Hodowla zwierząt futerkowych w Polsce – co należy wiedzieć? wysłać zap o L

Kolejny raz w mediach powróciła sprawa hodowli zwierząt futerkowych w Polsce. Jakie korzyści z funkcjonowania branży ma polskie rolnictwo? Jaka jest historia tego sektora w naszym kraju? Czy hodowla zwierząt futerkowych to branża perspektywiczna? Na czym polega aspekt ekologiczny tego rodzaju hodowli zwierząt? Z jakimi zagrożeniami musi mierzyć się branża?

Hodowla zwierząt futerkowych – historia

Przemysł futrzarski ma długą historię. Skóry zwierzęce były używane przez człowieka do okrycia ciała od zarania dziejów. Ich naturalne właściwości, takie jak utrzymywanie ciepła czy wytrzymałość, na stałe wprowadziły ten surowiec do przemysłu odzieżowego. W średniowieczu głównym dostawcą futer w Europie i Azji była Rosja, a najważniejszym miejscem handlu było miasto Lipsk w Niemczech. Silna pozycja Rosji przetrwała aż do XIX wieku. W połowie XVII wieku rozpoczęto handel futrami na kontynencie amerykańskim. W okresie kolonialnym Francja zaczęła budować swoją silną pozycję w branży futrzarskiej. Na przełomie XIX i XX wieku Kanadyjczycy zapoczątkowali hodowlę lisów, skąd szybko gatunek ten został wprowadzony do hodowli w krajach nordyckich. Dzisiaj hodowla zwierząt futerkowych w państwach skandynawskich, głównie w Danii, stanowią znaczącą liczącą się gałąź rolnictwa, ale nie tylko tam.

Polska hodowla zwierząt futerkowych, obok takich sektorów jak produkcja mięsa drobiowego, jaj, hodowla bydła mięsnego, produkcja mleka i jego przetworów czy choćby produkcja jabłek, stanowi jedną z najbardziej perspektywicznych i najsilniej rozwijających się gałęzi rodzimej produkcji rolnej.

Hodowla zwierząt futerkowych i polski kapitał

Eksperci ówczesnego Banku Zachodniego WBK w rankingu Eksportowe TOP50 2016 umieścili branżę hodowli zwierząt futerkowych na 3. miejscu najbardziej perspektywicznych gałęzi polskiej gospodarki. Co więcej, jest to branża niemal w całości oparta na polskim kapitale. Aż 92% właścicieli ferm deklaruje, że nie korzysta i nigdy nie korzystała z zagranicznych źródeł finansowania. Oznacza to, że środki finansowe nie są wyprowadzane za granicę, lecz zostają w Polsce. Jest to niezwykle istotne z punktu widzenia gospodarki kraju. Dodatkowo, jak wynika z danych Głównego Inspektoratu Weterynarii, aż 97% ferm mięsożernych zwierząt futerkowych funkcjonuje w oparciu o wyłącznie polski kapitał.

W przypadku hodowli roślinożernych zwierząt futerkowych współczynnik ten wynosi 99,3%, co przekłada się na 98% udziału polskich hodowców w ogóle produkcji skór zwierząt futerkowych na terytorium RP. Po roku 2000 nie powstała w Polsce żadna ferma zwierząt futerkowych o wyłącznie zagranicznym kapitale. Niemal całkowita produkcja polskich skór futerkowych przeznaczona jest na eksport, a w 2016 roku suma ich sprzedaży wyniosła aż 10 mln sztuk, a to niemal o 3 mln sztuk więcej niż trzy lata wcześniej. Wartość polskiego eksportu skór futerkowych między 2012 a 2015 rokiem wzrosła z 1,090 mld zł do 1,421 mld zł, co stanowi ponad połowę wartości eksportu wyprawionych i niewyprawionych skór pochodzących z naszego kraju.

Hodowla zwierząt futerkowych – aspekty ekologiczne

Warto wspomnieć o ekologicznych aspektach hodowli zwierząt futerkowych. Dokonać tu należy analizy wzajemnego oddziaływania zwierząt na środowisko i odwrotnie. Jedną z najważniejszych zalet hodowli jest funkcja, jaką pełnią one w procesie utylizacji produktów pochodzenia zwierzęcego (UPPZ). Jest to niezwykle korzystnie wpływające na środowisko wykorzystanie zwierząt mięsożernych, jakimi są np. norki amerykańskie. Hodowla zwierząt futerkowych jest najbardziej ekologiczną formą zagospodarowania ubocznych produktów pochodzenia zwierzęcego. Badania przeprowadzone na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie w Katedrze Hodowli Zwierząt Futerkowych wykazały, że sprawność utylizacyjna ferm wynosi od 77% do aż 95%.

Co więcej, odchody zwierząt futerkowych jako produkt uboczny pochodzenia zwierzęcego kategorii II stanowią doskonały nawóz organiczny. Znajduje on zastosowanie w użyźnianiu gleb i zastępuje nawozy przemysłowe, które w negatywny sposób oddziałują na środowisko naturalne. Kolejnym ekologicznym aspektem jest sam produkt, czyli skóra wraz z okrywą włosową. Wytwarzana w sposób naturalny, składa się głównie ze związków ulegających naturalnym biochemicznym przemianom w procesie rozkładu. Bez względu na postać surową czy też przetworzoną na futro, jest to produkt naturalny i bezpieczny dla środowiska. Futro jest całkowicie biodegradowalne, przez co doskonale nadaje się do recyklingu. Bez względu na sposób przebiegu procesu utylizacji, zarówno surowe skóry jak i przetworzone na wyrób futrzarski są bezpieczne dla środowiska naturalnego i nie emitują szkodliwych związków chemicznych podczas rozkładu. Futra naturalne są wyjątkowo trwałe i nie tracą swoich właściwości przez dekady. Bardzo często służą jako najcieplejsze okrycie będące w rodzinach przez pokolenia. To czyni ten gatunek skór najbardziej ekonomicznym i ekologicznym materiałem. W imię obrony zwierząt wiele osób decyduje się na noszenie futer sztucznych i innych syntetycznych okryć wierzchnich.

Te jednak są nie tylko niezdrowe dla człowieka i zdecydowanie mniej wytrzymałe, ale również bardzo szkodliwe dla środowiska. Sztuczne futra otrzymuje się w technologii przetwarzania ropy naftowej, będącej wyjątkowo nieekologicznym surowcem. Wykorzystanie produktów chemicznych, proces produkcji, transport oraz utylizacja przemysłowa to czynniki niepozwalające na uznanie procesu wytwarzania futer sztucznych za element zrównoważonego rozwoju rodzimego rolnictwa. Skóry syntetyczne składają się głównie ze związków chemicznych, będących różnopostaciowymi węglowodorami. Rozkładają się kilkaset lat, a ich utylizacja wiąże się z emisją związków toksycznych do środowiska. Według prof. A. Jarosza z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie organizacje promujące zastąpienie futer naturalnych sztucznymi cechuje niewiedza, ponieważ struktura, ciepłochłonność oraz zdrowotność futer sztucznych nie dorównuje tym naturalnym
Środowisko rolne z nieskrywaną satysfakcją przyjęło zatem informację podaną w ubiegłym roku przez ministerstwo rolnictwa i dotyczącą kategorycznego odejścia od szkodliwych pomysłów niektórych polityków na temat likwidacji hodowli zwierząt futerkowych w Polsce.

Działania niektórych posłów i aktywistów prozwierzęcych odczytywać należało jako – oby nieświadomy – sabotaż gospodarczy. Jaki sens ma bowiem likwidacja sektora zatrudniającego kilkanaście tys. osób bezpośrednio na fermach i kilkadziesiąt tys. w branżach kooperujących, eksportującego towary za około 1,5 mld zł, generującego istotną wartość dodaną polskiej gospodarki?

