Podniósł się szum, jacy to pazerni są ci dostojnicy, ale bądźmy poważni. To nie jest zbyt poważne, żeby Prezydent zarabiał tyle, ile wynosi kwota czterech zasiłków dla bezrobotnych Murzynów w Niemczech.
Proponowane podwyżki są również niezbyt przemyślane. Bez długich dywagacji podaję normalne kwoty wynagrodzeń miesięcznych, które moim zdaniem powinny być wypłacane.
Uzasadnienie
Prezydent, Premier, ministrowie i wiceministrowie – powinni zarabiać na tyle dużo, żeby rozśmieszały ich próby korupcji. Mając w perspektywie rocznej konkretny zarobek nie ryzykowaliby w takim stopniu, jak ma to miejsce obecnie. Należałoby również zaostrzyć kary za korupcję – np. utrata/zwrot zarobionych na stanowisku pieniędzy + pozostałe konsekwencje karne i finansowe. Kolejnym warunkiem powinna być ograniczona do 20. liczba ministrów i do 50. wiceministrów. Obecnie mamy 23. ministrów i 78 wiceministrów, więc podane liczby są realne do osiągnięcia.
Pozostali nie powinni nic dostawać ze skarbu państwa. Wyjątkiem są tutaj dodatki służbowe dla marszałków. Parlamentarzyści reprezentują wyborców i powinni być opłacani przez wyborców, żeby pamiętali kto ich karmi i czyim interesom służą.
Wystarczyłaby kosmetyczna zmiana w prawie podatkowym polegająca na tym, że zamiast do Urzedu Skarbowego, każdy podatnik może wpłacić na konto swojego posła i senatora po 5 zł, czyli 10 zł miesięcznie.
Efekt byłby taki, że parlamentarzyści dbaliby o to, żeby wyborcy mieli robotę i wypracowywali przychód do opodatkowania, a po drugie dbaliby o wyborców całą kadencję, a nie tylko miesiąc przed wyborami. Prowadziliby spotkania, prelekcje, kontrole w gminach i powiatach i ogólnie mówiąc uwijaliby się wśród swoich wyborców aż miło. Tak samo zresztą należałoby finansować partie polityczne. Obecnie odpisujemy 1% rocznie na wybraną organizację pożytku publicznego, zatem mamy w systemie już takie rozwiązanie. Należałoby je jedynie rozszerzyć na pozostałe kategorie.
Pierwsza Dama miałaby bogatego męża, zatem kwestia jej wynagrodzenia upada.
Wbrew pozorom skarb państwa zaoszczędziłby znaczne kwoty. Obecnie wydajemy 65 118 000 zł, po wprowadzeniu proponowanych zmian skarb państwa wydawałby 60 840 000 zł.
Obecny poziom wynagrodzeń jest żenujący – szczerze mówiąc wszyscy śmieją się z rządzących. Byle prezes miejskiej spółki zarabia 15 – 20 tysięcy „bo to przecież olbrzymia odpowiedzialność, konieczność posiadania odpowiednich kwalifikacji i kompetencji” itd.
Także nie bądźmy chytrusami, co to sami nie zjedzą, a drugiemu żałują – godzien robotnik swojej zapłaty, jak powiada Mądra Księga.
Jacek Biel