Markowa ( cz.3 )

Część trzecia

Do 30 kwietnia 1942 roku nałożono na Żydów obowiązek złożenia wniosków o wydanie kenkart, aby móc prowadzić ich dokładną ewidencję. Niedługo po tym nakazano im opuszczenie wioski i stawienie się w Łańcucie, a stąd przetransportowano ich do obozu w Pełkiniach. To był koniec życia dla tych, którzy wyjechali. Rozstrzelano wszystkich w lasach Wólki Pełkińskiej i w Bełżcu.
Wielu Żydów z wioski nie odpowiedziało na te wezwanie i nie zgłosiło się jednak do wywózki.
Lato 1942 roku to początek likwidowania przez Niemców gett żydowskich w całej Generalnej Guberni i wywóz Żydów do obozów koncentracyjnych.
Większość Żydów z Markowej postanowiła przetrwać na wsi. Niewielu się to udało, gdyż Niemcy rozpoczęli strategię polowania na nich. Organizowano łapanki w domach i w terenie. Tych, których złapano rozstrzeliwano i zakopywano na uboczu wsi. Niemcy wyróżniali się okrucieństwem, między innymi wykazywał się nim ów żandarm posterunkowy – Konstanty Kindler – co potwierdzają Polacy, którzy widzieli te morderstwa. Nie oszczędzono kobiet, dzieci, nawet kobiet w ciąży.
W Markowej znalazło się wiele bohaterskich polskich rodzin, które postanowiły pomóc Żydom i przechować ich we własnych zabudowaniach. Rodziny żydowskie to były przeważnie wieloosobowe rodzinne społeczności. Można sobie wyobrazić jak  rygorystycznie musiała być przestrzegana ostrożność. Nie było to łatwe do zrealizowania. Niemcy  kontrolowali regularnie wszystkie siedziby w Markowej.
Rodzina Ulmów postanowiła przechować w swoim domu członków dwóch rodzin żydowskich. W sumie osiem osób: pięciu mężczyzn z Łańcuta z rodziny Szall i trzy osoby z rodziny Goldmanów w tym jedno dziecko. Dom Ulmów był bardzo mały. Rodzina Ulmów liczyła w tym czasie osiem osób : rodzice, Józef i Wiktoria będąca właśnie w stanie błogosławionym oraz szóstka dzieci : Stasia, Basia, Władzio, Franuś, Antoś i Marysia.

Los bywa okrutny nawet dla bardzo dobrych ludzi, a wywołują go bardzo często  inni ludzie – podli ludzie i sprzedajne kreatury.

Przypadek sprawił, że kogoś z rodziny ukrywanych Szallów zauważył Ukrainiec, funkcjonariusz policji granatowej, Aleksander Leś – znajomy Szallów z wcześniejszego okresu okupacji. Znał tę rodzinę dobrze gdyż do czasu wyrzucenia ich ze swojego domu – udzielał jej schronienia. Udzielał go nie za darmo. Szallowie musieli mu zapisać cały dobytek, pola i dom. Leś obawiając się, że po zakończeniu wojny być może straci ten zawłaszczony majątek, postanowił wydać ich Niemcom. W ten sposób wydał wszystkich ukrywających się Żydów i jednocześnie skazał na śmierć rodzinę Ulmów.

Niemcy nakazali stawić się czterem woźnicom z Łańcuta przed budynkiem żandarmerii. Całą grupą żandarmów dowodził porucznik Eilert Dieken. W jej składzie znaleźli się żandarmi : Josef Kokott,
Michael Dziewulski i Erich Wilde. Razem z żandarmami  wyjechali funkcjonariusze granatowej policji: Aleksander Leś i Eustachy Kolman. Była godzina 01.00 w nocy.
Niemcy przed świtem dotarli do domu Ulmów. Część mieszkańców jeszcze spała. Niemcy nie zawachali się zabijać tych w czasie snu. Pozostałych Żydów wyprowadzono przed dom i tam zastrzelono. Wyprowadzono potem rodzinę Ulmów i zastrzelono wszystkich.  Żandarm Josef Kokott
własnoręcznie zastrzelił dzieci Ulmów krzycząc : „patrzcie jak giną polskie świnie,  które przechowują Żydów”.
Sprowadzony sołtys wsi, Teofil Kielar,  kilka minut wcześniej próbował ratować chociaż dzieci, ale usłyszał odpowiedź: „to po to, żeby gromada nie miała z nimi problemu”.
Przed domem i w chałupie pozostały zwłoki szesnastu osób. Zwłoki, które  przed pochówkiem zostały jeszcze obrabowane przez Niemców ze znalezionych kosztowności, podobnie jak i całe domostwo z przydatnych przedmiotów.
Polacy i Żydzi zostali po uproszeniu Niemców zostali pochowani przez grupę sołtysa w dwóch różnych, wykopanych na prędce dołach. Żandarm Kokott zapowiedział Polakom, że : „nikt nie śmie wiedzieć ile osób zostało zastrzelonych, wiecie tylko wy i ja”.
W Markowej wojnę przeżyło co najmniej 17 Żydów.
Z wyroku sądu wojskowego Armii Krajowej, na Aleksandrze  Lesiu, w Łańcucie, został wykonany wyrok śmierci. 
To już byłby koniec tej bardzo smutnej historii, gdyby nie pytanie : gdzie zmarł i został pochowany

Przy pisaniu tego artykułu skorzystałem z uprzejmości wydawnictwa „Rafael”, wydawcy książki pt. „Ofiara Sprawiedliwych – Rodzina Ulmów oddali życie za ratowanie Żydów” autorstwa  Mateusza Szpytmy i Jarosława Szarka. Duża część tekstu jest przeniesiona wiernie z oryginału.

Jacek Karcz