Od tych wszystkich dyrektyw unijnych, nakazów i zakazów okraszonych obficie ograniczeniami nakładanymi bez umiaru przez rodzimych polityków w związku z ogólnoświatowym fiksum dyrdum w temacie koronawirusów, zaczyna już obywatelom brakować tak bardzo potrzebnego do życia powietrza. Kwarantanna, która się stała zmorą potencjalnych roznosicieli koronawirusów oraz hodowców z terenów zagrożonych pomorem świń czy drobiu, teraz będzie się śniła po nocach również … restauratorom, no chyba, że przerzucą się z ziemniaków na kasze. Ale kaszom służby też mogą nie przepuścić.
Takiego rozwoju wypadków zgnębieni od miesięcy ograniczeniami prowadzenia działalności gospodarczej restauratorzy raczej nie przeczuwali. Jak donosi portal money.pl rozpoczęły się kolejne naloty służb na lokale gastronomiczne, ale tym razem nie chodzi o przestrzeganie rozporządzeń epidemicznych, tylko o … ziemniaczane certyfikaty. Urzędnicy do zadań specjalnych gotowi karać za ich brak, rozpoczęli już natarcie na przedsiębiorców od zbiorowego żywienia m.in. w okolicach Gorzowa Wielkopolskiego. Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa wzięła się ostro do roboty i sprawdza dokumenty … ziemniakom. Każdy restaurator musi się liczyć więc z tym, że przyjdzie mu wykazać się zaświadczeniem na ich pochodzenie. Żegnajcie więc placki i frytki z ziemniaczków prosto z pola od przygodnego sprzedawcy spotkanego na giełdzie czy bazarze.
Co ciekawe portal money.pl zrobił małe rozpoznanie na rynku producentów ziemniaków oraz pośredników ich sprzedaży będących obiektem tak nagłego zainteresowania służb i okazało się, że byli równie zaskoczeni tym procederem jak przyłapani bez ziemniaczanych certyfikatów właściciele lokali gastronomicznych, a zapytani o sprawę przez money.pl urzędnicy PIORiN twierdzą, że restauratorzy mogą swoim klientom serwować jedynie ziemniaczki wpisane do ich rejestru producentów rolnych. Jakby tego było mało, oznakowanie na ziemniakach, które serwuje u siebie restaurator musi nie tylko zawierać numer statystyczny powiatu, z którego pochodzą oraz informacje o producencie, ale również numery wpisu do rejestru każdego podmiotu, który był w jakikolwiek sposób zamieszany w ich przechowywanie, pakowanie czy dystrybucję po kraju.
O co w tym wszystkim chodzi? Między innymi o … KWARANTANNĘ. Jak wynika z wypowiedzi cytowanego w portalu money.pl dr Wojciecha Nowackiego z Zakładu Agronomii Ziemniaka Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin, jednym z ważnych powodów kontrolowania przez służby obrotu produktami rolnymi jest kolejna zaraza, tym razem ziemniaczana, która utrudnia od dawna polskim producentom sprzedaż rodzimych ziemniaków poza granicami kraju:
,,Chodzi o bakteriozę, która w znacznym stopniu blokuje swobodny eksport polskich ziemniaków do innych krajów Unii Europejskiej. Są one niestety na liście kwarantannowej”.
Jednym słowem kolejny cyrk ze śledzeniem, badaniem i kwarantanną tym razem ziemniaków, aby zarazę zatrzymać, a ona i tak trwa od lat, nic sobie z tego nie robiąc, w najlepsze. Na koniec lektura wybranych komentarzy internautów z money.pl, którzy nie mogli się powstrzymać przed wyrażeniem swojego stosunku do opisywanej przez portal sprawy. Nic dodać, nic ująć:
o matko: ,,ziemniak też na kwarantannie? życie na trzeźwo jest nie do zniesienia już”.
str: ,,Dla wszystkich warzyw musi być taki urząd. Oczywiście dla każdego warzywa oddzielny”.
Cyrk na kole: ,,Świat absurdów kreowany przez urzędników opłacanych z podatków ludzi , którym to urzędnicy w ramach wdzięczności komplikują życie jak tylko się da”.
Kartoflana zu...: ,,Bareja naet tego ni ewymyslil. Brawo! Lapoweczki dla urzednikow. A podobno tak im zle i szukuja strajki. Uuuu powialo groza”.
oko:
,,Jak tak czytam te rzeczy w internetach to dochodzę do wniosku że w trakcie okupacji było więcej wolności”.
Opracowanie BC
Źródło: