Miesiąc temu zachorowałem na covida. Miałem dużo szczęścia, bo należałem do tej większości Polaków, którzy przeszli to lekko lub „bezobjawowo”. Wielu członków mojej rodziny, moich przyjaciół i znajomych, miało niestety mniej szczęścia ode mnie. Ich pamięci chcę poświęcić te parę zdań.
W czasie choroby dwukrotnie tylko miałem do czynienia z polskim systemem opieki zdrowotnej. W obu wypadkach było to doświadczenie negatywne.
Po pierwsze: test na covida zrobiłem w jednej z prywatnej klinik w Katowicach. Klinika nie wykonała jednak obowiązku prawnego i nie wpisała mnie do Systemu EWP, co uważam za przejaw lekceważenia polityki zdrowotnej RP oraz mnie, jako pacjenta. Oficjalnie więc, nie byłem chory na tę chorobę Napisałem maila do kliniki oraz (do wiadomości) do tyskiego sanepidu z żądaniem dopełnienia tej procedury. Jak dotąd jednak żadna z tych dwóch instytucji nie była na tyle łaskawa, aby mi odpowiedzieć.
Po drugie, próbowałem w czasie mojej dobrowolnej izolacji dodzwonić się do – szeroko reklamowanego – ogólnopolskiego numeru informacyjnego Sanepidu. Nie udało mi się połączyć. Oczywiście mam ciekawsze zajęcia, niż spędzać czas przed telefonem. Jeśli przez 10 minut nie uzyskałem kontaktu z konsultantem to uznałem, że dalsze próby nie mają sensu. Tyle tylko, że ja miałem możliwość uzyskać potrzebne mi informacje prywatnie. Większość Polaków jest jednak zdana na informacje z oficjalnych kanałów, ćwicząc cierpliwość i tłumiąc frustrację.
BEZRADNOŚĆ I IZOLACJA
Minął już przeszło rok od pierwszej fali pandemii covida. Teraz mamy trzecią falę i trzeba przyznać, że ani Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ani koncerny farmaceutyczne ani systemy opieki zdrowotnej poszczególnych państw – nie znalazły jeszcze antidotum na tę chorobę. W efekcie politycy na całym świecie stosują coraz wymyślniejsze formy izolowania ludzi i nadal jest to podstawowa forma walki z covidem. Szczepionki są masowo aplikowane prawie od pół roku i nie zatrzymały obecnej fali pandemii, a minął zbyt krótki okres czasu, żeby ocenić ich skuteczność i wpływ na zbiorową odporność.
STRACH i SZCZUCIE
Nie twierdzę, że izolacja nie jest skutecznym narzędziem w ograniczeniu rozmiarów epidemii. Na pewno też przyczyniła się do uratowania niejednego życia ludzkiego. Można jednak odnieść wrażenie że jej aplikowanie przez liderów państw jest raczej wynikiem różnych czynników politycznych, medialnych i lobbingowych, niż przemyślanej (pod względem medycznym) strategii. Izolowanie obywateli wpływa też negatywnie na normalne stosunki międzyludzkie, a wśród najmłodszych może wywołać fatalne i nieodwracalne skutki w przebiegu procesów socjalizacji. O wpływie lokdownu na sytuację gospodarczą nie ma nawet co wspominać – to jest pogrom. Kolejnym decyzjom izolacyjnym towarzyszy często narracja, która odpowiedzialnością – za wzrost śmiertelności i zachorowań na covid – obciąża obywateli, nieprzestrzegających zaleceń rządów. Rodzi to poczucie winy, strach i wrogość między ludźmi – same złe emocje, z którymi zostawia się potem pacjentów, zaatakowanych przez chorobę i często walczących dramatycznie o życie. Wzajemne szczucie jednych na drugich i szukanie winnych pandemii – tu dzisiaj ulubiony motyw wielu mediów.
Taka narracja nie jest oczywiście przypadkiem. Odwraca skutecznie uwagę od bezradności zbiurokratyzowanych instytucji międzynarodowych (WHO, UE), od braku elastyczności skostniałych systemów opieki zdrowotnej oraz od miotania się polityków. Pozwala też podtrzymać optymistyczne przekonanie większości ludzi XXI wieku, że współczesna nauka wszystkiemu zaradzi. Jak dotąd jednak, nie zaradziła. Nie wiemy wciąż, kiedy i jak pandemia covida się skończy. Nie wiemy ilu z nas jeszcze zachoruje i umrze na tę chorobę albo na inne, nie leczone choroby z powodu przestawienia całej służby zdrowia na przeciwdziałanie covidowi.
ODWAGA I SOLIDARNOŚĆ
Nie pozwólmy poddać się się strachowi. Odwaga i determinacja bardziej się nam przyda w walce z chorobą. Nie dajmy się szczuć wzajemnie na siebie. Bądźmy solidarni z innymi ludźmi. Covid nie wybiera ofiar ze względu na ideologię czy poglądy polityczne. Pandemia trwa nie dlatego, że katolicy modlą się w kościołach, ani dlatego, że narciarze korzystają z otwartych stoków.
Pandemia trwa, bo naukowcy, systemy opieki zdrowotnej i politycy są wciąż wobec niej bezradni. Nie jest to niczyja wina. Tak, po prostu, czasami jest.
Piotr Spyra