Czy Polska będzie zwracać ogromne kwoty za opóźnienie Programu Batory?

Polityka wielkiej zarazy nie tylko pomaga wprowadzić zamordyzm za zgodą i aprobatą obywateli, ale ukryć wszystkie dotychczasowe wpadki rządzących. Doskonale odwraca od nich uwagę, a do tego jeszcze można odpowiedzialność za nieudolność lub być może celowe działanie, na nią zrzucić.         

Rdzewiejąca stępka pod nowy prom dla PŻB, która jest powodem drwin opozycji może się stać lada moment przyczyną bardzo nieśmiesznego konfliktu, i to w wymiarze międzynarodowym. Tym razem jednak trudno będzie zrzucić winę za taki stan rzeczy na tzw. pandemię. W ratowaniu nadszarpniętego wizerunku mogą w tym wypadku nie pomóc nawet zakrojone ostatnio na szeroką skalę działania marketingowe rządu, który na lewo i prawo chwali się ze swoich wybitnych osiągnięć i hojnie rozdaje pożyczoną kasę.               

Jak donosi portal gs24.pl głośno reklamowane w ramach Programu Batory promy dla PŻB, których dotąd nie ma, nie tylko wpłyną na kondycję spółki, ale również mogą narazić na ogromne straty finansowe, i to liczone w milionach euro, szwedzki port w Ystad. Chodzi o unijne granty, które z powodu wyjątkowych sukcesów polskiego rządu na polu podnoszenia przemysłu stoczniowego z kolan, trzeba będzie być może zwrócić.                 

Polska Żegluga Bałtycka oraz Gaz System podpisały w 2016 roku umowę z władzami Ystad, opiewającą na kwotę 130 mln euro, dotyczącą rozwoju współpracy pomiędzy portami Świnoujście i Ystad, a związanej z przeprowadzeniem przez obie strony, polską i szwedzką, inwestycji zwiększających ich dotychczasowe możliwości przewozowe.              

Port w Ystad wywiązał się już z umowy i wydał krocie, pochodzące również z dotacji unijnej, na budowę dwóch nabrzeży dla nowoczesnych polskich promów pasażersko-samochodowych ze zwiększoną przestrzenią ładunkową. Zgodnie z umową miały one, a przynajmniej jeden, już przewozić ładunki oraz pasażerów i cumować w specjalnie przystosowanym do tego szwedzkim porcie.             

Władze Ystad obawiają się, że niewywiązanie się polskiej strony z umowy nie tylko wstrzyma dalsze unijne dotacje dla portu, ale co gorsze spowoduje konieczność zwrotu unijnych środków zainwestowanych w budowę nabrzeży dla polskich promów. Ich wydatkowanie bowiem jest obwarowane wymogami dotyczącymi nie tylko przeznaczenia na konkretny cel, ale również zachowania wyznaczonych terminów.              

Strona polska zobowiązała się w umowie rozpoczęcie procesu zastępowania starych promów dotychczas pływających na trasie Świnoujście-Ystad, nowymi nowoczesnymi jednostkami o większych możliwościach przewozowych, od … 2019 roku. Miały je zbudować, o czym rząd oczywiście również nie omieszkał chwalić się na lewo i prawo, polskie stocznie, a nie wyszły one ciągle jeszcze z fazy wielkich planów.   

          
 A tak na marginesie sprawy, mechanizm kozła ofiarnego jednak działa, choć nie wirus tym razem jest wszystkiemu winien, bo czy przypadkiem niespodziewane odwołanie ostatnio prezesa PŻB, nie jest sposobem na niekomfortową sytuację byłego resortu gosodarki morskiej ponoszącego winę za to, że polski przemysł stoczniowy leży?           

Opracowanie BC 


Źródło: 

https://youtu.be/orFvL7QzArk

Dodaj komentarz