Protestujący rybacy rekreacyjni zablokowali drogi dojazdowe do Łeby i Ustki

Tak zwana pandemia zbiera coraz większe żniwo. Do jej kolejnych ofiar można będzie oprócz przedsiębiorców z zamrażanych na potęgę przez rządzących branż doliczyć również … rybaków rekreacyjnych, choć na długo przed nastaniem zarazy odebrano im możliwość zarobkowania na życie. Okazuje się bowiem, że politycy nie wywiązali się z obiecanek byłego resortu gospodarki morskiej wobec pozostawionych na lodzie przez unię wprowadzającą zakaz połowu dorsza na Bałtyku armatorów kutrów rybackich organizujących rejsy dla wędkarzy i oczywiście winą za to obarczają … pandemię.            

Jak wynika z oficjalnego komunikatu przesłanego przez sztab kryzysowy armatorów kutrów wędkarskich do mediów chodzi o niewywiązanie się strony rządowej z umowy podpisanej przez Marka Gróbarczyka ówcześnie ministra resortu gospodarki morskiej dotyczącej programów pomocowych dla tej grupy zawodowej, która nie została objęta rekompensatami unijnymi. Armatorzy rekreacyjni organizujący połowy dla wędkarzy i ich pracownicy, którzy stanęli oko w oko z problemem utraty firm oraz miejsc pracy, a tym samym źródła dochodów mieli otrzymać za złomowanie kutrów lub przekwalifikowanie się na inną działalność gospodarczą z ich wykorzystaniem finansowe wsparcie.            

Protestujący rybacy, którzy po tylu miesiącach nie mają już nic do stracenia zapowiedzieli kolejne protesty. Mają czas, w końcu dzięki unii są bez pracy i bez perspektyw. W cytowanym przez portal money.pl komunikacie mają żal zarówno do unii jak i do polskiego rządu:          

,,We wszystkich polskich portach stoją statki, które już nie wrócą do zawodu. Morskie farmy wiatrowe na Bałtyku zabierają nam nasze jedyne łowiska, a zakaz połowu dorsza będzie przedłużony. Odbudowanie naszych firm jest niemożliwe, a rząd nie robi nic żeby rozwiązać naszą sytuację. Strona rządowa zupełnie zignorowała interes społeczny i gospodarczy”.               

Jak na razie jedynym efektem sobotniego protestu zdesperowanych swoją beznadziejną sytuacją rybaków jest wielkie niezadowolenie tych, którzy nie przeczuwając co się święci zmierzali właśnie w tym czasie do nadmorskich kurortów. Choć protestujący co jakiś czas przepuszczali samochody, a policja przeorganizowała ruch tak aby turyści jak najmniej odczuli skutki trwającej kilka godzin blokady dróg, skala złości stojących w korkach amatorów letniego wypoczynku nad morzem sięgnęła zenitu, a jej upust był zauważalny w ciętych komentarzach zamieszczonych w dużej ilości w portalu money.pl, który donosił o proteście.         

Jedni potraktowali upominających się o swoje prawa rybaków rekreacyjnych w kategoriach narodowych egoistów, którzy próbują zrujnować polską turystykę nadmorską, zrzucając na nich odpowiedzialność za utratę zysków przez inne poszkodowane przez pandemię branże z powodu blokowania im formą protestu dopływu turystów, drudzy zarzucali policji, że nie rozgoniła protestującego towarzystwa utrudniającego życie pozostałym obywatelom, a jeszcze inni wysyłali domagających się w ten sposób swoich praw rybaków do Warszawy na Wiejską lub nawet dalej, do Brukseli. Jednak najwłaściwszym z punktu widzenia samych zainteresowanych jak i reszty społeczeństwa byłoby raczej, jak podpowiedział słusznie jeden z komentujących, blokowanie władzy, a nie dróg, co tak na marginesie przydałoby się nie tylko w tej spornej kwestii.   

           
W licznych komentarzach, choć często nie można odmówić internautom racji, niewiele pojawiło się za to opinii aprobujących poczynania walczących o swoje być albo nie być armatorów i zabrakło zwykłej ludzkiej życzliwości i zrozumienia dla drugiego człowieka, który nie ze swojej winy znalazł się w ciężkiej życiowej sytuacji. Sprawa dziwi tym bardziej, że jakoś trudno sobie wyobrazić aby zakazane również przez unię w imię ratowania dorsza w wodach Bałtyku połowy wędkarskie mogły rzeczywiście przyczynić się do jego wyginięcia. Internauta podpisujący się wlasciciel Eg… ma zdrowe spojrzenie na tę sprawę:   

       
,,Ciekawe ze gdy polscy rybacy maja zakaz polowow to rybacy dunscy,szwedzcy czy niemieccy spokojnie lowia na polskich wodach i maja w d… zakazy ? Polowy wedkarskie nie zagroza nigdy populacji dorsza a szybciej zrobia to jednoistki zachodnie ktore maja gdzieś polskie zakazy. Norweskie statki tralowe regularnie czesza dno Baltyku zabierajac wszystko co wpadnie w sieci z roslinnoscia i fokami wlacznie po to zeby skarmiac tym lososie na swoich fermach morskich, i nikt nie protestuje mimo ze to oni dewastuja Baltyk. Czas najwyzszy wziac sprawy w swoje rece i gonic kazdego obcego intruza”.              

Opacowanie BC 

Źródło:   

Dodaj komentarz