziesięć miesięcy i stabilizację rynku pracy.            

Patrząc na wskaźniki bezrobocia w kraju rzeczywiście można odnieść wrażenie, że nie jest jeszcze najgorzej, ale zachłystywanie się najlepszym wynikiem od początku tzw. pandemii nie zmieni bolesnej prawdy, że prace sezonowe, które poprawiają wyniki wkrótce się skończą, a politycy już debatują niestety nad tym jak tu wspaniałomyślnie ochronić obywatelom zdrowie i życie zamiast skupić się po prostu na zapewnieniu działania kraju. Co prawda ministerstwo rozwoju oszacowało stopę bezrobocie na koniec czerwca na 6 proc., co oznacza w stosunku do miesiąca poprzedniego spadek o 0,1 punktu procentowego, ale czy to jest powód do wielkiej radości skoro już w czerwcu niektórym branżom popuszczano smycz, a we wskaźnikach jakoś tego za bardzio nie widać.             

Wszystkie powiatowe urzędy pracy łącznie posiadały na koniec poprzedniego miesiąca w swoich rejestrach blisko 995 tys. bezrobotnych, co oznacza, że ich liczba zmniejszyła się przez ostatni miesiąc o prawie 32 tys. osób. Niestety mniejsza była również ilość ofert pracy i aktywizacji zawodowej o 0,7 tys., którymi dysponowały urzędy pracy oraz co gorsza pula środków przeznaczonych na wsparcie osób bezrobotnych, które mają pomysł na siebie i chciałyby rozpocząć działalność gospodarczą. Jak wynika z danych ministerstwa rozwoju nowych wolnych miejsc pracy i miejsc aktywizacji zawodowej zgłoszono w czerwcu ok. 114 tys. co w stosunku do czerwca 2020 stanowi wzrost aż o prawie 21 tys. ofert, ale nie zapominajmy o tym, że rok temu nie było jeszcze fali zwolnień.   

W regionie lubuskim, który ze względu na położenie wypracował przez lata działalność w dużej mierze skierowaną na klienta niemieckiego, trudno było z powodu ograniczeń w przekraczaniu granicy zachować miejsca pracy, ale i tutaj powiało chwilowo optymizmem. Jak donosi Wojewódzki Urząd Pracy w Zielonej Górze liczba zarejestrowanych bezrobotnych zmniejszyła się w porównaniu do maja o prawie 2,6 proc., a w stosunku do czerwca 2020 aż o 8,1 proc. co w dodatku przy odnotowanym wzroście rok wcześniej jest wynikiem bardzo obiecującym. W przeciwieństwie do trendu krajowego zmniejszenia się w stosunku do maja liczby ofert, w Lubuskiem odnotowano wzrost liczby wolnych miejsc pracy i aktywizacji zawodowej, co prawda tylko o 15, ale zawsze to jakiś plus.               

Minusem może być tylko to, że dwa powiaty województwa odnotowały pomimo sezonu na rynku pracy, wzrost poziomu rejestrowanego bezrobocia, największy – powiat sulęciński, oraz to, że zafiksowanie polityków jedynie na koronawirusach nie pomaga odbudować tego co również dla zdrowia i życia obywateli jest najważniejsze – silnej i stabilnej gospodarki.           

Opracowanie BC 


Źródło:    

Dodaj komentarz