Radosław Sikorski został zaproszony na wykład przez półprywatny Polski Instytut Sztuk i Nauk w USA. Na spotkaniu było wiele pustych miejsc – jakby ktoś się pytał o „zamknięta listę z powodu wielkiego odzewu”. Powycinali ludzi z listy zaproszeń, bo wielu okazało się niewygodnych lub wywrotowych.
Organizatorem powitania był Matthew Tyrman a dołączył aktyw klubu GP.
Radek został skonfrontowany z pikietującymi przy wejściu i trochę pobladł. Uległ takiej dezorientacji, że miał kłopoty ze zlokalizowaniem wejścia do lokalu. Podczas „odczytu” tłum skandował Radkowi wypominki jego dokonań, tak że było słychać na sali wewnątrz.
Najpierw z Instytutu wychodziły pojedyncze osoby, następnie wezwano transport, a w końcu pokazał się gość honorowy otoczony małym kordonem kobiet – uczestniczek spotkania (młodszych i starszych) najwyraźniej zafascynowanych aurą Radka i spoglądających z politowaniem na protestujących.
Radek nadrabiał na ulicy zdezorientowanym uśmiechem, wiele osób chciało się z nim podzielić rożnymi myślami, ale szybko pobiegł do samochodu. Na koniec jeden młodzieniec stanął przed samochodem z małą paczką mieszanych ośmiorniczek i krewetek, ale nikt od Radka nie chciał ich przyjąć. Ośmiorniczki już Radkowi zbrzydły.