Naprawmy, co zepsuła pandemia. Rzemieślnicy mają problemy, pomagają wierni klienci

Dariusz Dudkiewicz z ul. Zielonej: Jest bardzo kiepsko. Ale ja nie jestem, jak to mówią, taki „miętki” żeby się od razu zamykać. Muszę tu być aż do śmierci. To moje miejsce (fot. Maciej Kaczanowski)

Kaletnicy, szewcy, zegarmistrze – to tylko niektórzy rzemieślnicy, których epidemia pozbawiła normalnych możliwości funkcjonowania. Pomóc w przetrwaniu mogą im tylko wierni klienci. Ci skrzykują się w internecie

– Jest kiepsko – przyznaje Dariusz Dudkiewicz, z Zakładu Usługowego Kaletniczo-Rymarskiego z ul. Zielonej w Lublinie. Punkt działa od 63 lat. Dudkiewicz przejął go od przechodzącego na emeryturę poprzednika, pana Zygmunta Łazarza, od którego uczył się zawodu. To było 25 lat temu. Następcy nie ma i jak mówi, mieć już pewnie nie będzie. Bo młodzież woli skończyć dobre studia i mieć ciekawą pracę, a nie tkwić w zakładzie. – Ja to rozumiem. Sam jestem przecież ojcem.

Punkt jeszcze na początku tego roku funkcjonował dobrze. Potem przyszedł koronawirus. Wtedy udało się skorzystać z pomocy tzw. tarcz antycovidowych. W wakacje wszystko wróciło niemal do normy.

– A w połowie października wszystko się zatrzymało. Szanowni klienci nie przychodzą, bo nie wychodzą z domu – mówi Dudkiewicz. – Jest bardzo kiepsko. Ale ja nie jestem, jak to mówią, taki „miętki”, żeby się od razu zamykać. Muszę tu być aż do śmierci. To moje miejsce.

Uratować miejsca takie jak zakład kaletniczy przy Zielonej spieszą internauci. Publikują posty, w których wskazują kolejnych rzemieślników, którzy mogą przetrwać tylko dzięki nowym zleceniom. Oprócz pana Darka to m.in. ślusarz i szewc z ulicy Żołnierzy Niepodległej, tapicer z Radzyńskiej czy zegarmistrz z Drogi Męczenników Majdanka.

Za:

Regionalny portal informacyjny Dziennik Wschodni
https://youtu.be/orFvL7QzArk

5 komentarzy do wpisu „Naprawmy, co zepsuła pandemia. Rzemieślnicy mają problemy, pomagają wierni klienci”

Dodaj komentarz