Hodowla zwierząt futerkowych, a kooperacja z innymi sektorami

Warto przyjrzeć się tu kwestii umiejscowienia hodowli zwierząt na futra w łańcuchu produkcji rolnej. Istotnym czynnikiem jest wspomniana wartość utylizacyjna norek amerykańskich (ponad 98% rodzimej produkcji okrywy włosowej zapewnia ten właśnie gatunek), które żywią się ubocznymi produktami pochodzenia zwierzęcego kat. II i III, czyli – mówiąc obrazowo – tym, co nie nadaje się do spożycia przez człowieka, a co stanowi pozostałość po produkcji drobiu czy przetwórstwie rybnym. Jak informowała dwa lata temu ówczesna wiceminister rolnictwa Ewa Lech, zwierzęta futerkowe utylizują w formie paszy ponad 700 tys. ton ubocznych produktów pochodzenia zwierzęcego, co przekłada się na zysk dla producentów drobiu i ryb w wysokości około 1 mld zł rocznie. Dziś strumień pieniędzy płynie od hodowców zwierząt na futra do drobiarzy i przedstawicieli branży rybnej, którzy sprzedają fermom futrzarskim swoje pozostałości poprodukcyjne. Gdyby hodowle norek amerykańskich zniknęły z rolniczej mapy Polski, odpady musiałyby zostać zutylizowane w sposób konwencjonalny, czyli po prostu spalone. Spalone zresztą ze szkodą dla środowiska naturalnego.

Hodowla zwierząt futerkowych, a firmy utylizacyjne

Zastanawiający jest tu wątek samych firm utylizacyjnych, dla których producenci zwierząt hodowanych na futra są jedyną konkurencją w rywalizacji o surowiec. Po decyzjach UOKiK i zgodzie na przejęcie przez niemiecką spółkę Saria trzech polskich firm zajmujących się utylizacją odpadów: Eko-Stok, Kemos i Struga S.A., w rękach samej tylko Sarii znalazło się ponad 50% polskiego rynku odpadów. Warto jednak zauważyć, że Saria jest częścią wielkiej niemieckiej spółki Rethmann, która kontroluje ponad 90% rynku odpadów organicznych w naszym kraju.

Nagranie z serwisu YouTube zatytułowane Przychodzi utylizator do ekologa rzuciło nowe światło na sprawę motywacji aktywistów względem wprowadzenia w Polsce zakazu hodowli zwierząt na futra. Ówczesna prezes Stowarzyszenia Otwarte Klatki – jednego z najprężniej działających stowarzyszeń prozwierzęcych w Polsce – przyznaje, że spotkała się z przedstawicielem firmy Saria. Uznano wtedy, że oba środowiska łączy wspólny cel, czyli walka z polskim przemysłem futrzarskim. W tej sprawie zgłaszane były liczne interpelacje, ale także zawiadomienia do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego czy Centralnego Biura antykorupcyjnego. Służby do dziś badają sprawę, analizując czy nie miało tu dojść do próby wrogiego przejęcia. Sytuacja ta jednak łudząco przypomina to, co w ostatnim ćwierćwieczu działo się z polskim sektorem cukrowniczym, stoczniami, plantacjami chmielu czy z górnictwem.

Hipotetycznie: hodowla zwierząt futerkowych znika z Polski i co dalej?

Zwolennicy wprowadzenia zakazu hodowli zwierząt futerkowych celowo pomijają także argument dotyczący funkcjonowania rynku. Jeżeli – teoretycznie – hodowla zwierząt futerkowych zostałaby w Polsce zdelegalizowana, z pewnością przeniosłyby się one do innych krajów. Informacje prasowe płynące z Ukrainy jednoznacznie nakłaniały tamtejszych rolników do inwestowania w fermy futrzarskie ze względu na niestabilną sytuację w naszym kraju. W związku z embargiem na drób na linii UE-Rosja, Rosjanie zaczęli inwestować w fermy drobiu. Znaczne ilości surowca do skarmiania zwierząt futerkowych doprowadziły do dynamicznego rozwoju branży w tym kraju. Wielki potencjał wciąż cechuje chińską gospodarkę, która według wielu analiz stała się największym producentem skór zwierząt futerkowych. Wciąż rozwijają się rynki skandynawskie, a Grecja i Portugalia zwracają 50% kosztów inwestycji w przypadku budowy w tych krajach ferm zwierząt futerkowych.

