Poszkodowany pomorski hodowca norek może otrzymać karę zamiast rekompensaty!

Hodowcy norek w całym kraju zadrżeli i to nie głównie z powodu pojawienia się wirusa SARS-CoV-2 na fermie w powiecie kartuskim, bo to, że on jest i będzie wszędzie nie podlega żadnym dyskusjom, ale tym co ich czeka kiedy służby stwierdzą choć jeden przypadek zakażenia zwierząt, co jak każdy myślący człowiek wie prędzej czy później jest po prostu nieuniknione. Nie tylko, że za przymusowe wybicie całego stada może im się rekompensata nie należeć, to jeszcze grozi im kara za spowodowanie zagrożenia epidemicznego!          

Tym sposobem hodowcy sami zaczną wkrótce rezygnować z prowadzenia biznesów, a piątka dla zwierząt w tym przypadku nie będzie już potrzebna. Jak czytamy w portalu dziennikbaltycki.pl przedstawiciele branży futrzarskiej od dawna zwracali uwagę na wadliwość przyjętych przepisów dotyczących zwalczania chorób zakaźnych zwierząt. Ich zdaniem przewidziane według prawa rekompensaty dla hodowców zwierząt w razie przymusu ich likwidacji, norek nie uwzględniają, a ponawiane prośby o spotkanie z ministrem rolnictwa w sprawie korekty wadliwych przepisów ustawy o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt i rozporządzeń z grudnia 2020 w sprawie zwalczania zakażenia SARS-CoV-2 u norek, nie zostały wysłuchane.            

Hodowca z powiatu kartuskiego, któremu pierwszemu przyszło zmierzyć się z bezdusznym prawem w ciągu tygodnia straci fermę, której wartość wycenił na … 10 mln zł, tylko dlatego, że u 4 norek na prawie 6 tys. sztuk zdiagnozowano w trakcie rutynowej kontroli zakażenie koronawirusem. Przy czym co ważne żadna z norek nie miała objawów choroby. Usypianie wszystkich zwierząt rozpoczęto natychmiast nie czekając nawet na szczegółowe wyniki badań.          

Trudno nie przyznać więc racji prezesowi zarządu Polskiego Przemysłu Futrzarskiego Szczepanowi Wójcikowi twierdzącemu, że decyzja o likwidacji hodowli w takich okolicznościach jest ,,nielogiczna i krzywdząca”. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłaby kwarantanna i obserwacja zwierząt, tym bardziej, że z dobrym skutkiem stosuje się już takie praktyki na Litwie i Łotwie.            

Właściciela fermy czeka teraz szczegółowa kontrola i dochodzenie w celu wyjaśnienia okoliczności pojawienia się na niej zarazy. Najmniejsze uchybienie stwierdzone przez służby weterynaryjne w przestrzeganiu wszystkich przepisów prawa włącznie z legalnością zatrudniania pracowników oraz w zachowaniu zasad bioasekuracji będzie podstawą do odmówienia wypłaty odszkodowania lub nawet ukarania Bogu ducha winnego hodowcy.                              

Opracowanie BC 
Źródło:    

https://youtu.be/orFvL7QzArk

Dodaj komentarz