Czy hotelarze mają szanse na odrobienie strat?

Polacy dostali wakacyjny prezent i prawie wszystko im już wolno, co prawda kagańce pozostały, aby naród przypadkiem o tzw. pandemii i czającym się wszędzie niewidzialnym niebezpieczeństwie nie zapomniał, ale wreszcie wszyscy bez wyjątku mogą zarabiać na życie, co prawda nie każdemu dane jest to do końca na zasadach wolnej działalności gospodarczej, ale biznes zaczął się mocniej kręcić. Co szczególnie przypadło do gustu branży eventowo-rozrywkowej, restauratorom i hotelarzom, choć ci ostatni zostali pozbawieni niestety zarobków w długi majowy weekend, na który tak bardzo liczyli. Sytuacja w jakiej znalazła się z powodu długotrwałych ograniczeń branża hotelarska nie jest do pozazdroszczenia. Trzecia fala pandemii i totalny lockdown, którego miało rzekomo nie być, spowodowały falę sprzedaży hoteli i pensjonatów nad morzem.  

Już na przełomie zimy i wiosny pojawiło się w sieci wiele ofert zdeterminowanych sytuacją bez wyjścia, stojących na skraju bankructwa hotelarzy z pasa nadmorskiego regionu zachodniopomorskiego, ponoszących z powodu zamknięcia wysokie koszty utrzymania obiektów. Oszczędności się skończyły, za to długi zaczęły niepokojąco rosnąć. I nawet zbliżający się wielkimi krokami sezon letni i wizja odrobienia strat nie były w stanie wlać w serca właścicieli otuchy. Pojawiające się jak grzyby po deszczu oferty sprzedaży ośrodków dotyczyły nawet bardzo popularnych miejscowości nadmorskich takich jak Dziwnów, Pobierowo, Niechorze, Mrzeżyno czy Kołobrzeg. I trudno się dziwić postawionym pod ścianą przedsiębiorcom szczególnie, że czwarta fala po nowemu rozumianej pandemii, jak i kolejne i kolejne, są raczej pewne.                   

No i jak się okazało zdecydowani na sprzedaż swoich dotychczas dobrze prosperujących biznesów, póki są jeszcze coś warte, w ocenie sytuacji nie pomylili się. Jak donosi bowiem portal businessinsider.com.pl według danych Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego straty branży w maju sięgnęły zawrotnej kwoty ok. 750 mln zł i szacuje się, że w czerwcu choć hotele, pensjonaty i ośrodki mogły już na zwolnionych obrotach zacząć działać, strata również nie będzie mała i wyniesie ok. 500 mln zł, a dotychczasowe rezerwacje na miesiące wakacyjne nie napawają wcale hotelarzy optymizmem. Wszystko przez spóźniony rozruch, limity gości oraz ograniczenia w gastronomii i innych oferowanych w obiektach usługach, które spowodowały, że w maju średnie obłożenie w przypadku prawie 80 proc. obiektów hotelowych wynosiło do … 30 proc., czyli poniżej dozwolonego limitu 50 proc., w tym mniejsze niż 20 proc. dotyczyło blisko 50 proc. miejsc noclegowych, a 2 proc. hoteli nie otworzyło się wcale.     

                 
Co ciekawe jak wynika z wypowiedzi Marcina Mączyńskiego z Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego, cytowanej przez portal businessinsider.com.pl, średnie ceny oferowane przez obiekty noclegowe były w maju tego roku atrakcyjne: ,,67 proc. hoteli odnotowało ceny niższe niż w maju 2019 r., przy czym dla 35 proc. spadki były większe niż o 10 proc., a dla 21 proc. większe niż o 20 proc. Jednocześnie 15 proc. hoteli utrzymało średnie ceny z roku 2019, a 26 proc. zanotowało wzrost o nie więcej niż 10 proc.”. A pomimo tego okazało się, że ten sektor gospodarki stracił tylko w maju aż o ćwierć miliarda złotych więcej niż wstępnie przypuszczano.     

Choć rząd łaskawie zezwolił na zwiększenie limitu w okresie wakacyjnym dostępności bazy noclegowej do 75 proc., to prognozy nie są optymistyczne tym bardziej, że wiele osób zamierza skorzystać z konkurencyjnej oferty zagranicznej. Jak wynika z dotychczasowych rezerwacji obłożenie w miesiącach letnich poniżej 40 proc. zadeklarowało blisko 80 proc. hoteli, a aż w przypadku 2/3 z nich jest na poziomie poniżej 30 proc. Do tego nie tylko ruch turystyczny jest ograniczony, ale również organizacja spotkań biznesowych, które stanowią ważny element zysków stoi pod wielkim znakiem zapytania z powodu drastycznych limitów dotyczących konferencji. Co prawda tutaj też rząd wykazał się wielką dobrodusznością i od 25 czerwca na jednego uczestnika może już przypadać tylko … 10 m. kw. powierzchni (wcześniej aż 15), ale w wielu przypadkach uniemożliwia to w dalszym ciągu organizację spotkań biznesowych, choć chętni są.          

Jednym słowem odbudowa branży może być kwestią nawet kilku najbliższych lat, oczywiście pod warunkiem, że politycy dadzą już spokój przedsiębiorcom i nie będą ich katować więcej kolejnymi lockdownami.               

Opracowanie BC 

Źródło:   

Dodaj komentarz