Polska jest światowym liderem w kwestii jakości produkowanego surowca, co potwierdzają wyniki ze światowych aukcji w Kopenhadze, Helsinkach czy Seattle i trzecim największym producentem, jeśli mówimy o skali pozyskiwanego surowca. Wysokie standardy panujące na polskich fermach przekładają się wprost na zyski osiągane rokrocznie przez rodzimych przedsiębiorców. Tu upada kolejny argument „ekologów”, którzy uważają, że warunki dobrostanowe zwierząt są w Polsce urągające. Zależność jest tu prosta i logiczna: im wyższe warunki hodowli, im zdrowsze zwierzę hodowlane, tym wyższy zysk dla producenta. Warunki panujące w rosyjskich, chińskich czy ukraińskich hodowlach nijak mają się do wyśrubowanych standardów obowiązujących w naszym kraju. Skala kontroli weterynaryjnych także każe spojrzeć przychylnym okiem na racje rolników. Główny Inspektorat Weterynarii kontroluje rocznie około 3% gospodarstw utrzymujących zwierzęta. W przypadku hodowli zwierząt na futra, z racji statusu działu specjalnego produkcji rolnej, współczynnik ten wynosi 97%. Także Najwyższa Izba Kontroli wskazuje na permanentną poprawę warunków panujących na fermach.

Hodowla zwierząt futerkowych atakowana od lat, ale nie tylko ona

W świetle przytoczonych argumentów i mając na uwadze słowa z Ks. Rodzaju „Czyńcie sobie ziemię poddaną”, niemożliwym staje się fakt dawania wiary w zmanipulowany przekaz lewicujących, lewicowych, a często także komunizujących środowisk uderzających z ogromną regularnością w coraz to nowe sektory polskiej gospodarki. Nie dość wspomnieć o atakach – tylko z ubiegłego roku – na sektory drobiarski, mleczarski, produkcji jaj, gołębiarski, trzody chlewnej czy inne branże nie mające wiele wspólnego z rolnictwem. Ludzie nazywający siebie – z krzywdą dla środowiska naukowego – ekologami, odpowiedzialni są bowiem za liczne blokady inwestycji mieszkaniowych czy infrastrukturalnych. Protestowano przecież przeciwko ratowaniu Puszczy Białowieskiej przed kornikiem drukarzem, protestuje się przeciwko przekopowi Mierzei Wiślanej, zapewne będzie protestować się przeciw użeglowieniu Odry. Podobne sytuacje można mnożyć. Warto przy tym wspomnieć, że podczas kongresu deweloperskiego, który odbył się we Wrocławiu w 2016 roku, ponad 50% obecnych inwestorów przyznało, że przynajmniej raz zmuszonych było do zapłaty ekoharaczu. Polska jest także krajem, w którym od czasu naszego wejścia do Unii Europejskiej oprotestowano lub zablokowano największą liczbę inwestycji z wszystkich krajów Wspólnoty.

Jako naród, którego reprezentantami są parlamentarzyści, wykazywać się musimy daleko idącym patriotyzmem ekonomicznym. Jego nieodzownym elementem jest dbałość o te sektory gospodarki, które odniosły sukces i o te, które to aspirują do miana potentatów przy jednoczesnym zaangażowaniu w ochronę każdego obywatela. Sukces jednostki uzależniony jest w znacznej mierze od powodzenia inicjatyw gospodarczych, a te z kolei nie mogą mieć miejsca bez zaangażowania jednostek. Tylko wówczas będziemy narodem silnym, kiedy będziemy w stanie docenić ciężką pracę Polaków – także rolników, których mam dziś przyjemność reprezentować.

Adam Szewczyk

źródło: swiatrolnika.info

Dodaj komentarz


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.